Artykuły

"Straszna mieszczka" na wesoło

"Moralność pani Dulskiej" napisała Gabriela Zapolska jako ostry, aktualny reportaż - tyle że w formie "piece bien faite" i z postaciami odpowiadającymi aktorskim "emplois" ówczesnego teatralnego zespołu. Od razu doceniono walory sceniczne tekstu: prapremiera odbyła się w miesiąc po powstaniu sztuki, 15 grudnia 1906 w Krakowie, a przedstawienie wyreżyserował Ludwik Solski.

Od tego czasu po utwór Zapolskiej sięgano często.

Bogate sceniczne dzieje każdego utworu powodują powstanie ustalonych sposobów grania niektórych ról. Zjawisko to jest równie częste, jak rzadkie są próby przełamywania tych schematów. Dulską grały zazwyczaj aktorki "charakterystyczne", odległe od emploi tragiczki i ideału klasycznej urody. W ich wykonaniu była to postać monolitycznie brzydka i zła. Deformacja psychiczna odpowiadała fizycznej. Nawet bardzo oryginalne interpretacje (np. w inscenizacji Perzanowskiej z 1934 roku) nie zdołały tego zmienić.

Nie wyłamała się też z tych ramek Maria Kaniewska reżyserując "Moralność pani Dulskiej" w warszawskim teatrze "Rozmaitości", tyle tylko, że wybrała skrajnie komediowy wariant schematu.

Tymczasem "dulszczyzna" nie polega na jaskrawych wynaturzeniach - to powszechnie spotykana postawa życiowa, której głównym elementem jest egoizm, okrucieństwo i ograniczenie umysłowe.

Zygmunt Hubner twierdzi w "Sztuce reżyserii", że najważniejszym etapem w tej pracy jest ustalenie obsady. Powierzenie roli Dulskiej Hance Bielickiej z góry przesądziło, że będzie to feerycznie wesoła komedia. Dziwna siła teatru sprawia, że silniejsza aktorska indywidualność zawsze zagarnia zarówno sympatię publiczności, jak i całą rację - bez względu na stanowisko autora, czasem nawet wbrew zamierzeniom reżysera. Bielicka swoim sympatycznym komizmem zlikwidowała należyty dystans do Dulskiej i uniemożliwiła publiczności logiczną i słuszną ocenę tej postaci.

Rola Dulskiej, brawurowo zagrana przez Bielicką w tonie farsowym, czy raczej kabaretowym to nade wszystko popis aktorstwa, które najmniej polega na żywiołowej vis comica, a głównie na wielkim, wypracowanym kunszcie i - czego tak brakuje młodym aktorom - uwrażliwieniu na reakcję publiczności. Ale na pewno nie można tej roli nazwać kreacją.

W rozważaniach nad dulszczyzną na pierwszy plan wysuwano jej najmniej groźną cechę - hipokryzję. U Dulskiej jest ona indywidualnie nasilona. Juliasiewiczowa, obdarzona nią w mniejszym stopniu, jest przecież ze swoją bezwzględnością o wiele bardziej "dulska". Postać Juliasiewiczowej, jeden z najlepszych kobiecych wizerunków w naszej dramaturgii, główny motor akcji dramatu, tradycyjnie już pomijana przez reżyserów i tym razem nie została zagrana jak należy: w wykonaniu Wandy Majerówny jest banalnie jednowymiarowa.

Właściwie wszystkie postacie ustawione zostały w "Rozmaitościach" według tych tradycyjnych, określonych wzorów. Postać Zbyszka Piotr Garlicki zagrał w oparciu o zasadę swobodnego, niczym nie hamowanego "luzu". Brak zwartej formy spowodował, że i w tej roli, obok strzępków sytuacyjnych bardzo przekonywających, wiele jest dysonansów i niekonsekwencji. Zbyszko w wykonaniu Garlickiego jest za bardzo oderwany od realiów swojej epoki. To, że łamie niektóre (!) normy, a innych przestrzega, jest ważnym znakiem przy budowaniu sylwetki tego domowego kontestatora. Ale to pretensja pod adresem reżysera.

Rola Felicjana Dulskiego to kwintesencja tragicznego i komediowego aktorskiego efektu. Witold Pyrkosz, zgodnie ze znaną receptą, powoli i umiejętnie buduje portret zahukanego safanduły. Erwin Axer powiedział kiedyś, że reżyseria, tak jak prawdziwe aktorstwo, polega na sztuce rezygnowania z efektu. Dlaczego nikt nie zdobył się na wygłoszenie słynnej kwestii Dulskiego np. w sposób czytelny jedynie dla widzów? Bo żaden aktor nie lubi, gdy się go pozbawia scen opartych na błyskotliwych słowach. Niestety większość aktorów wagę i wielkość roli mierzy ilością tekstu. Winę ponosi za to wszystko to, co nazywamy praktyką teatralną...

Podsumowując, ta komercjalna i nieodkrywcza, ale fachowo zrobiona przez Marię Kaniewską "Moralność pani Dulskiej" może być instrukcją, jak indywidualne predyspozycje aktorów "wpasowywać" w kształt roli i spektaklu. W wypadku Hesi (Anna Sobik), Meli (Maria Kalinowska), Tadrachowej (Halina Jezierska), Lokatorki (Wiesława Kwaśniewska) - połowa efektu roli to zasługa reżysera. Rola głównej uciśnionej - Hanki, jedynej postaci, która podlega dramatycznej metamorfozie (w pewnym okresie tę gwałtowną przemianę interpretowano jako "budzenie się w niej świadomości klasowej proletariatu") w wykonaniu Magdy Celówny wypadła najbardziej blado. Postaci pozytywne zawsze trudniej zagrać i są mniej efektowne od "czarnych charakterów". Jak w życiu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji