Artykuły

Beckett według Libery porywa i zachwyca

"Urodził się i to go zgubiło" w reż. Antoniego Libery na Scenie Miniatura Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Tomasz Mościcki w Dzienniku.

Setna rocznica urodzin Samuela Becketta nie zaowocowała do tej pory nagłym wysypem premier. Klasyk wspołczesności jest dla naszego teatru czymś w rodzaju gombrowiczowskiego karaska. Trudna to ryba, oścista, łatwo się udławić. Co zdarza się nawet najlepszym.

Pod koniec minionego sezonu Teatr Narodowy zaprezentował długo oczekiwaną premierę "Czekając na Godota". Miało być wydarzenie artystyczne, a jednak Beckett w Narodowym okazał się wydarzeniem o charakterze wybitnie towarzyskim.

Piątkowa premiera w krakowskiej Miniaturze jest całkowitym przeciwieństwem gładkiego "Godota" z Warszawy. Antoni Libera powrócił do wystawiania Becketta w stylu, który jest mu najbliższy. Jest nim asceza, uproszczenie inscenizacyjnych środków, skupienie się na słowie i realizacji drobiazgowych wskazówek danych przez autora. Te jednoaktówki są niczym idealna muzyczna partytura. Dyrygent reżyser i wykonawca aktor muszą zrealizować wszystkie wskazówki autora, a tylko od ich talentu zależy, czy ten świat zacznie żyć, czy na scenie odbędzie się tylko lektura dziwnych i niezrozumiałych monologów.

Trzy teatralne miniatury: "Fragment dramatyczny II", "Kroki" i "Partia solowa" opatrzone zostały tytułem "Urodził się i to go zgubiło". To zdanie otwierające "Partię solową", wyraz skrajnego pesymizmu Becketta, najpełniej chyba określa kondycję bohaterów tych jednoaktówek: samobójcy z "II fragmentu", w którego życiu nie zdarzyło się nic, co dawałoby mu nadzieję, May zamkniętej w pokoju przemierzanym starannie odliczonymi krokami, czy starego człowieka z "Partii solowej" izolującego się od świata, usuwającego wszystkie pamiątki przeszłości, dokonującego swoistej psychicznej "implozji". Nie oznacza to przecież, że w tym teatralnym wieczorze poświęconym sprawom ostatecznym

Tylko od talentu reżysera i aktorów zależy, czy świat Becketta zacznie żyć na scenie, czy zamieni się w lekturę niezrozumiałych dla widzów monologów

nie ma humoru i sarkazmu. Beckett stawia swoje postaci w sytuacji najtrudniejszej - bycia skazanym na skrajne osamotnienie. Dla May z "Kroków" jedynym potwierdzeniem istnienia jest stukot butów towarzyszący przemierzaniu czarnego pokoju, Mówiący z "Partii solowej" ma już tylko przeliczanie przeżytych nocy i obsesyjne rozmyślanie o pogrzebowej ceremonii.

Układ tego wieczoru został przez Liberę wymyślony bardzo starannie i konsekwentnie - ruchliwość urzędników z "Partii solowej" ustępuje miejsca spowolnionemu chodowi May z "Kroków". Mówiący z "Partii solowej" przez cały niemal czas pozostaje nieruchomy. Świat Becketta skazany jest na zamieranie, stopniowe zanikanie.

Krakowski Beckett oczekiwany był z niecierpliwością. Także jako swoista sensacja towarzyska. Plotkarze będą jednak rozczarowani. Nie ma żadnego wydarzenia towarzyskiego, jest wydarzenie artystyczne. W role skrupulatnych urzędników z "Fragmentu dramatycznego II" wcielili się Józef Opalski i Bronisław Maj, jako Mówiący w "Partii solowej" wystąpił sam Libera. Świadomie narzucają sobie ascezę scenicznych działań, która Beckettowi bardzo akurat służy. Nie jest to więc w żadnym wypadku popis amatorów z ambicjami, lecz świadomy wybór artystyczny ludzi, którym teatr od lat nie jest obcy, i którzy znają jego prawa. Tworzą przy tym oprawę wspaniałego popisu aktorskiego Dominiki Bednarczyk jako May, która w ścisłe, metronomiczne wskazówki dane przez Becketta w "Krokach" wpisała wrażliwość dziecka zamkniętego w ciele przedwcześnie postarzałej kobiety. To szczególnie trudna rola: przygarbiona sylwetka, nieruchoma twarz zastygająca w maskę, Dominice Bednarczyk pozostał głos, którym posługuje się po wirtuozowsku.

Przy okazji dysput o wyższości nowego teatru nad starym czy też odwrotnie padło określenie: teatr najwyższego ryzyka. Warto odnieść je właśnie do Becketta. W czasie gdy teatr bawi się multimediami, miota się między epatowaniem okrucieństwem a mało wybredną rozrywką, przedstawienie, w którym nie ma miejsca na reżyserskie hopsztosy, nosi w sobie ryzyko najwyższego stopnia. Jednoaktówki Becketta w krakowskiej Miniaturze przekonują, że wciąż warto je podejmować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji