Artykuły

"Dante" Szajny wskrzesza pamięć Oświęcimia

Korespondencja z Bonn specjalnie dla "Trybuny Robotniczej"

Sam autor przystępując do prób nie przypuszczał jak wiele znacząca będzie premiera jego sztuki. Tu, na zachodnioniemieckiej ziemi Józef Szajna wraz z warszawskim teatrem "Studio" przybył do Essen w listopadzie ub.r. z "Repliką". Spektakl w jego reżyserii z doskonałą scenografią a także wystawą noszącą charakterystyczny tytuł: "Reminiscencje" przyniósł oczekiwany sukces. Sukces ten postanowił miejscowy teatr "Opernhaus" wykorzystać dla przełamania własnego kryzysu. Stara dyrekcja odeszła, nowa przyszła. Zespół zmienił się. Młodzi ludzie o niewielkim jeszcze doświadczeniu, choć dużych ambicjach, nie mogli sami dźwignąć zadania. Postanowiono wykorzystać powodzenie, jakie zdobył polski twórca i przetworzyć je razem z nim we własny udany debiut.

Józef Szajno podjął się zadania. Sztuką, która miała zdobyć publiczność stał się "Dante" - osobista wizja Apokalipsy w wydaniu autora, reżysera, scenografa i grafika w jednej osobie. I tak rozpoczęła się praca. Liczący niespełna 27 osób zespół zaufał polskiemu reżyserowi.

...Zespół trzeba było zdobyć - mówi Józef Szajna. - Nie tworzyć prób na zasadzie lekcji, przekonywać o swojej doskonałości i apelować do jej naśladownictwa. Chodziło o przekonanie młodego artysty, zrozumienie przez niego intencji autora tego z "Boskiej komedii" i tego, który przetworzył ją na swoje osobiste, przejmujące widowisko.

Cztery godziny dziennie próby przed południem, cztery godziny po południu, dwie co najmniej na zajęcia techniczne związane z budową scenografii. Razem dziesięć godzin dziennie ciężkiej pracy.

Nie był to zespół teatru Nowej Huty czy teatru "Studio" w Warszawie w lot chwytający intencje autora, rozumiejący je poprzez własne przeżycia, poprzez głęboką wrażliwość.

Młody, ambitny zespół teatru w Essen musiał zrozumieć dyscyplinę i swobodę, którą dawał reżyser i zrozumiał".

"Dante" - Józefa Szajny a raczej teatr Szajny przeniesiony w mury esseńskiego "Opernhaus" zmienił niemal oblicze całego gmachu. Wypełniała go grafika, malarstwo Szajny. Spektakl połączył się z jego zewnętrzną, jakże polską oprawą. Malarstwo collage, grafika. W hallu ogromna litera A - "Anfang" jak początek, "Apokalipsa" jak zagłada a na niej dwie żywe ale nie oddychające postacie Charona i Cerberusa, przewoźnika i psa, który strzegł wrót mitycznego piekła. Na scenie wszystko co Dante przekazał współczesności jawiło się barwnym, wymownym obrazem plastycznym, i ciężkie wrota piekielne, i symbole śmierci wiszące na ścianach i przewijające się stale koła i krzyże utożsamiające się z ziemią i drogą, którą człowiek przebywa.

Są w tym spektaklu dwie sceny - jest ich wiele - ale te dwie zapadają w pamięci. Pierwsza, gdy na scenie żyjący ładują na taczki martwych i towarzyszy temu przejmująca pieśń, której słowa przypominają Majdanek, Oświęcim, Treblinkę i scena niemal końcowa, kiedy to białe, czyste postacie ze sceny proszą, żądają lub przekonują obecnych na sali do obmycia rąk.

Sceny są przejmujące w swej przenośni historycznej i współczesnej wymowie. Zdawać by się mogło, że sięgną ręce do tych stalowych mis, by zanurzyć w nie dłonie i obmyć je. "Umyjcie dłonie" - słowa te brzmią długo w uszach nawet po zakończeniu spektaklu.

Premiera odbyła się dokładnie w 40 rocznicę wyzwolenia byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Bezpośrednio po generalnej próbie rozmawiałem z Friedrichem Karlem Johnnsenem, historykiem sztuki, który przed laty oglądał tamtego Szajce na biennale w Wenecji. Powiedział on: "Jest niezwykle trudno w kilku słowach o dziele Józefa Szajny mówić w sposób ostateczny. Wydaje mi się jednak, że "Dante" w jego wykonaniu wskazuje dobitnie, że problemy ludzi nie zmieniły się na przestrzeni wieków. Uważam, że jest to ważne również dla nas Zachodnich Niemiec, ponieważ sztuka według mojego przekonania, jakby w swoim stylu odnosi się do naszego dnia powszedniego. Problemy nasze być może są zbyt małe, ale są równie ważne i to nie tylko one same są ważne w życiu człowieka, w wymiarze "Dantego" jest ich uniwersalnie dosyć, aby walnym od wszystkich osobistych punktów widzenia ludzi poruszyć i dać im określony impuls."

Państwo Johnnsen zakupili "Reminiscencje" Szajny do swych zbiorów. Mają w nich m.in. dzieła wybitnych francuskich, włoskich, niemieckich i polskich malarzy i grafików. Na pytanie dlaczego właśnie ,,Reminiscencje" Szajny Friedrich Karl Johnnsen pragnął posiadać, otrzymałem odpowiedź: Dlaczego? To dzieło poruszyło nas nie tylko ze względów artystycznych ale także ze względu na swą wewnętrzną treść, jakby to powiedzieć, uczyniło nas uważnym w swym końcowym odczuciu mocniej niż zewnętrzny odbiór powiązało z niemieckim problemem Oświęcimia. Ciągle dochodziliśmy do wniosku, że ta historyczna wina, którą naród niemiecki przez Hitlera przyjął na siebie w sposób niezbędny prowadzić musi do przemyśleń i przewartościowań tego co zdarzyło się wówczas, nie tylko dla historyka i nie z powodów politycznych, ale należy sobie wyobrazić co za nieszczęścia miały wówczas tam miejsce. To jest to co wydaje mi się najważniejsze. Ze względu na nasze własne przeżycia i to co stało się naszym przeżyciem po zobaczeniu "Reminiscencji" spowodowało, że postanowiliśmy z żoną powiększyć nasze zbiory o dzieło Szajny, by twórczość jego przenieść do Zachodnich Niemiec. Uważaliśmy, że to nasze osobiste przeżycie, przetworzymy z korzyścią dla narodu polskiego. To jest moje zdanie. Jestem zwyczajnym człowiekiem, ale także jest moim głębokim przekonaniem i uważam to za ważne zadanie, by na najbliższe wieki ustanowić rzeczywistą przyjaźń miedzy Niemcami i Polakami. I sądzę, że "Reminiscencje" będą niewielkim, ale istotnym wkładem w to dzieło.

"Reminiscencje" Józefa Szajny eksponowane są obecnie w Muzeum Historycznym w Bochum.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji