Artykuły

Wszyscy śpią na tym wzgórzu

- Nie potrafię pracować nad utworem, który nie porusza we mnie jakiejś ukrytej struny. Przeczytałam na nowo wiersze Edgara Lee Mastersa i już wiedziałam, że chcę to robić. Siłą Mastersa jest to, że jego wiersze mają epicki charakter i oddając głos zmarłym, poeta opowiada także o tych, którzy żyją - mówi JOLANTA PTASZYŃSKA, reżyserka telewizyjnego spektaklu "Umarli ze Spoon River".

Rozmowa z Jolą Ptaszyńską, reżyserką spektakli "De Aegypto i "Umarli ze Spoon River":

Te dwa widowiska - na poły filmowe, na poły teatralne - mają dla pani kariery szczególne znaczenie. Za "De Aegypto" otrzymała pani wiele wyróżnień z paszportem Polityki na czele, a "Umarli ze Spoon River" będą prezentowani w prestiżowym poniedziałkowym paśmie Teatru Telewizji. Wiem też jednak, że dla pani to coś więcej niż zwycięskie zmierzenie się z poetycką materią tekstu. Te spektakle realizowała pani z ogromnym natężeniem własnych emocji.

- Po "De Aegytpo" posypały się propozycje pracy dla telewizji i teatru... Żadnej z nich nie przyjęłam, a moje artystyczne milczenie trwało dobrych kilka lat. Nie potrafię po prostu pracować nad utworem, który nie porusza we mnie jakiejś ukrytej struny. Pewnie mogłabym się zmierzyć z "obojętnym" tematem, może nawet zrealizowałabym udane przedstawienie, ale dla mnie sztuka to coś więcej niż rzemiosło.

Czego więc pani trzeba, by pojawiła się ta iskra?

- Sama nie wiem, a raczej wiem, choć nie do końca umiem nazwać... To jest jakiś mistyczny, nie boję się tego słowa, moment. Słowo, obraz, skojarzenie, które pociąga za sobą cały ciąg zdarzeń.

W przypadku "De Aegypto" był to wiersz Ezry Pounda, za którym powędrowała pani do "Egipskiej Księgi Umarłych".

- Taka księga składana była wraz z ciałem zmarłego Egipcjanina, a zawierała wszystkie mądrości, jakich potrzebował on po śmierci, by oczyścić duszę, ciało i zyskać spokój.

Widzów i krytyków zachwyciła forma widowiska, oparta na "ożywianiu" starożytnych reliefów. W spektaklu nie było jednak tekstu mówionego; wszystkie partie słowne zamieniła pani na pieśni, do których muzykę napisał Zbigniew Preisner.

- I na ekspresję ciała, wykonawcami "De Aegypto" byli bowiem tancerze z Teatru Ekspresji Wojciecha Misiuro. Wielką rolę odegrały też zdjęcia Tomasza Dobrowolskiego i Adama Sikory, cyzelujące nastrój w każdej sekundzie. Pamiętam, że to była dla nas wszystkich bardzo trudna realizacja, ale pamiętam też - a koledzy potwierdzają - że pracowaliśmy nie "jak w transie", tylko naprawdę w transie.

Czy ta sytuacja powtórzyła się przy "Umarłych ze Spoon River"?

- Może nie w takim nasileniu, ale to też było fantastyczne przeżycie artystyczne, choć tym razem inspiracja przyszła z zewnątrz. Niezależny producent Jacek Gwizdała, znający moje wcześniejsze widowiska poetyckie, przesłał mi tę propozycję. Przeczytałam na nowo wiersze Edgara Lee Mastersa i już wiedziałam, że chcę to robić... Z 244 historii, opowiadanych przez zmarłych obywateli miasteczka Spoon River, wybrałam kilkadziesiąt losów, które w trakcie spektaklu przenikają się i dopełniają. To historie małżeństw, rodzeństw, ale także przedstawicieli władz i zależnych od nich zwykłych ludzi. Siłą Mastersa jest to, że jego wiersze mają epicki charakter i oddając głos zmarłym, poeta opowiada także o tych, którzy żyją. Motywem przewodnim spektaklu uczyniłam wiersz, który zaczyna się słowami "Wszyscy, wszyscy śpią tu na wzgórzu". Obok słów w spektaklu wielką rolę odgrywa muzyka, której kompozytorem jest Sebastian Kondratowicz.

Fascynuje panią granica między życiem i śmiercią?

- Każdego fascynuje, choć u jednych wiąże się z niepokojem, a u drugich z wiarą w porozumienie z tymi, którzy już odeszli.

Zrealizowała pani "Umarłych ze Spoon River" w nieczynnej dziś hucie "Kościuszko", w Chorzowie. Swoją drogą to miejsce zaczyna być wręcz oblegane przez filmowców... Czym ujęło panią?

- Odkrył je Adam Sikora, który i tym razem czuwał nad stroną wizualną widowiska. Miejsce jest idealne - zawieszone pomiędzy życiem a śmiercią, bo miejsca przecież też rodzą się i giną. Jorge Luis Borges napisał kiedyś opowiadanie o pisarzu, który nie wiedział, że umarł. Dalej siedział przy swoim biurku i dalej pisał, tylko przestrzeń wokół niego powoli zanikała, ubożała i stawała się przezroczysta. Klimat zamkniętej huty wydawał się nam najbardziej trafną, naturalną scenografią - ona jeszcze stoi, ale powoli zanika, rozsypuje się i odpływa w niebyt. W takim miejscu zmarli ze Spoon River na pewno czuli się jak u siebie...

* * *

"Umarli ze Spoon River"

Podwójny portret

Spektakl Teatru Telewizji pt. "Umarli ze Spoon River" to historia społeczności małego miasteczka, opowiadana przez jego zmarłych obywateli. Cykl wierszy Edgara Lee Mastersa obejmuje historie kilkuset bohaterów, ale Jola Ptaszyńska - reżyserka spektaklu - wybrała tylko tych, których relacje nakładają się na siebie. Pomiędzy ich historie wplotła utwory o charakterze uniwersalnej refleksji filozoficznej. Paradoksalnie, z ulotnych wierszy powstał spójny epicki portret świata zmarłych i żywych, połączonych w jedność miejscem zamieszkania i tradycją. Scenariusz przedstawienia powstał głównie w oparciu o polski przekład wierszy Mastersa, dokonany przez Michała Sprusińskiego i ma charakter widowiska słowno-muzycznego.

W "Umarłych ze Spoon Ri-ver" gra ponad trzydziestu najlepszych polskich aktorów, m.in.: Joanna Szczepkowska, Joanna Żółkowska, Daniel Olbrychski, Zbigniew Zamachowski, Jerzy Trela, Olgierd Łukaszewicz, Jan Englert, Jerzy Radziwiłowicz, Jan Peszek, Radosław Pazura i Krzysztof Globisz.

Widowisko pokazane zostanie w programie pierwszym Telewizji Polskiej (w paśmie Teatru Telewizji) 29 stycznia 2007 roku.

"De Aegypto"

Wędrówka w zaświatach

Gdy umiera Egipcjanin, jego ciało poddane zostaje rytualnemu oczyszczeniu i balsamowaniu, a dusza staje przed obliczem Ozyrysa i 42 najwyższych sędziów. Przed boski tron prowadzi zmarłego Horus, uczynki podsądnego waży zaś Anubis z głową szakala. Na jednej z szal czułej wagi złożone zostaje serce Egipcjanina, na drugiej Prawda. Bóg Tot pilnie baczy, czy równowaga nie zostaje zakłócona. Ale zmarły nie może być całkiem bezbronny, bo przecież i bogowie bywają omylni... Żywi zaopatrzyli go w Księgę Umarłych, w której spisali nie tylko zaklęcia, chroniące przed niewygodami w pośmiertnej wędrówce, ale i modlitwy, obłaskawiającej gniew bogów.

Piękne, poetyckie widowisko "De Aegypto" w reżyserii Jolanty Ptaszyńskiej, zrealizowane zostało w 1995 roku w ogromnej hali nieczynnego już wtedy Poltelu. Spektakl obrazuje wędrówkę zmarłego w zaświatach, w których towarzyszą mu postacie charakterystyczne dla religii i kultury starożytnego Egiptu. W "De Aegypto" wystąpił Teatr Ekspresji Wojciecha Misiuro.

Spektakl, firmowany przez Telewizję Polską, będzie można obejrzeć 25 listopada 2006 roku, w katowickim kinoteatrze Rialto, w ramach przeglądu "Artystyczny Śląsk".

Na zdjęciu: Huta "Kościuszko" w Chorzowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji