Artykuły

Pantomima Tomaszewskiego

- Jak umrę, to nic po mnie nie zostanie - mawiał Henryk Tomaszewski. Teatr założony przez niego pół wieku temu dostał właśnie Jego imię. Ale czy to nadal Jego teatr? - zastanawia się Magda Podsiadły w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

- Tomaszewski nie pozostawił następcy. Tak stało się również po śmierci Kantora. Bo to twórcy osobni, indywidualiści, nie do podrobienia - uważa Krystyna Meissner, dyrektorka Teatru Współczesnego we Wrocławiu.

- Były okresy, gdy Tomaszewski pozwalał swoim najwybitniejszym aktorom robić coś swojego, ale szybko wpadał w panikę, że rosną mu następcy. A on tego nie chciał. Nie chciał tracić kontroli nad wizją Pantomimy - opowiada mim Anatol Krupa, w zespole Tomaszewskiego od początku. - Po śmierci Tomaszewskiego powinien powstać nowy teatr ruchu, o innej nazwie. Jego teatr był autorski, nie do powtórzenia, nie do kontynuacji. Ten facet odszedł i teatr powinien wyruszyć ku zupełnie nowej formule.

Stefan Kayser, który przez 30 lat mieszkał z Tomaszewskim i do końca się nim opiekował, twierdzi, że Mistrz myślał o następcy. Chciał, by teatr przejął po nim Marek Oleksy, którego cenił za szlachetność i wielką wrażliwość.

Oleksy: - Tomaszewski tuż przed śmiercią planował nowy spektakl, rozmawiał o nim z nami. Po jego odejściu rzuciłem hasło, by z tym pomysłem zmierzyć się na scenie. I grać dalej ostatni spektakl "Tragiczne gry". Uważałem, że trzeba przemóc rozpacz, zachować ducha Mistrza, uchronić zespół przed rozpadem. Ale koledzy nie chcieli. A gdy nastała nowa dyrektor, kostiumy z "Tragicznych gier" zamiast trafić do muzeum teatru, poszatkowano i przerobiono na stroje do premierowych "Dziadów". Wisiały w korytarzu przed zagładą, przeglądane, wybierane.

- W Polsce tylko trzy niepowtarzalne osobowości stworzyły wszechstronny, indywidualny teatr. Kantor, Szajna i Tomaszewski. Zastanawiam się często, co by to dziś był za teatr, gdyby Tomaszewski narodził się na nowo - wzdycha Krystyna Meissner. - To czasy dla niego, jego przestrzeń. Ten współczesny teatr, zafascynowany ruchem, przekraczający granice gatunków jest tym, ku czemu Tomaszewski dążył nieustannie, co stale reazlizował w swojej twórczości.

Taki cichy jubileusz

Jubileusz teatru nie będzie huczny. Ministerstwo Kultury i Sztuki dało pieniądze tylko na wydanie unikatowego albumu fotograficznego. Poskąpiło jednak na jubileuszową premierę, więc jej nie będzie. Wystarczyć musi kilka wystaw i dwie tablice pamiątkowe. Jedną ufundowało Muzeum Miejskie, o sfinansowanie drugiej martwi się sam teatr. I zawsze aktywny Ośrodek Grotowskiego, który pamiętał i zaprosił na warsztaty, pokazy i wykłady artystów z ośrodków teatru ruchu przodujących na świecie.

Stefan Kayser: - Mistrz nie lubił nadmiernej fety, więc taki jubileusz by mu się podobał. Ale to, że władze pantomimę traktują po macoszemu, i tak by dostrzegł.

Anatol Krupa: - To będą smutne urodziny. Choć przeżyłem w tym teatrze wspaniały kawałek życia, to będę sobie myślał, jak temu wielkiemu twórcy przeszkadzano w tworzeniu teatru. Jubileusz zrobiony jest na chybcika i tylko dzięki kilku pełnym poświęcenia ludziom, prawdziwie zakochanym w dziele Tomaszewskiego.

Ale Marek Oleksy cieszy się na jubileusz: - Mam świadomość wielkiego daru, jaki dostałem, pracując w tym teatrze. A że będzie nostalgicznie? Mocno odczujemy w tym dniu upływający czas, ale nic nie jest dane na zawsze. Siłą i jednocześnie słabością teatru jest to, że istnieje tylko w chwili. A dalsze istnienie Wrocławskiego Teatru Pantomimy jest najwspanialszym hołdem, jaki mógł być złożony Mistrzowi.

Jest, jak było

Krystyna Meissner: - Żal, że po śmierci Tomaszewskiego nie szukano następcy poza granicami kraju. W Polsce nie było i nie ma wielkich nazwisk związanych z teatrem ruchu. Był tylko Tomaszewski. I zostawił zespół o wielkim potencjale twórczym. By uratować atmosferę, jaką stworzył, ducha, jakiego tchnął, i gotowość jego ludzi do robienia teatru, potrzeba wybitnej osobowości, znanego nazwiska - tancerza, choreografa z kręgu Piny Bausch, Anne Teresy de Keersmaeker czy Alaina Platela. Tylko silna, twórcza osobowość z Zachodu, gdzie mocno rozwija się pantomima, nowoczesny balet, teatr ruchu, może uczynić ten zespół znów liczącym się w świecie. Wymaga to odwagi, ale stać nas na nią.

Jak przykład dyrektorka Teatru Współczesnego podaje sukces Wratislavii Cantans pod wodzą nowego dyrektora artystycznego, słynnego dyrygenta Paula McCreesha. - Trzeba ratować wrocławską pantomimę takimi rozsądnymi, odważnymi decyzjami - tłumaczy Krystyna Meissner. - Niestety, ten teatr zaniedbywany jest przez władze.

Anatol Krupa, mim, ale także wieloletni inspicjent i archiwista Wrocławskiego Teatru Pantomimy, dziś na emeryturze, pomagał niedawno porządkować zdjęcia do jubileuszowego albumu pantomimy.

- Po wielu latach przerwy przyszedłem do siedziby teatru przy Dębowej - opowiada. - Jakby czas stanął w miejscu. Brama ta sama, korytarze też. Tablica informacyjna, na której wywieszałem plany lekcji i prób, wisi w tym samym miejscu. Sekretariat tam, gdzie był, gabinet dyrektora też. Poszedłem popatrzyć na drzwi do dawnego służbowego mieszkania szefa w teatrze. Aż mnie ścisnęło w dołku. Usłyszałem swój głos o poranku, gdy wchodziłem do pokoju Tomaszewskiego: "Panie Henryku, to co my dzisiaj robimy?".

Obchody 50-lecia Wrocławskiego Teatru Pantomimy dziś, 4 listopada, w Sali Wójtowskiej Starego Ratusza o godz. 16 zaczną się otwarciem wystawy "Ogród miłości" i promocją jubileuszowego albumu.

We wtorek w Dolnośląskim Centrum Fotografii w Domku Romańskim przy pl. Nankiera 8 otwarta zostanie wystawa 72 portretów Henryka Tomaszewskiego autorstwa Jana Bortkiewicza. Wernisaż o godz. 17.

Na zdjęciu: "Labirynt", Wrocław, 1963.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji