Baśniowa paryska miłość
"Cyganeria" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Operze Wrocławskiej. Pisze mis [Małgorzata Matuszewska] w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.
"Cyganeria" Opery Wrocławskiej jest lekka, zwiewna i zachwycająca. Warto się na nią wybrać, bo artyści są w świetnej formie.
Giacomo Puccini skomponował "Cyganerię" w 1896 r. Ewa Michnik - kierownik muzyczny - i Waldemar Zawodziński - reżyser przedstawienia - sprawili, że widz z rozkoszą zanurza się w świecie paryskiej bohemy. Bo jest i czego posłuchać, i na co popatrzeć. Spektakl zamykał ostatni sezon Opery przed remontem, w 1997 r. Zmienił się, ale nie zestarzał. Pieczołowicie odmalowano klimat paryskich lat 30. To zasługa twórców scenografii i kostiumów (znów Waldemar Zawodziński i Maria Balcerek). Wszystkie sceny rozgrywają się w ładnej, dobrze zakomponowanej scenografii, ale największe wrażenie robi ulica w Dzielnicy Łacińskiej. Wygląda jak z zimowej bajki. W pięknej scenerii słuchamy opowieści. O biedzie, w której żyją przyjaciele: malarz, pisarz, filozof, muzyk. O prawdziwej przyjaźni. O miłości i zazdrości. I o śmierci.
Największe brawa należą się subtelnej Ewie Czermak, śpiewającej przepięknym sopranem partię hafciarki Mimi. Świetnie wywiązała się z roli Musetty energiczna, zmysłowa Iwona Handzlik, debiutująca na wrocławskiej scenie. Nie ustępowali im panowie, przede wszystkim tenor Arnold Rutkowski (Rodolfo) i Maciej Krzysztyniak (bas-baryton, Marcello). Po remoncie Opera startuje w dobrym stylu.