Artykuły

Białystok. Jerzy Bończak robi polityczną farsę

Dużo niespodziewanych zwrotów akcji, śmiesznych gagów, erotycznych komplikacji. Farsę z życia polityków - co prawda londyńskich, ale podobnych do naszych - reżyseruje w Teatrze Dramatycznym znany aktor Jerzy Bończak. Premiera "Stosunków na szczycie" Edwarda Taylora za tydzień -10 listopada.

Rozmowa z Jerzym Bończakiem [na zdjęciu]

Monika Żmijewska: Jak znalazł się Pan w Białymstoku?

Jerzy Bończak: Zaprosił mnie dyrektor Teatru Dramatycznego Piotr Dąbrowski. Naszym życiem, jak sądzę, rządzą przypadki, toteż i nasze spotkanie było przypadkowe. Obaj graliśmy w filmie "Wiedźmy" [serial niedawno pokazywała TVP - przyp. red.]. Podczas czekania na ujęcia ucinaliśmy sobie pogawędki. Piotr opowiadał o Białymstoku, ja o swojej pracy reżyserskiej. A po czterech miesiącach od spotkania Piotr zadzwonił z prośbą, bym wyreżyserował u niego spektakl. Propozycję przyjąłem z ogromną radością i oto jestem.

Pierwszy raz w Białymstoku?

- Byłem tu wcześniej tylko raz - dawno temu przyjechaliśmy ze spektaklem "To twoje, to moje". Tak naprawdę miasto poznaję dopiero teraz. Choć bardziej to czyni moja żona - ja siedzę na próbach, a ona przemierza kilometry po mieście. O Białymstoku wiem jeszcze niewiele, ale mogę powiedziećjedno: nigdzie indziej nie spotkałem - a dużo jeżdżę po Polsce - tak życzliwych, otwartych, uczynnych i szalenie sympatycznych ludzi jak w Białymstoku. Coś jest w tym powiedzeniu o serdeczności ludzi ze Wschodu. A po drugie - w zasadzie wszędzie, gdzie jedliśmy, jedzenie było rewelacyjne: od fantastycznej stołówki w "energetyku" [siedzibie Zakładu Energetycznego, mieszczącego się tuż przy teatrze - przyp. red.] po obiady w restauracjach.

W Dramatycznym zobaczymy sztukę, którą już wcześniej reżyserował Pan w warszawskim teatrze Komedia. Nie nuży Pana powtórka?

- Spektakl w Warszawie robiłem przed czterema laty. To dość dawno temu - w przedstawieniu sytuacje muszę więc konstruować na nowo - zupełnie inni aktorzy tworzą zupełnie inne relacje między postaciami. Nie jest więc to powtórzenie. Co prawda w Warszawie "Stosunki na szczycie" gramy cały czas, ale przez to, że pojawiam się w nich na ostatnie 15 minut - to tak naprawdę od jakiegoś czasu nawet nie bywałem na całości i o wielu rzeczach zapomniałem. To więc zupełnie nowe doświadczenie.

W Warszawie miał Pan w obsadzie Agnieszkę Kotulankę, Andrzeja Zaorskiego, Annę Korcz, siebie. Kogo w Białymstoku zaprosił Pan do współpracy?

- Aktorów wybieraliśmy wspólnie z dyrektorem. Polegałem na jego opinii, zwłaszcza że nie znałem zespołu. Dwie główne role zagrają: Andrzej Beya-Zaborski, wypożyczony z Białostockiego Teatru Lalek, oraz Rafał Olszewski. Poza tym zobaczymy: Danutę Bach, Aleksandrę Maj, Agnieszkę Możejko, Franciszka Utko i Krzysztofa Ławniczaka. Farsa to moim zdaniem najtrudniejszy gatunek teatralny do realizacji, z punktu widzenia i aktora, i reżysera. Szkoda tylko, że jest tak niedoceniany przez krytykę, na szczęście lubiany przez widzów. Muszę powiedzieć, że choć mieliśmy bardzo mało

czasu na realizację spektaklu - ledwie ponad miesiąc - to jakoś się udało. W zasadzie jesteśmy gotowi. "Stosunki na szczycie" to sztuka jak znalazł na dzisiejszy czas.

Głównemu bohaterowi, urzędnikowi Brytyjskiej Komisji Wspólnego Rynku, który właśnie ma zostać jej przewodniczącym - przytrafia się wiele nieoczekiwanych historii, odmieniających jego życie. To niemal jak perypetie polskiego establishmentu - mamy właśnie czas, w którym otwierają się tajemnicze szafy, nagrywane są taśmy prawdy...

- Rzeczywiście, nie spodziewaliśmy się, że "Stosunki na szczycie" staną się tak aktualne. Cztery lata temu, kiedy przygotowywaliśmy je w Warszawie

- nie byliśmy jeszcze w Unii. Robiliśmy ten spektakl troszkę abstrakcyjnie - takie wariacje na temat Unii. I nagle okazało się, że dyplomaci unijni są bardzo ludzcy i bliscy nas. Tak ludzcy jak niemalże na "taśmach prawdy". A ostatnie wydarzenia dotyczące naszej polityki jeszcze bardziej uaktualniły tekst. Okazał się bardzo wpisany w rzeczywistość.

Od kiedy Pan reżyseruje?

- To już szósty sezon. Spektakl w Białymstoku to moje 18. przedstawienie premierowe, zrealizowałem 15 nowych tytułów. To głównie farsy, do czego zmusił mnie trochę aktorski los, trochę zapotrzebowanie teatru - przez długi czas byłem na etacie w teatrze Kwadrat, gdzie grywa się głównie komedie. W pewnym momencie odszedłem, bo chciałem zobaczyć, jak to jest, gdy jest się sobie sterem, okrętem, żeglarzem, a jednocześnie morzem. I zobaczyłem, że jest fajnie. Sam decyduję o swoich sprawach i o swoim czasie. Choć to też ma swoje gorsze strony - okazuje się, że teraz mam mniej czasu niż wtedy ,gdy byłem na etacie... Rozmawiała Monika Żmijewska

***

Jerzy Bończak

Ur. 1949 w Bieżuniu. Aktor teatralny, filmowy i telewizyjny. Absolwent PWST w Warszawie (1971 r.). Aktor warszawskich teatrów m.in. Nowego i Kwadrat, odtwórca postaci charakterystycznych, często drugoplanowych. Grał m.in. w "Misiu", "Alternatywach 4", "Konsulu", "Rozmowach kontrolowanych, "Ogniem i mieczem", "Tryumfie Pana Kleksa"; ostatnio -w serialach: "Klan", "Na dobre i na złe", "Plebania".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji