Artykuły

Zdolni i szaleni

Mrok rozświetlany światłem migającej żarówki, wykafelkowane na niebiesko ściany. Wielka łazienka Jaka łazienka? Bycie samemu ze sobą tu na pewno nie ma nic wspólnego z intymnością. Samotność - to wybór czy konieczność? Ponure miejsce, przestrzeń zamknięta, zakład psychiatryczny. Wchodzisz na własną odpowiedzialność, a po opuszczeniu "Sali C" nic nie będzie takie jak przedtem

"Spektakl powstał z powodu mego wiecznego zainteresowania ruchem i ludzką psychiką" - tak o "Osobowości zaburzonej" mówi Maciej Cierzniak - tancerz, choreograf i zarazem reżyser całego przedsięwzięcia. Autorski pomysł polegający na wzbogaceniu ruchu słowem realizuje się w zderzeniu konwencji teatru tańca z czysto dramatyczną formą monologu. I chociaż brzmi to jak banał, banałem bym tego nie nazwała. Dzięki wykorzystaniu aktorskich środków wyrazu taniec staje się komunikatem zrozumiałym i czytelnym nawet dla widza, któremu narracja ruchowa jest zupełnie obca. Wbrew pozorom słowo nie trywializuje przekazu, wybrzmiewa w pełni dzięki projekcjom Marka Chudzińskiego. Warto dodać, że wizualizacje często stawiające reżyserów przed problematycznym pytaniem, "co z tym fantem zrobić", tu w ciekawy sposób dookreślają historie pacjentów szpitala z zaburzeniami osobowości. Ekran zmienia się w swoiste medium - pozwala wejść w psychikę postaci, daje możliwość dotarcia do tego, co uwewnętrznione, tylko pomyślane, wyparte

W rolach jednostek zaburzonych Cierzniak oprócz siebie obsadził czterech tancerzy Teatru Rozrywki, którzy prezentując umiejętności taneczne, musieli wykazać się również talentem aktorskim. Karol Zdańkowski, Sebastian Chwastecki, Małgorzata Mazurkiewicz-Molak i Barbara Ducka wywiązali się z powierzonego zadania. I to jak! Zawiesili na kołku istnienie rzeczywistości, zabierając widzów w najciemniejsze zakamarki ludzkiego umysłu. Dwa światy, fikcyjny i realny, zlewają się ze sobą w performatywnym akcie działania, a namacalnym dowodem ich połączenia są materiały promocyjne spektaklu: zdjęcia artystów w kostiumach (również autorstwa Marka Chudzińskiego), opatrzone ich prawdziwymi nazwiskami i diagnozą zaburzeń. Podwójna tożsamość bohaterów nie jest jednak tylko efekciarskim zabiegiem promocyjnym. Jeśli dodamy do tego chwyt z materacami zamiast pierwszych rzędów, zamknięty charakter przestrzeni i elementy typowo performatywne, pytanie o miejsce publiczności nasunie się automatycznie. Gdzie w tym wszystkim jesteśmy my? No jak to gdzie? Jedno spojrzenie na ścianę i wszystko jasne. W "Sali C" oczywiście. Wrzuceni w świat przedstawiony, pozbawieni jakiejkolwiek alternatywy, podobnie jak postaci na scenie, nagle musimy porzucić bezpieczną pozycję zdystansowanego widza i odnaleźć się w roli podglądacza, mimowolnego uczestnika wydarzeń. Perspektywa dość niekomfortowa, ale za to wrażenia niezapomniane. Z bliska możemy obserwować przypadki beznadziejne i całe spektrum psychopatologicznych zachowań: od maniakalnego powtarzania czynności aż po niekontrolowane napady śmiechu. W tym pozornym chaosie nie ma jednak miejsca na przypadkowość. Każda aktywność jest przemyślana: do określonych zaburzeń osobowości przypisano konkretny rodzaj ruchu. Bardzo zindywidualizowany, plastyczny. I tak na podstawie jednego gestu, niewypowiedzianego słowa, zbłąkanego spojrzenia rekonstruujemy historie tancerzy-pacjentów, docierając do źródeł ich obłędu.

"Osobowość zaburzona" zaczyna się w foyer przed Małą Sceną. Cierzniak, ubrany w białe, przybrudzone spodnie i potarganą bluzę w tym samym kolorze, wpuszcza widzów do sali. Gdyby nie charakterystyczny kostium, nikt nie zorientowałby się, że spektakl właśnie się rozpoczął. Nastrój budowany konsekwentnie i od samego początku. Tajemnica wisi w powietrzu, a dekoracja scenograficzna przywodząca na myśl kadry z filmów grozy celowo potęguje lęk. Kontury postaci i przedmiotów z ciemności wydobywa nikłe światło migającej lampy. Przy ścianach dwa metalowe łóżka, na podłodze materace, w głębi sceny sedes. Rekwizyty: emaliowana miska czy stare koce jako nieodłączny element świata przedstawionego, są niezwykle ważne dla aktorów w procesie kreowania charakterologicznie zróżnicowanych postaci. Podobną funkcję pełnią inne interesujące rozwiązania inscenizacyjne, np. głos z offu, będący projekcją myśli bohatera.

Całość ma kształt prezentacji. Taneczne partie solowe następują po sobie w określonym porządku, ale uwagę widza skupiają też z pozoru prozaiczne czynności, które w tym czasie wykonują pozostali tancerze. Warto przyjrzeć się każdemu z osobna, bo głównie wtedy predyspozycje aktorskie widać jak na dłoni. Nie da się ukryć, że w tej materii niekwestionowanym mistrzem okazał się najmłodszy z tancerzy. Karol Zdańkowski zagrał rolę chłopaka o skłonnościach psychopatycznych w sposób tak sugestywny, że gdyby nie świadomość istnienia sytuacji scenicznej, pewnie wzięłabym go za niebezpiecznego wariata.

Sukces ma jednak trzech ojców i dwie matki. Widać świetne zgranie zespołu, umiejętność pracy w grupie, zaufanie do partnera. Duet taneczny Cierzniak-Chwastecki jest tego najlepszym przykładem. Taniec bez podtekstów erotycznych, na który złożyły się niesamowicie trudne figury taneczne, wymagające precyzji ruchów i kondycji fizycznej, to wysmakowany estetycznie pokaz umiejętności, znajdujący motywację w świecie przedstawionym.

Warstwa dźwiękowa w "Osobowości zaburzonej" nie sprowadza się tylko do roli podkładu muzycznego. Instrumentalna muzyka klasyczna doprawiona mocnym elektronicznym brzmieniem - niebanalna mieszanka, która idealnie współgra z zaprezentowaną koncepcją ruchu. Natężenie dźwięku potęguje doznania, oddziałując na emocje. W tym kontekście nie wypada pominąć fragmentu piosenki wykonanej na żywo przez Barbarę Ducką. Przy narastającej melodii płynącej z głośnika, wraz ze wzrostem decybeli aktorka śpiewa coraz głośniej, bez fałszów, z niesamowitą mocą zwerbalizowanej skargi.

Żeby nie stracić wiarygodności jako recenzent, pisząc o "Osobowości zaburzonej" w samych superlatywach, na koniec dodam tylko, że spektakl był zdecydowanie za krótki.

Bez względu na to (a może właśnie dlatego), że od dłuższego czasu nieoficjalnie mówi się o artystycznym regresie Teatru Rozrywki, autorski projekt Macieja Cierzniaka zasługuje na uwagę i zainteresowanie. Muszę przyznać, że na deskach chorzowskiej sceny już dawno nie widziałam równie dobrego przedstawienia. Czy instytucja utrzyma miano najlepszej sceny musicalowej w regionie? Czas pokaże. Widać światełko w tunelu. "Osobowość zaburzona" z uwagi na temat hitem komercyjnym nie zostanie, ale przecież nie to było ambicją twórców. Zrezygnowali ze schlebiania gustom masowej publiczności w teatrze, który ma w nazwie słowo "rozrywka". Ale nie zapominajmy, że każdy zdolny artysta ma prawo do szaleństwa. I niech tak zostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji