Artykuły

Nowa sztuka Mrożka

Zaczyna się podobnie jak Łysa śpiewaczka Ionesco: mąż czyta gazetę, żona ciągle mu w tym przeszkadza bezustanną paplaniną. Ale na tej wstępnej ekspozycji kończą się analogie z Ionesco, klimat mieszkania państwa Oheyów zaczyna przypominać salon pani Dulskiej: milczący mąż-niedołęga, który chce tylko mieć „święty spokój”, tyranizująca rodzinę żona, mały Jaś wnoszący zamęt i zgiełk (jakiś daleki kuzyn Meli) i jeszcze starszy syn i córka, pogrążeni w lekturze.

Ale Mrożek po sparodiowaniu i Ionesco i Zapolskiej cwałuje dalej. Zaczyna się właściwa ekspozycjo Męczeństwa Piotra Oheya nowej sztuki Mrożka, granej w krakowskiej „Grotesce”. Oto wchodzi urzędnik i oznajmia zdumionym Oheyom, że w ich łazience „zagnieździł się tygrys ludojad”. Teraz już tylko trzeba rozwijać i ciągnąć ten absurdalny pomysł, stwarzający sto różnych, możliwości i powikłań. Wchodzi poborca i domaga się zapłacenia podatku od tygrysa. Jak dotąd — to tylko jeden z absurdalnych mrożkowych kawałów, znanych z jego Postępowca. Jednak Mrożek ten absurdalny kawał ciągnie dalej, ciągnie przez blisko dwie godziny. Operuje świadomie tandetnymi schematami, ale nakręcony raz mechanizm absurdu nawet przy pomocy schematów stwarza i piętrzy dalsze absurdalne sytuacje: zjawiają się kolejno w mieszkaniu Oheyów, zwabieni „tygrysem w łazience”: Naukowiec (satyra na teorię ewolucji — „możliwość rozwinięcia się niektórych gatunków wysoko rozwiniętej pasty do zębów — w któregoś z większych czy mniejszych drapieżników”), szef trupy cyrkowej (który „tygrysem w łazience” chce uatrakcyjnić swój cyrk — oczywiście w mieszkaniu Oheyów), Stary Myśliwy z Syberii, sekretarz ministerstwa spraw zagranicznych (by przygotować w mieszkaniu Oheyów polowanie na tygrysa dla egzotycznego dyplomaty), wycieczka szkolnych dzieci…

Nakręcony mechanizm działa sprawnie, taśma absurdu rozwija się już bez żadnych absurdalnych odchyleń, rzec można — „realistycznie”, rozwija się aż do filozoficznej końcowej pointy i tragifarsowego zakończenia. Piotr Ohey w prążkowanym trykocie pod presją Sekretarza, a także Oheyowej wejdzie do łazienki, by położyć kres tygrysiej mistyfikacji i „urealnić” ją: pada od kuli egzotycznego maharadży. Ale przedtem mówi do zebranych:
„Przejrzałem was. Oto mnie macie. Nie dalej jak wczoraj jeszcze czytałem gazety w otoczeniu rodziny. A dzisiaj! Nauka i polityka, sztuka i administracja podały sobie ręce. Wcisnęły się do mojego domu. Nie ja, ale one stały się mieszkańcami jego. Odchodzę, by uczynić zadość żądaniom racji stanu, pretensjom współczesnej wiedzy, pokusom muz i nakazom władzy — i tak ujść ich panowaniu”.

A więc gorzka satyra na współczesną cywilizację, niszczącą spokój i suwerenność jednostki? A własne propozycje? Mrożek korzysta z praw satyryka i ten protest mu wystarcza. Czy słusznie?

I jeszcze pytanie, dotyczące realizacji scenicznej. Czy właśnie konwencja, możliwości i środki Teatru lalek „Groteska” były najwłaściwsze dla dokonania próby konfrontacji tekstu ze sceną? Chyba nie. Aktorom grającym w maskach (pomysłowych, dowcipnych, ale utrudniających budowanie postaci nawet głosem) pozostaje tylko gest i (przytłumiony) głos. Myślę, że „normalny” teatr dramatyczny z tekstu tego wydobyłby znacznie więcej. Właśnie z konfrontacji realistycznej konwencji aktorskiej z absurdalnością akcji wyszedłszy Mrożek prawdziwszy, pełniejszy.

„Groteska” przygotowała zresztą farsę zręcznie, reżyser Zofia Jarema zrealizowała kilka dobrych pomysłów (m.in. scena końcowa). Juliusz Wolski (Piotr Ohey) i inni wykonawcy — mimo skrępowania maskami — potrafili wyraziście zarysować odtwarzane postacie. Warto jednak pokusić się o wystawienie Męczeństwa Piotra Oheya bez masek. Może wtedy byłoby więcej elementów do dyskusji na temat Mrożkowej filozofii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji