Artykuły

Czy IV RP potrzebuje Trelińskiego

Słucham płynących z Ameryki zachwytów i jestem dumny jako Polak. Trzeba kiedyś być w Metropolitan Opera, by mieć świadomość jej klasy i rangi. Dziś jest to scena, która zaprasza Trelińskiego. A to sukces równy niemal przyznaniu filmowego Oskara. Panie Ministrze, czy ma Pan tego świadomość? I ile durnych błędów trzeba jeszcze popełnić, by bodaj już nie raczkująca opinia o braku wyobraźni została ostatecznie potwierdzona. Czy Mickiewicza też by Pan dziś wygnał z kraju? - pyta Bogusław Chrabota w swoim Blogu w portalu Wirtualnemedia.pl.

Noc późna, mam blogowe zaległości, więc kilka słów o sukcesie Mariusza Trelińskiego w Ameryce. Sobotnia premiera jego "Madame Butterfly" w Waszyngtońskim Kennedy Center została okrzyknięta wydarzeniem sezonu. Udało mu się nie tylko przenieść na amerykańską scenę widowisko z zachowaniem całej lekkości, rozmachu i uroku, ale zatrudnić do jego obsady pierwszoplanowych artystów światowej sceny operowej. Wystarczy powiedzieć, że orkiestrę prowadził Placido Domingo.

Amerykańskich zachwytów, ochów i achów przytaczać nie będę. Stosowne cytaty można przeczytać w gazetach. Treliński ponad wszystko udowodnił, że sztuka o polskim rodowodzie (internetowym baranom tłumaczę od razu, że wiadomo mi, iż Puccini był Włochem) może w świecie zaistnieć, że nie jesteśmy grajdołem skazanym na wtórność, nudę i idiotyzm. Ilu jeszcze urodzonych nad Wisłą to potrafi? Nie wiem, ale tych, których nowojorska Metropolitan Opera kupuje na pniu, należałoby w naszym kraju na rękach nosić. Dawać im pole do działania. Bo są naszą dumą i przyszłością.

Cóż mamy w zamian? Pytam o to głośno min. Kazimierza Ujazdowskiego. Jak można było doprowadzić do sytuacji, że nominowany w sierpniu na dyrektora Teatru Wielkiego - Opery Narodowej Janusz Pietkiewicz już pierwszego dnia urzędowania wykluczył współpracę z Trelińskim jako dyrektorem artystycznym? Jak mogło dojść do jego odwołania i zerwania współpracy? Nie wiem. Nie rozumiem. Czyżby Treliński był nie taki, bo artysta światowego formatu, a my wolimy siermięgę?

Słucham płynących z Ameryki zachwytów i jestem dumny jako Polak. Trzeba kiedyś być w Metropolitan Opera, by mieć świadomość jej klasy i rangi. Dziś jest to scena, która zaprasza Trelińskiego. A to sukces równy niemal przyznaniu filmowego Oskara. Panie Ministrze, czy ma Pan tego świadomość? I ile durnych błędów trzeba jeszcze popełnić, by bodaj już nie raczkująca opinia o braku wyobraźni została ostatecznie potwierdzona.

Czy Mickiewicza też by Pan dziś wygnał z kraju?

Honor ratuje królewski Kraków. Zaprosił niechcianego reżysera do objęcia funkcji dyrektora artystycznego Opery Krakowskiej. Treliński nie wyklucza. Może więc tym razem wróci do kraju żywy (i młody jeszcze człowiek), a nie tylko jego prochy

***

Bogusław Chrabota

Dyrektor Anteny - Redaktor Naczelny Telewizji Polsat S.A. Absolwent wydziału prawa i administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor książek: "Widzieć wolność w mądrości" (KTP, Kraków 1991), "Rysunki anatomiczne" (Suszczyński i s-ka Kraków 1992), "Wpośrodkunocy" (Łuk, Białystok 1995), "Kroniki z czasów Mitanni" (Twój Styl, W-wa 2001) , "Ferzan - opowieść" (TOTAMTO ART & MEDIA ,W-wa 2003).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji