Artykuły

Pan(owie) i Pani(e) Smith

Mało popularny hotel gdzieś poza miastem. Dwie małżeńskie pary planujące w sielsko-wiejskiej scenerii złamać przysięgę wierności. Wścibski i przebiegły portier. I mnóstwo drzwi, przez które można uciekać, wpadać, podglądać, podsłuchiwać, zakradać się i trzaskać nimi do woli. Brzmi banalnie? Być może, jednak istotą dobrej farsy nie jest wcale zawiła i zaskakująca fabuła, lecz sposób, w jaki jest ona widzowi podana.

A Jarosławowi Tumidajskiemu, który przeniósł na deski Teatru Wybrzeże farsę Dereka Benfielda, udało się zaserwować publiczności pokaźną porcję przedniej rozrywki. Świetnie skomponowanej i bardzo dobrze zagranej, której żywiołowość, soczystość i szybkość skutecznie odciągają uwagę od prostoty samej fabuły.

Ostatnie tygodnie sezonu ogórkowego to w tym roku dla Teatru Wybrzeże okres bardzo intensywny. Końcówka sierpnia w gdańskim teatrze to czas aż trzech (!) prapremier. Pierwszą z nich - "Akt równoległy" w reżyserii Jarosława Tumidajskiego - pokazano 16 sierpnia na deskach Sceny Letniej w Pruszczu Gdańskim. W sezonie przedstawienie grane będzie na Scenie Malarnia w Gdańsku.

"Rzeczy proste są zwykle najzabawniejsze" - zauważył brytyjski mistrz farsy Ray Cooney (z powodzeniem zresztą wystawiany na deskach Teatru Wybrzeże) i ta prosta obserwacja ma swoje potwierdzenie w przedstawieniu Jarosława Tumidajskiego. Przepis na intrygę jest tu bowiem, jak wcześniej zaznaczyłam, mało zawiły. Pan Smith jest znudzony małżeńską monotonią i postanawia urozmaicić swój żywot poprzez weekendowe spotkanie z niedawno poznaną Panią Smith. Analogiczny pomysł wpada do głowy innemu Panu Smithowi. Obydwie pary lądują w prowincjonalnym hotelu (o którego istnieniu sprytne Panie Smith dowiedziały się z gazetki parafialnej!) i szybko okazuje się, że te cztery osoby łączy o wiele więcej, niż tylko zamiar dopuszczenia się małżeńskiej zdrady.

Areną zmagań niewiernych - Helen (Katarzyna Dałek), Sally (Katarzyna Z. Michalska), Geoffa (Piotr Chys) oraz Rogera (Michał Jaros) - jest przestrzeń hotelowa, z powodzeniem wykreowana przez Mirka Kaczmarka, nawiązująca do typowej dla fars scenografii, a jednocześnie będąca jej potraktowaną z przymrużeniem oka wersją. Zamiast scenograficznego nadmiaru Kaczmarek proponuje bliźniaczy ascetyzm dwóch hotelowych pokoików, otoczony ścianami jednakowych białych drzwi. Centrum tej przestrzeni stanowi królestwo wszędobylskiego Ferrisa (Marek Tynda) - portiernia, a na jej obrzeżach znajduje się umownie zaznaczony bar. Scenografia, choć - poza trzaskającymi co chwilę skrzydłami drzwi i kartonową podobizną siostry Ferrisa (gościnnie i z iście hollywoodzkim uśmiechem Katarzyna Figura) - statyczna, za sprawą znakomicie wyreżyserowanego światła (również Kaczmarek) sprawia wrażenie bardzo dynamicznej i odzwierciedlającej żywiołowość opowiadanej historii.

Z punktu widzenia odbiorcy - farsa jest gatunkiem prostym i lekkim, w kontekście pracy reżysera - wymagającym szczególnej precyzji i dyscypliny. W farsie nie ujdzie na sucho żadna dłużyzna, nie obroni się też żaden skrót. Konstrukcja tego rodzaju przedstawienia opiera się głównie na kontrapunktowości i jeśli w jakimś momencie linia ta zostanie zaburzona bądź przerwana, odbudować z sukcesem całą strukturę jest niezwykle trudno. Jarosławowi Tumidajskiemu udała się niełatwa sztuka - jego przedstawienie ani razu nie gubi swojego rytmu, więcej - w akcie drugim mocno przyspiesza, a przyspieszenie to wprowadza w ramy spektaklu jeszcze silniejszy potencjał komediowy.

Udana farsa pod płaszczem dowcipu słownego i sytuacyjnego, gagów i wszelkiego rodzaju gonitw przemyca zawsze co nieco na temat obyczajowości, międzyludzkich relacji i rozmaitych "aktów", które wydarzają się w przestrzeni społecznej. Bohaterowie "Aktu równoległego" Tumidajskiego nie należą raczej do żadnej ściśle określonej grupy społecznej. To po prostu zwyczajni - ani biedni, ani bogaci - "okołotrzydziestolatkowie", będący w związkach małżeńskich. Portretując ich, reżyser skupia się raczej na ich indywidualnych charakterach, jednak mimo wszystko Tumidajski dotyka także istotnego obecnie tematu - emocjonalnego znudzenia czy wręcz uczuciowego wyjałowienia, które u takich właśnie, bardzo przeciętnych i pozornie zadowolonych par coraz częściej skutkuje poszukiwaniem mocniejszych wrażeń i "urozmaicaniem" codziennej monogamicznej jednostajności.

Na sukces przedstawienia Jarosława Tumidajskiego składa się kilka czynników; jednym z najważniejszych jest bez wątpienia świetnie dobrany zespół. Oczywiste jest to, iż nie wymagamy od farsy głębokich, wielowymiarowych portretów psychologicznych, trzeba jednak przyznać, że bohaterowie "Aktu równoległego" dalecy są od postaci powszechnie spotykanych w tym gatunku komedii. Zamiast więc dość grubo ciosanych charakterów "Akt równoległy" proponuje widzom piątkę naprawdę zróżnicowanych postaci, które w miarę upływu akcji potrafią nieraz zaskoczyć nagłym przeobrażeniem czy też odkryciem szczelnie dotąd zakamuflowanej warstwy swojej osobowości. Królem hotelowych perypetii jest bez wątpienia Marek Tynda. Jego Ferris to interesowny spryciarz, który na hotelowym biznesie zjadł zęby i raczej nic go już nie jest w stanie zadziwić. Z drugiej strony, obserwując Marka Tyndę, ma się nieodparte wrażenie, że przeniósł on w konstrukcję swojej dość stereotypowej postaci jakieś nuty niejednoznaczności, które przecież charakteryzują tak wiele z jego wcześniejszych kreacji aktorskich. Przez to momentami Ferris zdaje się bohaterem posiadającym dużo większą władzę nad innymi, niż to się z pozoru wydaje. Niby sługa, portier, ale momentami to on wydaje się kierować innymi - popycha ich w kierunku określonych działań, nakłania do podejmowania interpersonalnych gier i ma przy tym niezły ubaw. "Akt równoległy" to także aktorski popis Katarzyny Dałek w roli Helen. Jej bohaterka to skrzyżowanie ponętnej pin-up girl z roztrzepaną desperate housewife. Helen jest impulsywna, pełna energii i nieprzewidywalna, a przy tym szalenie zabawna. Kreująca ją Katarzyna Dałek ani przez chwilę nie zwalnia aktorskiego tempa, ujawnia przy tym także duże pokłady autoironii. Po części jej męskim alter ego jest w Akcie równoległym Roger Michała Jarosa - nie tak wybuchowy, ale równie zabawny i funkcjonujący nieustannie na najwyższych obrotach. Przeciwwagę dla nich stanowią: Sally Katarzyny Z. Michalskiej oraz Geoff Piotra Chysa. Początkowo obydwoje nie myślą o niczym innym poza wyplątaniem się z nieprzemyślanej i niekomfortowej dla nich sytuacji. Jednak w miarę upływu akcji okazuje się, że zarówno flegmatyczny, fajtłapowaty Geoff (w tej charakteryzacji Piotr Chys jest nie do rozpoznania!), jak i powściągliwa Sally skrywają całkiem sporo niespodzianek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji