Artykuły

Objazdowy, ale nie odjazdowy

"Kot w butach" w reż. Roberta Drobniuchna w Teatrze Maska w Rzeszowie. Pisze Marek Pękala w Gazecie Codziennej Nowiny.

Uwspółcześniona bajka Charlesa Perraulta "Kot w butach" na scenie Teatru Maska została przedstawiona prostymi środkami. I może aż za prostymi, bo trudno uwolnić się od wrażenia niedosytu.

Kilka podestów, sporo lalek, trochę rekwizytów, dwie makiety zamków i trójka aktorów, to całe wizualne bogactwo.

Zacznijmy od tej sporej ilości lalek. Jeśli ojciec Młynarczyka i jego dwaj starsi synowie wystąpili tylko w prologu, to właściwie po co są? Nie szkoda inwencji scenografa Mikołaja Maleszy i pracy plastyczek?

Inna niekonsekwencja: interesująca lalka kota, dająca aktorce możliwość grania ręką (czyli łapą), ma obwisłe wąsiska trochę w stylu Dziadek-Piłsudski. Ale nie przeszkadza to śpiewać kotu, że jest z... podkręconym wąsem.

Kocie szpagaty i piruety

Sprawne aktorstwo Piotra Pańczaka i Arkadiusza Porady, a nawet zwinne, pełne szpagatów i piruetów aktorstwo Jadwigi Domki, kreującej kota nie zapewniło przedstawieniu sukcesu.

Reżyser Robert Drobniuch i scenograf Mikołaj Malesza nie w pełni wykorzystali możliwości sceniczne, jakie daje ta znana bajka. Takie możliwości - na przykład - zawiera moment przemiany Maga. Dobry pomysł z pojawianiem się tej postaci z kopuły głównej wieży zamku spaliła jego konwencjonalna twarz, ukazana na makiecie. To już maski wilka i lwa były sto razy lepsze.

Zabrakło w tej scenie pracy świateł (może przydałby się stroboskop), zabrakło mocniejszej muzyki. W ogóle muzyka Michała Górczyńskiego jest funkcjonalna. Kiedy obrazuje harcujące myszy albo podczas tańca aktorów schowanych w wielkim worku - jest bardzo dobra. Ale w sumie - jest skromna i bez motywu, który chciałoby się śpiewać razem z aktorami i który chciałoby się zapamiętać.

Współczesnym językiem

Uwspółcześnienie tekstu przez Agatę Biziuk też nie zawsze wychodzi temu przedstawieniu dla najmłodszych na dobre. Kto z naszych milusińskich zrozumiał, o czym mówił kot, gdy informował o "szoku termicznym" albo gdy powoływał się na "wspólne dobro"?

Jak na spektakl objazdowy - jest on w sam raz. Ale my wolelibyśmy oglądać teatr odjazdowy, czyli więcej niż poprawny. Najważniejsze, że aktorzy nie tracili kontaktu z publicznością, która nieźle się bawiła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji