Artykuły

Śmiech czasów zarazy

O tym, jak zachowują się ludzie w obliczu śmiertelnej epidemii, napisano już wiele. Przetrwały XIV wieczne kroniki, w których pokazano, jak matki w panice opuszczały dzieci, mężowie żony, jedni kładli się do grobów oczekując na zgon, inni, jak choćby bohaterowie Dekameronu Boccaccia, uciekali z miasta, aby na prowincji, wśród uciech doczesnych zapomnieć o zagrożeniu.

Dla Petera Barnesa — brytyjskiego dramaturga — dżuma też stała się pretekstem do ukazania skrajnych reakcji ludzi w ekstremalnej sytuacji.

Czerwone nosy, wystawione w Teatrze Ludowym przez Włodzimierza Nurkowskiego, są opowieścią o próbie powstrzymania tragedii za pomocą zabawy i śmiechu. Bractwo wesołków bożych, zwanych „czerwonymi nosami”, pod wodzą brata Flotę, usiłuje nieść ludziom radość w świecie pozbawionym wszelkich norm, organizując jarmarczne przedstawienia.

I wszystko byłoby tu proste i zrozumiałe, a pochwala zbawczej mocy sztuki wielka, gdyby reżyser wytłumaczył nam, dlaczegóż to członkowie sekty, tak chętnie podążają za swoim przywódcą. Paweł Gędłek zbudował postać Flote’a jedynie na dobrodusznej wesołkowatości, nie ujawniając żadnej charyzmy, dzięki której mógłby pociągnąć za sobą wyznawców śmiechu.

W przedstawieniu jest jednak kilka konsekwentnie poprowadzonych ról, jak choćby ksiądz Toulon Rolanda Nowaka, który z ortodoksyjnego klerykała przemienia się, nawet trochę wbrew sobie, w zwolennika szczęśliwości.

Mimo trafności doboru większości kostiumów, same dekoracje pozostawiają wiele do życzenia. Oglądając zapisy ikonograficzne dni zarazy, uderza przede wszystkim natłok elementów symbolizujących zagładę. Scenografia autorstwa Anny Sekuły sprowadzona została do ustawienia drewnianego, teatralnego wozu trupy aktorskiej, czy przejeżdżającego w kółko wozu hien cmentarnych, okadzanego scenicznymi dymami oraz wyłożonego czerwoną materią wzniesienia papieskiego. To za mało, albo za dużo, żeby pokazać duszną, przerażającą atmosferę kataklizmu. Wizja plastyczna została zatrzymana jakby w pół drogi.

Tak samo dzieje się w przypadku drugiego wątku spektaklu, czyli postawy Kościoła wobec epidemii. Nurkowski jakby bał się urazić uznane autorytety. A było to przecież nieuniknione, gdyż sztuka Barnesa traktuje o kontrowersyjnym zachowaniu papieża Klemensa VI, wyrachowanego gracza politycznego, otaczającego się ludźmi, o wątpliwej moralności, który po wygaśnięciu zarazy martwi się jedynie o swoją władzę.

Przedstawienie, mimo bardzo szybkiego tempa gry, trwa ponad trzy godziny. To zdecydowanie za długo, jak na mało poruszający uczucia widzów spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji