Artykuły

Taniec w ofensywie

X Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca w Lublinie podsumowuje Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Już wiadomo bez dwóch zdań - Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca w Lublinie to festiwal, którym możemy się szczycić w całym świecie.

Wczoraj zakończyły się X MSTT. W roku swego jubileuszu przystąpiły do wielkiej ofensywy i wygrały. Hanna Strzemiecka, dyrektor artystyczny MSTT i Ryszard Kalinowski odpowiedzialny za koncepcję festiwalu, zaryzykowali wynajęcie Centrum Kongresowego AR, największej lubelskiej sali widowiskowej i okazało się, że codziennie wypełniała się do niemal ostatniego miejsca. To ogromny sukces, zważywszy, że jeszcze niedawno na prezentacje teatrów tańca wystarczyła Sala Nowa w Centrum Kultury. Świadczy to o ogromnym wzroście zainteresowania niszową jeszcze kilka lat temu dziedziną sztuki. Po 10 latach roztańczone teatry mają już w Lublinie zagorzałych wielbicieli.

Sprowadzenie w tym roku Paul Taylor Dance Company 2 z USA [na zdjęciu], to w obszarze teatru tańca to samo, jakby na Konfrontacje Teatralne trafiła np. grupa Petera Brooka. Szóstka amerykańskich tancerzy pokazała trzy porywające spektakle, z choreografią, która nie straciła nic ze świeżości, wytańczone leciutko, jakby od niechcenia, a przecież mistrzowsko. Abecadło tańca współczesnego było lekcją przyjętą owacyjnie i zapamiętaną przez wszystkich.

Nie każdy teatr rzucił nas na kolana. Hindusom z grupy Attakkalari namieszał w głowie Japończyk odpowiedzialny za komputerowe efekty wizualne i w przeroście nowoczesnej formy nad treścią zagubiona została zupełnie bogata tradycja Indii. Tanga Argentyńczyków z Cie REA Danza były sceniczną wersją filmu Carlosa Saury, ale nieporównanie słabszą od kinowego pierwowzoru. Żal serce ściskał, że w spektaklu Compagnie Sybel Ballet Theatre z Tunezji tańczyli - zgodnie z islamskim wymogiem - wyłącznie mężczyźni. Ale egzotyka tych teatrów wabiła widzów, a spektakle przyjęto ciepło, bo trudno je uznać za nieudne.

Najciekawsze produkcje zagraniczne to fascynujące przełożenie na taniec malarstwa Bacona przez holenderską Company Nanine Linning i przedowcipny, pełen inwencji spektakl Węgrów z The Symptoms. Nie zawiedli też starzy znajomi, obecni po kilka razy na festiwalu - Joe Alter z USA, Finka Sanna Kekalainen i Stanislaw Wisniewski z Francji. Okazało się też, jak mocny jest dziś taniec współczesny w Polsce i że - miło to stwierdzić - Lubelski Teatr Tańca prezentujący "i znów, i jeszcze raz" bezwzględnie jest w jego czołówce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji