Artykuły

"Moralności pani Dulskiej"

Od czasu napisania "Moralności pani Dulskiej" upłynęło dużo lat. Przewalały się wojny, poruszały świat wypadki o niezwykle wielkiej doniosłości historycznej, przeobrażało się oblicze ziemi, zapadały w otchłań mocarstwa i trony, zwycięskie hymny słońcu wolności śpiewali dotychczas uciemiężeni.

Pani Dulska jednak chodziła po swoim salonie nadal. I w czasie pierwszej wojny światowej (prawdopodobnie tylko się wzbogaciła) i w latach międzywojennych (zapewnie spekulowała mieszkaniami w swojej czynszowej kamienicy) i żyła niezgorzej czując się we "własnym sosie". Okupację też przetrwała.

Pani Dulska myślała, że nadal może w swojej śmiesznej kołtuńskiej glorii chodzić po święcie. Owszem - chodzi, ale nie jako żywą Dulska taka, jaką spotkać moglibyśmy idąc do pracy na klatce schodowej, odprowadzającą swoją nieodrodną córeczkę na lekcje "tańca i dobrego ułożenia".

Chodzi dziś po scenie też pani Dulska tylko jako śmieszny paradoksalny fantom, gdyż w życiu naszym, w r. 1950 jest ona niestraszna. W Planie 6-letnim istnienie Dulskach i ich spadkobierców Bęc-Walskich nie jest przewidziane.

Patrzymy dzisiaj na "Moralność" z uśmiechem, niekiedy zaś z wewnętrzną pasją, w duchu zaklinamy: słyszałem na premierze głos gdzieś za sobą "Psiakrew, że takich też matka ziemia nosiła", ale widzimy jasno, że Dulska i dulszczyzna nie potrafiły przekroczyć granicy naszych dni.

Gabriela Zapolska pisała Dulską (1907) z wielką pasją twórczą, wcielała w swoje postacie sceniczne tych, których widziała codziennie i znała dobrze, w najdrobniejszych detalach ich przeżyć. Czytała w ich małych myślach, jak w otwartej księdze zbierała do swych notatników ich uczynki niewątpliwie częściej niż oni zbierali kurz z papierowych wachlarzy i patarafek w swoich pseudosalonach.

I w tej wnikliwości obserwacji jest wielkie znaczenie tej sztuki dla potomności, dla wszystkich tych, którzy mają naprawdę wielkie szczęście dulszczyzny poza sceną nie oglądać.

Tu i owszem. Dulszczyzna zamknięta w wyimaginowanym pokoju bez czwartej ściany - na scenie, jest doskonałą lekcją reprezentowanej przez Dulskich fałszywej, obrzydliwie zakłamanej "obyczajowości" tej klasy, która mierzi każdego naprawdę uczciwego człowieka.

"Moralność pani Dulskiej" jest doskonałym sprawdzianem jak daleko, jak nieskończenie daleko odeszliśmy i w naszej etyce codziennej i w naszym życiu od czasów, gdy bezkarnie panoszyły się Dulskie.

A kto w to jeszcze nie wierzy, temu radzę: niech pójdzie do teatru zobaczyć Mieczysławę Ćwiklińską w roli Dulskiej i tych kilka wieczornych godzin spędzić w zatęchłej atmosferze salonu pp. Dulskich.

Zaręczam, że po przedstawieniu wyjdzie na schody jaraczowego gmachu i z ulgą, pełną piersią odetchnie.

*

Kreacja M. Ćwiklińskiej odbiega daleko od tradycjonalizmu wykonania roli tytułowej. Znakomita artystka daje nieco nieoczekiwaną, a nawet zaskakują i sylwetkę Dulskiej. Zaskoczenie to jest niezwykle celowe i naszym zdaniem winno stać się wzorem.

Sedno sprawy leży w pozbawieniu Dulskiej cech przekupki z Kercelaka i podkreślenie raczej "psychologicznej" strony dulszczyzny. Jest to recepta zdrowa, pełna głębszego sensu i doskonale służy i artystce i widzowi, który od razu jest wprowadzony w swoisty klimat salonu pani Dulskiej.

Gościnne występy naszej najlepszej dziś artystki komediowej są dla Olsztyna atrakcją artystyczną poważną i - niecodzienną.

Adam Nowakiewicz dał typ Dulskiego pełen wyrazu. Artysta wykonuje swoją trudną rolę niewątpliwie głęboko ją przeżywając, a dobrą grą mimiczną oraz gestem uwypukla zasadnicze przeżycia zahukanego Felicjana Dulskiego.

Podobał się publiczności J. Kozłowski w roli Zbyszka - jest to jedna z udanych ról tego artysty, który włożył dużo wysiłku w przemyślenie roli i wydobycie z niej cech charakterystycznych nieodrodnej gałęzi kołtuńskiego klanu Dulskich.

Hesię i Melę grają R. Dańska i B. Borzymska, obie na dobrym poziomie.

Niełatwe zadanie należytego potraktowania Juliasiewiczowej miała E. Śnieżko - Szafnaglowa, wywiązując się z niego z należytym umiarem, werwą i wyczuciem swoistego "stylu".

Lokatorkę poprawnie odtworzyła G. Korska. Chcielibyśmy zobaczyć aktorkę w odpowiedniejszej i większej roli.

O Hance w wykonaniu H. Zboromirskiej można napisać dosyć dużo. Sądzimy, że młoda artystka aczkolwiek grała dobrze nie wykorzystała wszystkich swoich możliwości odtwórczych; możliwe, że zasugerowana wiążącą atmosferą sztuki i zupełnie obcym dla siebie środowiskiem. Hanka jest bowiem częścią, i to bardzo ważną zagadnienia moralnego, którego nie pojmują i nie uznają Dulscy.

W 30-tych latach ub. stulecia w czynszowych kamienicach wielkich miast "hańczyne" tragedie były na porządku ( dziennym i często dawały temat do kronikarskich notatek w rubryce wypadków. W konkretnym przykładzie Hanka nie kończy jednak samobójstwem, nie zjada zapałek, nie "napija się" ługu. Odchodzi, rozstając się z Dulskimi, ale dalszych jej losów Zapolska nie przewiduje, zaznaczając tylko jakby na marginesie istnienie jakiegoś "narzeczonego".

Dla współczesnego widza postać Hanki jest niejako niedokończona, lecz tragedia dziewczyny pozostaje głęboko w pamięci.

W roli Tadrachowej wystąpiła H. Fridmanowa. Przypomnieliśmy sobie dobre wykonanie tej roli przed paru laty przez M. Wiland, i skłonni jesteśmy jej oddać zasłużone pierwszeństwo.

Reżyserowała sztukę Irena Babel, młoda utalentowana reżyserka, która dołożyła wszelkich starań, by klimat sztuki stał się zrozumiały na przestrzeni wszystkich trzech aktów tragikomedii.

Walnie jej dopomogli wszyscy, a więc J. Zboromirski (dekoracje), Maćkowiak (Muzyka), zespół techniczny i obie pracownie kostiumerskie.

"Moralność pani Dulskiej" jest spektaklem atrakcyjnym o czym dowodnie świadczy przepełniona po brzegi widownia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji