Artykuły

"Moralność pani Dulskiej" w Grudziądzu

W ostatnich latach notowaliśmy stały wzrost ambicji artystycznych sceny grudziądzkiej mimo nie zawsze jeszcze wyrównanego poziomu aktorskiego tamtejszych wykonawców. Do Grudziądza na "Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej, tak często wystawianej u nas komedii, jechałem jednak z pewnym niepokojem i obawą, czy teatr ten podołał wymaganiom artystycznym, jakie sztuka Zapolskiej stawia najlepszym nawet zespołom. Dlatego nie będę wystawiał na próbę ciekawości czytelników i wyjawię od razu, że w Grudziądzu przeżyłem przyjemną niespodziankę, bo spektakl może w pełni zadowolić bardzo krytycznego widza.

Nie sposób przy tym pominąć faktu, że Teatr Ziemi Pomorskiej pracuje w nader trudnych warunkach i tylko niewiele polskich scen może się pochwalić wykonywaniem tak rozległych zadań w zakresie upowszechnienia sztuki scenicznej. Większość przedstawień tej placówki, bo blisko 200 rocznie, odbywa się na wyjaździe i to na terenie 9 województw między Piłą i Słupskiem a Płockiem i Ciechanowem. Bardzo wszechstronne też są plany repertuarowe dyrektora i kierownika artystycznego grudziądzkiej placówki Antoniego Baniukiewicza. Tuż po "Moralności pani Dulskiej" przygotowano głośne "Rozmowy z katem" (czyli z Juergenem Stroopem - odpowiedzialnym za likwidację getta warszawskiego komendantem SS) Kazimierza Moczarskiego w adaptacji Zygmunta Hubnera (reżyser A. Baniukiewicz, scenograf A. Tośta). Wkrótce zobaczymy też słynną sztukę Dumasa młodszego: "Damę kameliową", dalej "Wieczór poświęcony Majakowskiemu", a z polskich sztuk "Indyka" Mrożka i rzecz o nowatorstwie technicznym: "Stracone wakacje" Kuśmierka, radziecką "Staroświecką komedię" Arbuzowa, a ponadto "Życie snem" Calderona oraz "Romea i Julię" Szekspira i wreszcie utwór dla młodzieży: "Wyprawę po zielony metal" - Jesionowskiego.

Wracając jednak do komedii Zapolskiej można się było jeszcze raz przekonać, że ta sztuka o mieszczańskiej, "kołtuńskiej" - jak to określa sama autorka - moralności i o obyczajach rodzinnych sprzed lat blisko 80, stale zachowuje jeszcze wiele aktualności i chociaż nie ma już u nas "kamieniczników" i coraz mniej jest pomocy domowych w rodzaju Hanki, spotyka się nieraz jeszcze drobnomieszczańskie "panie domu" wychowujące swe córki na cnotliwe "kury domowe", w sekrecie tylko pasjonujące się sprawami erotycznymi. Zdarza się też jeszcze niekiedy zobaczyć podobne jak u Dulskich podejście do niektórych problemów obyczajowych, jak np. sprawa ciąży Hanki, uwiedzionej przez młodego Zbyszka Dulskiego, którego nie potępia się za jego niezbyt moralne poczynania, dopóki oczywiście pozostają one w ukryciu i póki nie dowie się o nich pasjonująca się wówczas takimi skandalikami opinia publiczna.

Zapolska, jak wiadomo, sama była niezłą aktorką, toteż jej sztuki odznaczają się przede wszystkim niezwykle sugestywnym zarysowaniem charakterów poszczególnych postaci komediowych. Ponadto antymieszczańska pasja demaskatorska pomaga autorce w głębokim wniknięciu w tło społeczne epoki. Tak więc przed aktorami staje trudne, ale zarazem wdzięczne zadanie wykorzystania całego bogactwa dramatopisarstwa Zapolskiej umożliwiającego stworzenie nadzwyczaj plastycznych postaci na scenie. Reżyser spektaklu, Bronisław Orlicz, zadbał nie tylko o pełną prezentację możliwości aktorskich wszystkich wykonawców, którzy w efekcie zaprezentowali barwną i zróżnicowaną galerię typowych mieszczan ówczesnych, lecz dobrze wyszlifował też tempo dialogu i napięcie dramatyczne poszczególnych scen, nawet tych, które nie posuwają zasadniczej akcji utworu, lecz demonstrują życie rodzinne Dulskich lub samą Dulską jako właścicielkę kamienicy.

Elżbieta Marzinek w roli tytułowej była więc na pozór dobroduszną i cnotliwą kobietą i żoną, a jednocześnie demonstrowała wszystkie stopnie przebiegłości i apodyktyczności w sterowaniu sprawami rodzinnymi Dulskich i w administrowaniu ich posesją. Wszystko to artystka ukazała z wielką pasją i wyrazistością, do której zresztą dostosowali się pozostali wykonawcy. Tu należy podkreślić, że rolę Zbyszka Dulskiego i służącej Hanki w całej serii przedstawień podjęli się gościnnie znani również z telewizji i z filmu warszawscy aktorzy: Andrzej Antkowiak i Jolanta Wołłejko. Ich właśnie oglądałem na jednym z przedstawień w Grudziądzu. Antkowiak zademonstrował tu doskonale wycieniowany typ kapryśnego i beztroskiego lowelasa, który niczego nie bierze na serio, nawet swej chwilowej obietnicy poślubienia Hanki, w czym zresztą przejawia się modna ówcześnie i znana choćby z "Wesela" Wyspiańskiego chłopomania. Jolanta Wołłejko stworzyła też przejrzyście skomponowaną postać - była naiwną, chociaż miłą i mogącą się podobać wiejską dziewczyną, która jednak umie się już potargować i skrycie próbuje naśladować mieszczańskie maniery salonowe.

Dodać należy, że przedstawienie było stylowo i aktorsko bardzo wyrównane. Zarówno Maria Wójcikowska jako Juliasiewiczowa - bardziej finezyjna niż Dulska obrończyni interesów mieszczańskich, jak i Gizela Piotrowska w roli gorszącej wszystkich "lokatorki" lub zwłaszcza Bronisław Orlicz kreujący postać nie mającego nic do powiedzenia w domu, ale przesadnie podkreślającego swą urzędniczą powagę Dulskiego - w pełni dotrzymywali kroku głównym postaciom sztuki. To samo można powiedzieć również o Inie Masiejewskiej (Tadrachowa), a także o ciekawie skontrastowanych postaciach córek państwa Dulskich - Hesi i Meli - odtwarzanych interesująco i z werwą przez Jadwigę Rydzównę i Barbarę Okońską-Kozłowską.

Wreszcie należy także wspomnieć umiejętnie wystylizowaną scenografię Teresy Darochy, ukazującej wnętrze pretensjonalne, przeładowane i krzykliwe w ogólnej tonacji, jakie zresztą i teraz jeszcze gdzieniegdzie można zobaczyć.

Tak więc spektakl grudziądzki jest udaną pozycją w repertuarze grudziądzkiej sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji