Artykuły

"Amadeusz" myszką trąci

"Amadeusz" w reż. Jana Machulskiego w Teatrze MUzycznym w Lublinie. Pisze Michał Miłosz Zieliński w Gazecie Wyborczej - Lublin.

W związku z tragicznymi wydarzeniami w kopalni Halemba, na wyraźną prośbę dyrektora Leszka Hadriana, reżysera Jana Machulskiego i zespołu Teatru Muzycznego, premiera miała charakter bardzo wyciszony, niełamiący atmosfery żałoby narodowej.

Sam spektakl wypadł niestety średnio. Nieśmiertelna muzyka wiedeńskiego klasyka brzmiała wspaniale, zderzała się jednak z dość archaicznymi pomysłami inscenizacyjnymi i słabą grą aktorską.

Podstawowym zarzutem wobec "Amadeusza" jest brak napięcia, jakie mogłaby wytworzyć akcja spektaklu. Konflikt pomiędzy Salierim a Mozartem wypadł mało autentycznie, rozmywał się, a przede wszystkim brakowało mu dynamiki i autentycznego zacięcia.

Poważne zastrzeżenia do spektaklu wiążą się z aranżacją spektaklu i sposobem odgrywania scen dramatycznych. Akcja "Amadeusza" musi rozgrywać się w wąskiej, podłużnej przestrzeni, która tworzy się pomiędzy ekranem multimedialnym a kanałem orkiestry. Tak płaska scena wymaga dobrego pomysłu reżyserskiego i sporego wysiłku aktorów. Niestety, najczęściej patrzyliśmy na postacie drepczące tam i z powrotem od jednej kulisy do drugiej. Sporadyczne podbiegi, wyjścia w kierunku widowni i umieszczonego na proscenium stolika nie ratowały sytuacji. Gra aktorska należała do gatunku prostych, nawet jak na przedstawienia rodem z teatrów muzycznych. Sceny rozgrywające się pomiędzy bohaterami spektaklu dłużą się i jeszcze przed antraktem można dojść do wniosku, że są jedynie pretekstem do zaprezentowania wybitnej muzyki Mozarta. To wszystko wywołuje uczucie rozczarowania, bo reżyseria Jana Machulskiego i obsada znana z ogólnopolskich scen dramatycznych czy ekranów telewizyjnych rokowała nadzieję na spektakl bardziej nowatorski i dynamiczny.

Tzw. multimedialne wizualizacje, o których sam reżyser wypowiadał się, jakoby były "wykorzystaniem techniki XXI wieku", trąciły myszką. Wyświetlanie zdjęć wiedeńskich wnętrz i parków z XXI wiekiem ma niewiele wspólnego, kojarzy się raczej z przedstawieniami szkolnymi. Zastąpienie większości scenografii rzutnikiem multimedialnym zubożyło spektakl i wprowadziło do niego zbyt dużo dosłowności. Do najlepszych fragmentów "Amadeusza" należy "opera w teatrze" i współgranie aktorów dramatycznych ze znajdującymi się za ekranem śpiewakami i baletem. W tych scenach udało się wydobyć możliwości, jakie kryłyby się w szafowaniu konwencjami, a także w wykorzystaniu scenografii: pochylonej ku widowni podłodze i przedzielonej scenie. Sympatycznym żartem nawiązującym do życia opery końca XVIII wieku było "uscenicznienie" jednej z lóż. Podobnie w "Amadeuszu" dobrze wypadły kostiumy nawiązujące do wiedeńskiej mody czasów Mozarta.

Teatralnie średniego "Amadeusza" ratowała muzyka. Od tej strony Teatr Muzyczny stanął na wysokości zadania, orkiestra pod batutą Jacka Bonieckiego była dobrze przygotowana i radziła sobie z kompozycjami Mozarta. Zastrzeżeń nie mam też do partii chóralnych i solowych... jeśli zatem wybrać się na najnowszy spektakl Teatru Muzycznego, to bardziej dla radości ucha niż oka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji