Artykuły

Szajna

Określano sztukę jako coś "pięknego", "przyjemnego", "wyzwolonego" lub "godnego zapamiętania". Człowiek jest podmiotem i - choć brzmi to patetycznie - świata świętością. Kształtowanie jego wyobraźni jest obowiązkiem a nie tylko przywilejem ludzi zajmujących się sztuką. Józef Szajna, "Materia spektaklu"

Szajna nie jest twórcą-ekscentrykiem w stylu Salvadora Dali, który zasłynął pojawieniem się w gmachu opery w stroju kąpielowym. Szajna nie uprawia również publicznej wiwisekcji swej psychiki jak Tadeusz Kantor. Szajna nie założył artystycznego zakonu jak Jerzy Grotowski. Ale zarazem jest Szajna każdym z nich po trosze. Z Dalim łączą Szajnę surrealistyczne pomysły scenograficzne i malarstwo. Z Kantorem skłonność do teoretycznych ujęć twórczości, przekraczanie progu sztuki czystej, droga od malarstwa poprzez zdarzenie plastyczne do teatru. Z Grotowskim pasja poszukiwawcza nowych wartości, przekraczania utartych granic teatru, a także uprawianie sztuki jako sposobu życia.

Wszystkie te pokrewieństwa nie oznaczają jakiejkolwiek wtórności. Szajna jest przede wszystkim sobą. Artystą gorącym, szukającym tego, co nowe, nieznane, lekceważącym nawet własne osiągnięcia. Jest twórcą - humanistą, który całym swoim dziełem zaświadcza wyznawaną ideę społecznego aktywizmu. "Autentycznym bohaterem jest ten, który nie znosi bierności" - mówił kiedyś i zdanie to można uznać za kredo artysty.

Kto łamie utarte przyzwyczajenia, musi liczyć się z oporem. Szajna podjął to ryzyko. Nazywano go dyletantem, efekciarzem, szaleńcem podkładającym ogień pod szacowną świątynię teatru. Wyklinano za brak szacunku dla słowa, biadano nad losem terroryzowanych aktorów sprowadzanych do roli rekwizytu. Szajna zachwycał i denerwował. Wraz z zastępem przeciwników rosły szeregi zwolenników. I to był właśnie największy sukces jego teatru: nie pozostawiał nikogo obojętnym.

Po dziesięciu latach kierowania warszawskim Teatrem-Galerią "Studio" Józef Szajna zrezygnował z gabinetu dyrektorskiego na drugim piętrze Pałacu Kultury. Opuścił stworzoną przez siebie scenę - ośrodek sztuki w momencie pełnego jej rozkwitu i ugruntowania niekwestionowanej pozycji na mapie kulturalnej Polski, a nie będzie w tym przesady, jeśli doda się, że i niekwestionowanej pozycji w Europie. Więcej nawet: zagraniczne sukcesy Szajny i jego zespołu utorowały drogę dla społecznej akceptacji jego poszukiwań teatralnych przez publiczność warszawską, zrazu obserwującą sceptycznie poczynania artysty plastyka na dyrektorskim stołku w teatrze.

Droga Szajny do własnego teatru-galerii wiodła przez lata współpracy z Krystyną Skuszanką i Jerzym Krasowskim w nowohuckim Teatrze Ludowym. Z tamtych czasów zapisała się w pamięci scenografia Szajny do inscenizacji "Myszy i ludzi" według Steinbecka. Posłużył się wówczas artysta surrealistycznym skrótem: nad opadającą ukośnie sceną zawiesił monstrualne kłody drzewa, tworząc ciężki nastrój grozy.

Ważkim doświadczeniem stała się współpraca Józefa Szajny z Jerzym Grotowskim. Wspólnie przygotowali inscenizację ,,Akropolis". Szajna odwołał się w tej inscenizacji do swoich tragicznych doświadczeń oświęcimskich. Pisał o tym spektaklu Zenobiusz Strzelecki: "Akropolis" inscenizowane (...) jako cmentarzysko współczesnej ludzkości - to znaczy obóz koncentracyjny - wyzwoliło w Szajnie widmo Oświęcimia. Rury prawdziwe, zardzewiałe stają się znakami słupów, ogrodzenia, kominów, pieców krematoryjnych, ciężarami noszonymi przez więźniów".

Potem przyszły lata samodzielnego kierowania Teatrem Ludowym w Nowej Hucie. Największy rozgłos, także o posmaku skandalu, przyniosła Szajnie w tamtym okresie inscenizacja "Rewizora" Gogola. Wbrew tradycji sztuka Gogola nie uzyskała tym razem formy mieszczańskiej tragikomedii. Stała się raczej galerią groźnych postaw, przestrogą przed odczłowieczeniem.

Tworząc warszawski Teatr "Studio" miał więc za sobą Józef Szajna lata znaczącej obecności w teatrze polskim. Tym razem przystępuje jednak do realizacji nowej koncepcji. Z wolna pod jego kierownictwem "Studio" staje się czymś więcej niż tylko jeszcze jednym teatrem warszawskim, nawet tak wyraźnie niekonwencjonalnym i uporczywie poszukującym odmiennych rozwiązań artystycznych. A przecież już to wystarczyłoby, aby dziesięciolecie Szajny uznać za jedno z najpłodniejszych okresów odkrywania nowych możliwości teatru. Działalność praktyczna "Studia" stała się bowiem niewydumanym teoretycznie, ale sprawdzonym scenicznie dowodem na samodzielność teatru jako dyscypliny sztuki. W "Studio" na plan pierwszy wysunęła się warstwa plastyczna spektaklu, a z biegiem lat dochodzono do harmonii bogatego języka teatralnego, w którym akcji plastycznej, muzycznej przypadła rola nadrzędna.

Szajna nie poprzestał na wypróbowaniu możliwości teatru. Stworzył ośrodek sztuki współczesnej, swoiste laboratorium poszukiwań i konfrontacji. W utworzonej przy teatrze Galerii odbyły się dziesiątki pokazów, wystaw, dyskusji, sporów. Prezentowano niemal wszystko, co nowe, włącznie ze spektaklem francuskiego Teatru Video na przeglądzie filmów studia eksperymentalnego telewizji kończąc. Powstała znacząca kolekcja polskiej sztuki współczesnej.

Teatr stał się również siedzibą Studium Scenograficznego warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. To już teren pracy pedagogicznej, ale i warsztatowej. Wielu bowiem młodych artystów zyskało w "Studio" możliwości debiutu. Było tu również miejsce dla prób reżyserskich filmowców i aktorów. Starczyło także pola dla tzw. teatru repertuarowego. Wystawiano wszak u Szajny i "Króla Jana" Szekspira, i "Medeę" Eurypidesa, "Gigantów z gór" Pirandella.

Rzecz paradoksalna poniekąd: teatr, którego nazwa zrosła się z nazwiskiem Józefa Szajny, nie był nigdy teatrem jednego artysty. Reżyserowali tutaj m.in. Helmut Kajzar, Stanisław Różewicz, Leszek Czarnota, Zbigniew Wróbel, Bohdan Poręba, Irena Jun, Lidia Zamków, Henryk Baranowski. Oferując różnym twórcom warsztat pracy Szajna bronił się przed sklasycznieniem. Dzięki temu teatr-galeria pulsował różnymi pomysłami, i choć nie obywało się bez porażek, był żywym ośrodkiem sztuki.

Indywidualność artystyczna Szajny sprawiała, że "Studio" dostarczało swoim widzom wielu niespodzianek. Artysta wymykał się jednoznacznej klasyfikacji, walczył z etykietkami, które dolepiała mu krytyka, usiłował pracować wbrew sobie. A jednak osobowość Szajny powodowała, że mówiło się o jego stylu, o cechach charakterystycznych twórczości. "Każde widowisko - zwierzał się Józef Szajna przed kilku laty w wywiadzie dla "Walki Młodych" - robię przeciw sobie, przeciw Szajnie z poprzedniego przedstawienia. Czy są jednak mimo to podobne? Może decyduje o tym przyjęta przeze mnie hierarchia elementów widowiska. Interesuje mnie zestawienie człowieka z jego uprzedmiotowieniem, wyrażające się w spektaklu współpartnerstwem aktora z rekwizytem. Ale przede wszystkim interesują mnie idee: rola sztuki w życiu społecznym to temat "Witkacego", protest przeciw gwałtowi - "Repliki", przeciw pasywności - "Gulgutiery". W swoich inscenizacjach przestaję mówić o dramacie jednostki, mówię o dramacie w zbiorowości. Oczywiście mój teatr niczego nie wyjaśnia, ale pokazuje, stawia problemy i pytania".

Ta autocharakterystyka określa istotę metody twórczej Szajny. Najbardziej ważkim jej elementem jest ideowa opozycja wobec bierności, a zarazem dążenie do porządkowania skomplikowanej materii świata. Artysta traktuje sztukę jako typ wypowiedzi, która umożliwia, ba! zobowiązuje do wyprzedzania życia, do zmniejszania dystansu między znanym i nieznanym. Dlatego uprawia sztukę jako zajęcie doraźne, związane ze swoim czasem, rodzące się z dnia na dzień. Awangardowość poczynań Szajny nie jest więc szukaniem nowych rozwiązań w izolacji od rzeczywistości, ale przeciwnie: jest uporczywym odkrywaniem tego, czego jeszcze nie wiemy, czego nie umiemy nazwać. W ten sposób artysta zbliża się do badacza, jego twórczość nosi znamiona pracy poznawczej.

Wyznawane zasady pracy twórczej znalazły swoje pełne ucieleśnienie w najważniejszych dokonaniach Józefa Szajny. W ostatnim dziesięcioleciu na czoło tych dokonań wysuwają się trzy realizacje: "Replika", "Dante" i "Majakowski". Spośród nich "Replika" uzyskała największy światowy rezonans wywierając wpływ na dziesiątki twórców, a co najważniejsze: wszędzie, gdzie była prezentowana, wzbudzając głęboki wstrząs moralny. "Replika" Szajny, pokazana na Festiwalu w Guanajuato - pisał dyrektor tego festiwalu Antonio Lopez Mancera - a następnie w Meksyku, stają się nowym źródłem inspiracji dla eksperymentalnego teatru awangardowego. Rzekłbym, że dzięki szczególnemu dramatyzmowi "Repliki" - wywarła ona większe na nas wrażenie aniżeli Grotowski. Szajny identyfikowanie się ze śmiercią ma wiele wspólnego z meksykańską koncepcją, zakładającą konieczność śmierci, żeby się odrodzić. Szajna - to oznacza dziś cały etap w teatrze meksykańskim. Ale może najtrafniej ujął sens tego wydarzenia polski krytyk, August Grodzicki: Z tym wielkim tematem teatr i literatura dramatyczna - nie tylko w Polsce - pasowały się niejednokrotnie i zawsze w końcu okazywały się bezsilne... To co zrobił Szajna jest dziełem najdoskonalszym, najgłębiej poruszającym.

"Replika" jest dziełem wywiedzionym z osobistych doświadczeń oświęcimskich Józefa Szajny, ale zarazem dziełem zwracającym się do zbiorowej pamięci hekatomby II wojny światowej. Nie nosi znamion sztuki martyrologicznej. Jest namiętnym protestem artysty przeciw gwałtowi zadawanemu człowiekowi, przeciw upodleniu i koszmarnej degradacji, destrukcji, którą przyniósł światu faszyzm. Ale jest jednocześnie ostrzeżeniem, projekcją widma zagłady, jakie grozi światu nękanemu przez, wojny, terror i nienawiść.

Dzieło Szajny przechodziło przeobrażenia, rozwijało się w czasie, aby uzyskać kształt artystyczny porażający swoją wymową. Zaczynem do narodzin "Repliki" była zrealizowana w roku 1970 w krakowskim salonie Biura Wystaw Artystycznych aranżacja przestrzenna. Było to dzieło demaskatorskie, oskarżycielskie. Pisano wówczas słusznie, że każdy nieomal przedmiot tej aranżacji krzyczy, że kompozycja osacza odbiorcę, który staje się nagle elementem niemego spektaklu. Już wówczas wizja plastyczna sugerowała możliwość zbudowania akcji. Tak się stało. Po kilku kolejnych prezentacjach, Szajna przygotowuje kolejną kompozycję przestrzenną. Nosi już ona nazwę "Repliki". To już coś więcej niż reminiscencja, niż obowiązek przypominania. To wypowiedź przeciw, gwałtowna polemika, replika właśnie. Na festiwalu teatralnym w Edynburgu artysta ożywia swoją kompozycję przez wprowadzenie grupy polskich i angielskich aktorów. Nieruchoma do tej pory "Replika" przekracza próg widowiska - misterium bólu. Angielski krytyk napisał wówczas: "Wyszedłem po spektaklu z uczuciem, że brawa publiczności były tak niestosowne, jak brawa w kościele w chwili Podniesienia". W rok później po kolejnych mutacjach odbywa się polska prapremiera "Repliki". Od tego czasu rozpoczyna się pochód spektaklu przez całą Polskę i wiele krajów świata, zawsze i wszędzie budząc szacunek dla teatru, który tak głęboko pojmuje swoje zaangażowanie.

"Repliki" opisać nie można. Na tym polega jej wielkość. Wielkie słowo, które oferuje artysta - milczenie działa najsilniej. Każdy komentarz narażony jest na spłycenie. Bogactwo montażu przedmiotów, aktorów, światła, muzyki, nieartykułowanych dźwięków sumuje się w osobistej wrażliwości widza.

Kolejne wielkie dzieło Szajny - "Dante" zwraca się w innym kierunku, choć jak zawsze interesuje artystę kondycja człowieka, sens jego egzystencji, jego godność. Porzuca tym razem Szajna swój programowy antyestetyzm budując wizje plastyczne pełne harmonii, wibrującej gry świateł, alegorii życia i przemijania. Poemat Dantego staje się pretekstem do wypowiedzi o życiu i śmierci, o trwałości i kruchości człowieka. Zwracając się w stronę uniwersalnych wartości, artysta zadaje pytanie: kim jest człowiek, i jakby wbrew ponadczasowym odniesieniom wymusza refleksję odbiorcy nad swoim losem, nad swoim tu i teraz, proponuje mu rozmowę o sobie samym.

"Majakowski", kolejny w cyklu wielkich spektakli nawiązujących do wybitnych postaci sztuki europejskiej ("Witkacy", "Dante", "Cervantes") jest powrotem w stronę antyestetyzmu, ale zarazem próbą pełniejszego spożytkowania słowa poetyckiego. W centrum uwagi staje pytanie o miejsce poety w świecie, a podstawowa konfrontacja dokonuje się między rewolucyjnym słowem poety a hydrą drobnomieszczaństwa. "Majakowski" jest namiętną wypowiedzią przeciw drobnomieszczańskiemu ideałowi życia w ciepełku, przeciw wynaturzeniom biurokracji.

Spektakl odwołujący się do poezji barda rewolucji bodaj najsilniej w twórczości Szajny wyraża jego ideę sztuki doraźnej, niemal interwencyjnej. Widowisko otwiera końcowy fragment "Pluskwy" - tragiczne rozpoznanie przez Prisypkina w obywatelach przyszłości bratnich, neomieszczańskich dusz. - Zamyka inscenizację pytanie Naczdyrdupsa z "Łaźni": "czyżbyście chcieli przez to powiedzieć, że ja i mnie podobni jesteśmy niepotrzebni dla komunizmu?!" Sceniczny portret poety staje się dzięki temu nie tyle historycznym konterfektem, ale współcześnie wygłaszanym memento dla tych, którzy strojąc się deklaratywnie we frazesy hołdują w istocie egoistyczno-konsumpcyjnym idejkom. Opadające pod koniec spektaklu na całą szerokość sceny czerwone płótno, czytelny symbol komunistycznej przyszłości, jest zarazem nieprzekraczalną granicą dla Naczdyrdupsa. Tacy ludzie nie zbudują komunizmu, historia skaże ich na zagładę - powiada Majakowski. Od was zależy - dodaje Szajna - czy podzielicie los Naczdyrdupsa, po której stronie się znajdziecie. Umieszczone w teatralnym programie motto z Majakowskiego mógłby napisać Szajna:

Reflektorem

oświeć rampę wyblakłą

Akcja

Naprzód niech rwie się

w gorączce.

Teatr -

to nie zwyczajne zwierciadło,

lecz

szkło powiększające.

Kiedy w roku 1966 Szajna odchodził z Teatru Ludowego w Nowej Hucie, była to porażka. Jego koncepcja teatru awangardowego w robotniczym mieście nie spotkała się z szerokim uznaniem, wytykano mu dziwactwa i zrażanie nieprzygotowanego odbiorcy do teatru. Dziś opuszcza Teatr - Galerię "Studio" żegnany z żalem, nawet pewnym zdziwieniem, w atmosferze odniesionych sukcesów. Byłoby jednak nieuczciwością utrzymywać, że dziesięcioletnią dyrekcję Szajny w "Studio" znaczyło pasmo nieprzerwanych sukcesów. Zdarzały się tu pozycje chybione, nieporozumienia, takie jak choćby "Komu bije dzwon" (reż. Lidia Zamkow) czy "Medea" (reż. Hanna Skarżanka). Korzystając z dobrego prawa gospodarza Szajna niekiedy zbyt liberalnie oddawał swoim gościom do dyspozycji warsztat pracy. Z natury przeciwnik wymuszania racji, a także tworzenia "szkół artystycznych", nie poddawał surowej weryfikacji prac innych twórców. Miewał też Szajna kłopoty z aktorami. Specyficzne wymagania i dyspozycje, konieczne dla osiągnięcia zamierzonego efektu, nie zawsze znajdowały najlepszych wykonawców, choć grono najbliższych jego współpracowników - aktorów z "Repliki" stworzyło dzieło bezbłędne. Także i w galerii zdarzały się pokazy mniej wartościowe. Co by jednak nie rzec, parafrazując meksykańskiego krytyka, Szajna stanowi całą epokę w polskim teatrze.

Odchodzi w zgodzie z własnymi zasadami. Raz jeszcze przywołajmy fragment wywiadu dla "Walki Młodych" sprzed kilku lat: "Powątpiewam w wielkość własnego dzieła, jak również podważam opinie o sobie samym. Nie na tym bowiem polega sens mojej pracy. Działam doraźnie, nie tylko spontanicznie. Można więc powiedzieć, że jestem człowiekiem marnotrawnym. Nie zaliczam swoich prac do osobistych osiągnięć. Praca, którą zakończyłem, w zasadzie przestaje mnie interesować. Podejmuję następne działania. Z osobistej ciekawości, z osobistej konieczności poznania własnych możliwości. Na tych zmaganiach opiera się moja wszelka działalność".

Szajna Józef, ur. 1922. Malarz, scenograf, reżyser. W czasie wojny więzień Oświęcimia i Buchenwaldu. Z wykształcenia plastyk. Debiut scenograficzny w roku 1953 w Opolu ("Sprawa rodzinna" Lutowskiego). W latach 1963-66 dyrektor Teatru Ludowego w Nowej Hucie, w latach 1967-70 scenograf Starego Teatru w Krakowie, w latach 1972-82 dyrektor Teatru-Galerii "Studio".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji