Łódź. "Szwaczki" odwołane nieodwołalnie
Teatr im. Jaracza odwołał zaplanowaną na przyszłą sobotę [18 listopada] premierę sztuki Pawła Sali "Szwaczki" [na zdjęciu], mimo że próby trwały sześć tygodni. Przedstawienie, w reżyserii Ireneusza Janiszewskiego, nie znajdzie się w repertuarze. Decyzję o przerwaniu prób podjął dyrektor artystyczny Waldemar Zawodziński.
- "Szwaczki" to poruszający dramat, który w scenicznej konkretyzacji nas rozczarował - mówi Waldemar Zawodziński. - Wspólnie z reżyserem i aktorami doszliśmy do wniosku, że o tak ważnych sprawach, o jakich traktuje sztuka, w teatrze powinno mówić się inaczej.
Wojciech Nowicki, dyrektor naczelny "Jaracza", uważa, że szef artystyczny słusznie postąpił, odwołując premierę.
- To nieporównanie lepsza decyzja od zaproszenia widzów na przedstawienie, co do jakości którego dyrektor miałby wątpliwości.
Aktorzy włożyli sporo wysiłku w przygotowanie ról, ale nie są rozgoryczeni.
- Nie widzę nic nadzwyczajnego w tym, co się stało. Oczywiście odwołanie premiery po kilku tygodniach prób może być przykre, ale takie ryzyko jest wkalkulowane w nasz zawód - mówi Kamil Maćkowiak, aktor, który miał grać w "Szwaczkach" obok Róży Czaplewskiej, Mileny Lisieckiej, Barbary Marszałek i Matyldy Paszczenko.
Reżyserowi Ireneuszowi Janiszewskiemu jest przykro, że tak się stało. - Nie mam powodów, by podważać stanowisko dyrektora Zawodzińskiego, choć żal mi tego, co zrobiliśmy razem z naprawdę znakomitymi aktorami. To pierwsza taka sytuacja w moim życiu.
Teatry odwołują premiery bardzo rzadko, choć w niektórych zdarzało się to nawet po trzeciej próbie generalnej. Teatr im. Jaracza ostatnią premierę odwołał 12 lat temu. Była to sztuka "Śmierć i dziewczyna" Ariela Dorfmana w reżyserii Marcela Kochańczyka (w 1994 roku Roman Polański na podstawie tego dramatu nakręcił film pod tym samym tytułem).
Prapremiera "Szwaczek" odbyła się we wrześniu w Teatrze Śląskim w Katowicach, ale w listopadowym repertuarze tego spektaklu już nie ma.