Artykuły

Scena Szajny

Na początku lat siedemdziesiątych Teatr Studio był bez wątpienia najbardziej szokującym zjawiskiem w życiu teatralnym Warszawy. Kolejne premiery wzbudzały nie tylko rosnące zainteresowanie, ale także rozpalały emocje.

Szajna fascynował i oburzał, zachwycał i wstrząsał. Kolejne premiery zapisywały się jako przyspieszone lekcje awangardy, jako kolejne etapy dojrzałej nauki o istocie sztuki i życia. "Witkacy" - "Gulgutiera" - "Replika" - "Dante" - "Cervantes". Bodaj najwspanialszym, bo najskromniejszym i najintensywniejszym przedstawieniem okazała się "Replika", plastyczna opowieść o ziemskim piekle. Pisał o niej August Grodzicki: "Z nieruchomego kopca wyciąga się jakaś ręka, łapczywie chwyta porzucony kawałek chleba. Potem wygrzebuje się cały człowiek w workowych łachmanach, inni ludzie ostrzyżeni i bosi. Umarli zmartwychwstają, w zachwycie dzielą się grudkami ziemi jak relikwią. Z kupy śmieci wydobywają straszliwie pokaleczone kukły, amputowane kadłuby, zmasakrowane maski. Ożywiają je w potwornym wysiłku, ratują w nich strzępy życia, dziewczyna, matka, kobieta w ciąży i tłum innych postaci. Wśród straszliwych wraków ludzkich rozgrywa się piekło obozu zagłady, w którym rządzi nadczłowiek-robot morderczą dyscypliną, okrucieństwem męki i zniszczenia".

Niektóre sceny z teatru Szajny zapamiętaliśmy na zawsze. Jak znak ikonograficzny pozostało w pamięci toczące się po scenie koło z rozpiętą na nim sylwetką Dantego, czy poruszony pierwszym oddechem, martwy z pozoru, śmietnik w "Replice". Ale ze zdumieniem stwierdzamy fakt, że z tymi obrazami nie kojarzą się nam żadne słowa, że ich kontekst jest absolutnie dowolny, że wyemancypowały się one z wszelkich znaczeń literackich i teatralnych - pozostały samodzielnymi znakami plastycznymi.

Szajna swe zadziwiająco piękne i mądre kompozycje plastyczne budował przez kilka, czasem kilkanaście minut jak "żywy obraz". Aktorzy znosili potrzebne rekwizyty, ustawiali je, sami formowali się w znak plastyczny. I Szajna mówił: stop. Taki skończony obraz trwał przez długie chwile nieruchomy: utrwalone panneau, które pozostaje w pamięci widza znakomicie komunikatywnym symbolem. Ale to już przeszłość...

Dziś, w 10 roku istnienia Studia, Józef Szajna odchodzi na emeryturę. Mówi: "Kiedy obejmowałem Teatr Studio, koledzy ze Związku Plastyków żartowali - Józek, aby ci to wszystko wyszło, wymalujemy wszystkie kolumny na różowo. Wypociłem tutaj z siebie dużo soli, ale mam przyjemność dużej intensywności, jaką przeżyłem. Ta trzecia dekada, trzeci etap pracy był bardzo samodzielny. W sukcesach nie liczą się trudności i przykrości, których było bardzo dużo. Mam satysfakcję, że zostawiam po sobie ślad.

Centrum powinno być instytucją wyzwalającą siły kreatywne - dodaje. - Powinny tu być i debiuty, i warsztaty, i prapremiery - ciągły napływ nowych łudzi bezpośrednio po szkole: aktorów, scenografów, reżyserów. Tutaj powinno pachnieć młodością. Niech to będzie Pałac Kultury na świeżo odmalowany, a nie zabytek architektoniczny, czy pomnik wdzięczności".

Na razie jeszcze Studio oddycha twórczością Szajny. Przygotowuje się, by reprezentować Polskę w tegorocznym Teatrze Narodów w Sofii ("Dante", czerwiec 1982) Teatralni kronikarze wyliczyli skrupulatnie, że ten wyjazd zamknie 10-letnią statystykę zagranicznych wojaży 32 wyprawami do 20 krajów świata, zaś liczba zagranicznych widzów Teatru Studio sięgnie 84 tysięcy.

Natomiast 29 marca w Centrum Sztuki odbędą się główne uroczystości z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, organizowane tu z inicjatywy władz miasta i polskiego ośrodka ITI. Dobra to bowiem chwila, by uczcić odchodzącego dyrektora Szajnę, by podsumować jego 30-letni dorobek. Niewielu artystów poszczycić się może tak szerokim rezonansem ich działalności. Niewielu tak serdecznie i, konsekwentnie myśli o miejscu artysty we współczesnym społeczeństwie.

"Sami siebie zaniedbaliśmy - Szajna mówi to z żalem - nie zauważyliśmy, że podlegamy samoczynnej degradacji, że w wyniku tego samounicestwienia powstaje wcale nie wolność czy piękno, ale niedbalstwo zbudowane z lenistwa, z tego, że nam się czegoś nie chce. Nie rozumiem tego.

Najgorsza jest bierność; przekonanie, że to "się ma", że "się należy", i wszystko zaczyna gnić. Dlaczego ja młodym ludziom w ASP muszę stawiać noty: 5, 4 czy 3, a ludziom dorosłym i profesjonalistom - wszystko po równo? Wtedy następuje - irównanie w dół.

Człowiek zaangażowany spotyka się z biernością drugich. Czyżby tak źle z nami było - jako narodem, jako ludźmi?

Myślę, że dobra atmosfera do pracy została zagubiona we wszystkoizmie teatralnym.

Zagubiona przez ludzi. Coraz rzadziej widziałem aktora u siebie, w teatrze. On miał głowę zawróconą rzeczami zupełnie pozateatralnymi. Aktor rzucił się nieprzytomnie w telewizję i film. Rzucił się w różnego rodzaju chałtury. Pobudzona została nadmierna chciwość. Dlatego coraz trudniej było utrzymać wśród ludzi atmosferę. współpracy. Mentalnością, myśleniem byli oni bowiem poza zawodem. Nie chcę tego odnosić do mego zespołu, ale to dotyczy aktorstwa w Polsce".

Obserwując działalność Szajny w momencie odchodzenia i przekazywania schedy, nie można oprzeć się wrażeniu, że chciałoby się widzieć tyle zapału i energii u dyrektorów obejmujących swe stanowiska, u ludzi rozpoczyna­jących pracę, co u tego - kończącego.

Jakaś siła żywotna tkwi w teatrze Szajny. Przemawia dziś - podczas jubileuszu - owymi utrwalonymi na zdjęciach panneaux z dawnych przedstawień. Przypominają się całe sceny. Jak ta chociażby, z "Dantego", gdy na długi, wysunięty w publiczność pomost wychodziły na biało ubrane niewiasty z ogromnymi miednicami, w których była zwykła woda. Kobiety zwracały się do widzów z wezwaniem: "Umyj ręce!" podsuwając skwapliwie miednice. Pamiętam zakłopotanie zdezorientowanych ludzi. Umyć - nie umyć... i przedłużającą się chwilę osobliwego oczyszczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji