Artykuły

Drabina do nieba

WEDŁUG biblijnej Księgi Rodzaju, Jakub, syn Rebeki i Izaaka: "gdy przyszedł do jakiegoś miejsca i chciał na nim odpocząć po zachodzie słońca, wziął jeden z kamieni, które leżały, a podłożywszy pod głowę swoją, spał na tymże miejscu. - I ujrzał we śnie drabinę stojącą na ziemi, a wierzch jej dosięgający nieba, i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących po niej, a Pana wspierającego się na drabinie i mówiącego mu: Jam jest Pan, Bóg Abrahama, ojca twego, i Bóg Izaaka. Ziemię, na której śpisz, tobie dam i potomstwu twemu. I będzie potomstwo jak proch ziemi; rozszerzysz się na zachód i na wschód, na północ i na południe; i będą błogosławione w tobie i w potomstwie twoim wszystkie pokolenia ziemi..."

Wyśniona przez Jakuba drabina do nieba pojawia się później w apokryfach i legendach z udziałem świętych, królów i zwyczajnych ludzi. Można wszak przypuszczać, że gdyby nawet Biblia nie odnotowała przypadku syna Izaaka w drodze do Haranu, to i tak ów pospolity, praktyczny przedmiot znalazłby ważne miejsce w symbolicznej ikonografii człowieka, w budowanym przez niego obrazie świata. Starsza od wynalazku koła, przez setki i tysiące lat drabina stosowana była do osiągania celów wielkich i małych, historycznych i codziennych. Przy jej pomocy wspinano się na mury atakowanych miast i wznoszono gotyckie świątynie, drabinami posługiwali się wieśniacy kładący strzechy na chałupach i malarze pokojowi. Zawsze przecież ta prosta konstrukcja wynosiła człowieka ponad ziemię, rzec można - zbliżała go do nieba, nie pozwalając zapomnieć o miejscu, z którego się wyszło. Symbolizowała ludzkie marzenia o drodze do sfer niebiańskiej doskonałości, a zarazem niejako jednała nas ze światem. Jeśli nawet w planie życia praktycznego drabina jest tylko drabiną, przedmiotem stosowanym dziś głównie przez strażaków oraz malarzy budowlanych i pokojowych, tudzież przez sprzątaczki, to jednak w pewnych szczególnych momentach metafizyka drabiny aktualizuje się i obecnie z mocą wręcz biblijną. Świadczy o tym przypadek Józefa Szajny w wenezuelskim Caracas, gdzie artysta przebywał ostatnio w 1983 roku.

Podejmowano go tam serdecznie - latynosi bezbłędnie odczytują sensy twórczości teatralnej i plastycznej Szajny - napomykając przy jakiejś okazji, że oto zbliża się dwusetna rocznica (1983) urodzin ich wielkiego "Libertadora", Simona Bolivara, twórcy wolnej Wenezueli, Kolumbii i Boliwii, a zatem zbliża się moment, który należałoby dobitnie upamiętnić - może pomnikiem? Oczywiście okazałym, proporcjonalnym do znaczenia legendarnej postaci, która dobrowolnie kilka miesięcy przed śmiercią, zrezygnowała ze sprawowania władzy, co jakby nie mieściło się i nadal obce jest południowoamerykańskiej tradycji politycznej. Szajna nie zastanawiał się długo: zaproponował wenezuelczykom wzniesienie pomnika w formie drabiny. O wysokości 44 metrów! "By Bolivar mógł odwiedzić swe miasto rodzinne w dniu własnych urodzin". Idea polskiego artysty natychmiast trafiła do przekonania gospodarzom, lecz do dziś bytuje w sferze pozamaterialnej, jako że kryzys gospodarczy nie ominął Wenezueli, a poza tym nastąpiła zmiana na stanowisku prezydenta kraju, co ma do rzeczy, ponieważ w sprawie takiego pomnika decyzje podejmowane są na takim właśnie, najwyższym szczeblu. Czy więc drabina Szajny wzbije się w niebo nad Caracas, nie wiadomo.

Wiadomo natomiast, że więcej szans na urzeczywistnienie projektu "drabiny do nieba" zarysowało się ostatnio w... Chełmie! Na ten temat rozmawiano niedawno, w połowie grudnia minionego roku, podczas otwarcia wystawy "Sylwetek" (environnement z 1976 r.) i innych prac plastycznych Szajny w "Galerii 72", działającej, jak powszechnie wiadomo, przy tamtejszym Muzeum Okręgowym, kierowanym przez Ryszarda Patkowskiego. Wizja "drabiny" na skwerku przed tą placówką, między ulicami: Lubelską i 1 Maja, wręcz rozgorączkowała dyrektora wspomnianej instytucji, choć konstrukcja chełmska miałaby tylko, powiedzmy, 20 metrów. Ale czy "tylko", skoro sam gmach muzeum sięga jakieś 10 metrów nad powierzchnię ziemi, okoliczna zabudowa jest na ogół piętrowa, a skwarek znajduje się na wysokiej skarpie? Sprawa metalowej drabiny w ogóle mogłaby nabrać w tym miejscu skomplikowanych treści, a to ze względu na bliskie sąsiedztwo świetnego architektonicznie kościoła popijarskiego z XVIII wieku. Jedne więc osoby tłumaczyłyby sobie obiekt jako symbol poznawczych ambicji człowieka, sięgających w Kosmos, inne - wedle Księgi Rodzaju, napomykającej o "Jakubowej drabinie". Przypadek chełmski mógłby zatem nadać żywy sens starej - a dziś mocno sfatygowanej - prawdzie, że sztuka łączy ludzi.

Szajna twierdzi, że pragnienie zrealizowania wielkiej "drabiny" w plenerze towarzyszy mu od lat. A my wierzymy artyście, ponieważ znamy jego głośne inscenizacje w teatrze "Studio", choćby "Gulgutierę" (1973), "Cervantesa" (1976) czy "Śmierć na gruszy" (1978), w których pojawia się drabina, niejedna zresztą. No i pamiętamy poza tym skromną konstrukcję, którą wystawił w pobliżu gmachu warszawskiej "Zachęty", w trakcie kolejnego Festiwalu Sztuki, by zlikwidować ją po zakończeniu imprezy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji