Artykuły

Ostatni dotyk

- Nigdy nie wyemigrowałam do USA. Półtora miesiąca to był najdłuższy czas spędzony poza krajem, a to wszystko wiązało się z ucieczką od tego, co mi w życiu nie wyszło. Za granicą grywałam cudzoziemki, nie zawsze z Europy Wschodniej. Przeszłam setki zdjęć próbnych opłaconych wielkim stresem - mówi warszawska aktorka KATARZYNA FIGURA.

Renata Sas: Zaszokowałaś, mówiąc w jednym z wywiadów, że masz wizerunek w d...

Katarzyna Figura: Mocno zabrzmiało, ale odnosiło się do tego, co się teraz dzieje. Do tego głupiego pędu za ślizganiem się po powierzchni, co nie ma wiele wspólnego z indywidualnością. Nienawidzę sztuczności, operacji plastycznych i plastiku. Tak do końca wizerunek nie jest mi jednak obojętny. Staram się wyglądać, mieć zrobiony makijaż, dziś założyłam buty na wysokich obcasach.

Ale nie masz lusterka, a to się gwiazdom nie zdarza.

- Zapomniałam zabrać, ale też za bardzo nie muszę się przeglądać ani czesać. I nie mam na to czasu.

I to mówi gwiazda?

- Był czas, że grałam gwiazdę. Trochę zostałam wciśnięta w tę rolę. Dopiero "Żurek" Ryszarda Brylskiego, a w nim rola zniszczonej kobiety i matki na granicy rozpaczy, wyznaczył cezurę w mojej karierze. Ten film dał mi nowe życie. Uznałam, że nie będę czekać na role atrakcyjnych blondynek z dużym biustem, nie będę udawać, że mam mniej lat niż mam. Zagrałam Halinę akurat wtedy, gdy urodziła się Koko (teraz ma cztery lata) i gdy byłam bardzo szczęśliwa. Na początku byłam zaskoczona, że reżyser odważył się powierzyć mi taką rolę, ale zaraz potem zobaczyłam szansę na przełamanie wizerunku. Zaczęłam grać postacie dramatyczne, co okazało się kolejnym "zaszufladkowaniem". Może powinnam teraz zagrać coś farsowego?

To był szok, Figura gra kobietę szorującą podłogę, szukającą wraz z córką ojca jej dziecka.

- Nie myślałam, że wrócę do kariery. Nie dość, że małe dzieci, to właśnie stuknęła mi czterdziestka, a to wyjątkowo niebezpieczny wiek. Chociaż teraz nawet Amerykanie odkrywają, że ludzie starsi też się kochają i chcą żyć.

Aktorki walczą o urodę, a ciebie było stać nawet na ogolenie głowy.

= Prawie rok byłam łysa. To było potrzebne do filmu i na scenę, ale żaden reżyser - ani Piotr Uklański do "Summer Love", ani Paweł Miśkiewicz do "Alina na zachód" - nawet nie sugerował mi ogolenia głowy; to mogła być charakteryzacja. Sama przeprowadziłam na sobie ten eksperyment.

W westernie "Summer Love", który został kiepsko przyjęty na festiwalu w Gdyni, ale zrobił wrażenie na zachodnich prezentacjach, jesteś całkowitym zaprzeczeniem seksbomby.

- Scenariusz mnie zaintrygował. Już na pierwszej kartce przeczytałam o postaci: "Obwisłe pośladki wypełniają cały ekran. Widać ruchy prokreacyjne. Odjazd kamery odsłania kobietę o imieniu Kobieta". Byłam niedawno w USA i tam film jest bardzo dobrze przyjmowany. Kiedyś furorę robił spaghetti western. Teraz z amerykańskimi przyjaciółmi ukuliśmy nazwę potato western (kartoflany western).

Jak z perspektywy czasu patrzysz na swoją przymiarkę do Hollywood?

Nigdy nie wyemigrowałam do USA. Półtora miesiąca to był najdłuższy czas spędzony poza krajem, a to wszystko wiązało się z ucieczką od tego, co mi w życiu nie wyszło, od tego, że pierwsze małżeństwo mi się nie udało. Zagraniczne propozycje zaczęły się od Hiszpanii, w 1988 roku. Potem wyjechałam do Francji. Czy była perspektywa w Hollywood? Nie wiem. Nie wyobrażałam sobie, że zrobię tam karierę. Za granicą grywałam cudzoziemki, nie zawsze z Europy Wschodniej. Przeszłam setki zdjęć próbnych opłaconych wielkim stresem.

Jest rola, o którą szczególnie walczyłaś?

- Bardzo chciałam zagrać u Polańskiego w "Pianiście". Zadzwoniłam do niego, ale powiedział, że nie ma roli dla mnie. Jakiś czas później zapytał, czy zagrałabym epizod i tak powstała postać tej wrzeszczącej jejmości.

W "Pociągu do Hollywood" wołałaś: "Złota rybko, ja chcę do Hollywood, chcę, żeby mnie wszyscy kochali". O co dziś poprosiłabyś złotą rybkę?

- Z tego ekranowego zdania zrobiono kawałek mojej biografii. A ja nie pytam ani o nic nie proszę złotej rybki. Nigdy w nią nie wierzyłam i nie wierzę.

Powtarzałaś, że tym, co bardzo potrzebne kobiecie, jest wypoczynek i sen. Czy przy małych dzieciach, etatowej pracy w teatrze (Dramatycznym w Warszawie), na planie serialowym ("Pogoda na piątek"), filmowym i obowiązkach kobiety interesu - restauratorki, możesz sobie na to wszystko pozwolić?

- Jestem przepracowana. Nie pamiętam momentu, kiedy kładę głowę na poduszce. Gdybym miała coś odrzucić? To chyba zawód. Bo przecież nie rolę matki. Trudno oderwać się od tego, jak dzieci rosną i się rozwijają, jak się uśmiechają. Ogromnym przeżyciem było dla mnie, kiedy 20-miesięczna Kaszmir, patrząc jak tata krząta się przy kominku, powiedziała trudne słowo "ogień". Aleksander, syn z pierwszego małżeństwa, ma 19 lat i mieszka z ojcem, ale jesteśmy niemal w codziennym kontakcie. Nigdy go nie zostawiłam, choć nieraz tak pisano.

Czy jako restauratorka stałaś się też mistrzynią kuchni?

- Gotuję raczej na użytek marketingowy i jak prawdziwa artystka, a w sztuce najważniejszy jest ten ostatni dotyk. W domu do mnie należą niedzielne obiady. Lubię, jak przychodzą goście. Ostatnio przygotowałam makaron z owocami morza. Na rodzinny użytek najchętniej gotuję rosół, bo jest bardzo zdrowy i to moja ulubiona potrawa.

Czy udaje ci się czasami wyrwać z domu, aby mieć czas tylko dla siebie?

- Niedawno pierwszy raz od urodzenia dziewczynek bez nich i bez męża na sześć dni poleciałam do USA. Oczywiście byłam w stałym kontakcie z domem.

A gdy już wygospodarujesz wolną chwilę...

- ...kiedy już położę dzieci spać, to wybieram książkę. Nie przepadam za telewizją, ciężko mi też wejść w świat łatwych filmów.

Jaka jest naprawdę Katarzyna Figura i czego zazdroszczą jej koledzy po fachu?

- Jaka jestem, najlepiej "wiedzą" kobiece czasopisma (aktorka ironicznie się uśmiecha). A jeśli czegoś można mi zazdrościć, to odwagi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji