Artykuły

"Moralności pani Dulskiej" G. Zapolskiej

Druga prapremiera Teatru Polskiego, która odbyła się dnia 28. VI. br., nasuwa szereg refleksyj i aktualnych analogii. Niewątpliwie, że dwie premiery świeżo utworzonego teatru, powstałego w ciężkich warunkach, to jeszcze za mało, ażeby powiedzieć - tak, a za dużo, żeby powiedzieć - nie.

Po prostu jeszcze czas na ostateczny sąd. Wystarczy, że na razie mamy teatr, który daje nam sztuki z dobrego repertuaru i przedstawienia stojące na odpowiednim poziomie.

Jedno tylko nas dziwi. Dlaczego tak mało publiczności? Czy to wina złej organizacji reklamy teatralnej (na mieście było za mało afiszów), czy też niedostatecznej jeszcze kultury teatralnej mieszkańców Szczecina? Kierownictwo teatru powinno pamiętać, że stosunek procentowy zwiększającej się rekordowo ilości mieszkańców naszego miasta nie może być wprost proporcjonalny do frekwencji i to w sposób automatyczny. Nowe i różnogatunkowe społeczeństwo szczecińskie trzeba wpierw wychować teatralnie, a niewątpliwy głód teatralny umiejętnie wykorzystać. Teatr powinien w tym wypadku wyjść naprzeciw widza i wciągnąć go choćby gwałtem do siebie. Dlatego rzeczą nie cierpiącą zwłoki jest utworzenie Towarzystwa Przyjaciół Teatru i urządzanie jak najczęściej wieczorów dyskusyjnych o teatrze, o czym zresztą na jednym z wieczorów Klubu Literacko - Artystycznego mówiło się dużo i szeroko. Naturalnie, że rezultaty tych akcyj, jak w ogóle sprawy każdego wychowanie, nie dadzą rezultatów natychmiastowych, nagłych, ale będą dużym krokiem naprzód. Przydałoby się też współpraca Teatru Polskiego z Małym Teatrem w sensie wzajemnego uzupełnienia

[brak części tekstu]

Ci nowi Dulscy nie znoszą, jak w sztuce Zapolskiej, wysokich i sztywnych kołnierzyków, czy koronkowego dessous, ale w swojej istocie pozostali ci sami. Śpiewają nadal pobożne "godzinki" demokratyczne myśląc o szabrze, deklamują na zebraniach związków zawodowych o ogromie swej odpowiedzialności dyrektorskiej, a w duchu gwiżdżą na ciężka dolę szarych pracowników. Dopiero mydło prokuratorskie, mające wyprać ich brudy moralne i nadużycia finansowe, zmusza ich do czujności i chwilowego ustąpienia. Zdziwiłby się Zapolska, gdyby zobaczyła, jak jej Dulscy się rozrośli, jak wyszli z czynszowej kamienicy i zamietli ją na "placówki urzędowe, ba, nawet kulturalne i wyemancypowali się, niejednokrotnie nawet na wicedyrektorów, naczelników i kierowników. Dobrze więc się stało, że Teatr Polski wystawił tę sztukę, tętniącą wciąż jeszcze niezwykle żywą aktualnością. Ujęła ona w lapidarnym skrócie symbolicznym pewien odcinek życia, w którym zmieściła się znakomicie nieśmiertelna w swej głupocie i podłości bestia ludzka, pokazana jednak nie w tragicznych, lecz komicznych kolorach. Tak jak obecna wojna "wzbogaciła" nasz słownik o nowe pojęcie "szabru" czy "szabrownika", tak Zapolska stworzyła słowo, które stało się trwałym pojęciem. "Dulszczyzna" to m. inn. synonim "szabrownictwa" i na odwrót.

Te refleksje nasuwają się nieodparcie po przedstawieniu "Moralności Pani Dulskiej". Jest to już druga komedia wystawiona przez Teatr Polski, a trzecią, jak się dowiadujemy, tym razem muzyczną, przygotowuje się na próbach. O ile "Damy i huzary" były jednak farsą, to "Moralność" Pani Dulskiej" jest komedią wybitnie satyryczną. Ta właśnie satyryczność nie zawsze została szczęśliwie podkreśloną, w dobrej zresztą, reżyserii B. Skąpskiego. -Miejscami bowiem akcenty satyryczne streszczały się w efektach czysto zewnętrznych, mianowicie w zbyt częstym i jaskrawym pokazywaniu... stylowego dessous z epoki Zapolskiej. Sam reżyser wystąpił jednocześnie w roli Dulskiego, dając w oryginalnym ujęciu doskonałą sylwetkę Felicjana. Można by wprawdzie spierać się czy Felicjan Dulski w ujęciu autorki ma w sobie aż tyle zdzieciniałego idiotyzmu i czy, jego milczące zachowanie nie jest raczej zamaskowaną obłudą wygodnego egoizmu, ale faktem jest, że kreacja B. Skąpskiego była oryginalna i przekonywującą, a to jest rzeczą najważniejszą. Pani M. Grabowska jako p. Dulska dała sylwetkę niewątpliwie wyrazistą, ale często-gęsto nie przygotowaną należycie i nastawioną zanadto na suflera. Państwo Dulscy zaprezentowali się więc dobrze na scenie. Mniej przekonująco wypadł młody Dulski w interpretacji p. Rogalskiego. Zachowanie p. Rogalskiego na scenie zdradza aktora jeszcze świeżej daty scenicznej (nieumiejętność chodzenia po scenie, nieopanowane ruchy rąk, jednostajność gestów i mimiki). P. Lelska nie wykorzystała wszystkich momentów, jakie nastręczała rola ograniczonej, ordynarnej i węszącej wszędzie sensacje erotyczne pensjonarki, przede wszystkim zaś temperament tej pensjonarki za bardzo "robiła" P. Szmatowska Fr. natomiast jako Mela była o wiele bardziej wyrazista i naturalne w cichej, dziewczęcej naiwności i melancholii kochającego wszystkich serca. P. Karyna Waśkiewicz robiła wrażenie inteligentki przebranej za smużącą i zacierała chwilami dramatyczna grą prymitywność, a przez to komizm służącej "do wszystkiego". Za to w akcie III-cim wykorzystała dobrze swoje skłonności do momentów dramatycznych. P. Karska jako sublokatorka poprawna, podobnie jak i Tadrachowa p. Jurkiewiczowej, P. Miłkowska dosyć nierówna, miejscami nużąco sztuczna. Całość robiła wrażenie sztuki zbyt szybko przygotowanej, niemniej jednak spektakl należy uważać za udany, tym bardziej, że jak relacjonowano nam później aktorzy w następnych przedstawieniach poprawili szereg błędów premiery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji