Artykuły

Sposób na Dulską

Siedzę po północy i rozmyślam. Nie tak dawno temu wróciłem z premiery "Moralności pani Dulskiej", którą olsztyński teatr ma w repertuarze od pierwszych dni swego zaistnienia na Warmii i Mazurach. Trzy razy grała Dulską Eugenia Snieżko-Szafnaglowa, nieodżałowanej pamięci najbardziej olsztyńska aktorka, perfekcyjna i wyważona interpretatorka tekstów. Dzisiaj, w połowie marca, w roli Dulskiej zaprezentowała się doskonała aktorka Hanna Wolicka.

Jak grać Dulską? Jak grać Zapolską w ogóle, której twórczość dramaturgiczna nigdy nie zaliczała się do wielkich osiągnięć literackich? Czy Zapolska, i w jakim stopniu, była grafomanką?

Taki punkt wyjścia w rozważaniach nad Dulską przyjął zapewne młody reżyser Jacek Wierzbicki. Szkoda tylko, że nie wyciągnął do końca wniosków i w gruncie rzeczy nie podjął żadnej decyzji.

Jeśliby założyć, że "Moralność pani Dulskiej" to wartościowy utwór literacki atakujący drobnomieszczaństwo i demaskujący obłudę dorobkiewiczów, to należało sztukę wystawić serio, ze wszystkimi wynikającymi z dotychczasowych realizacji implikacjami. Innymi słowy mówiąc należałoby wystawić Dulską tak samo, jak w 1945j roku, w 1950 i w 1961.

Skoro jednak założono, że "Moralność" to produkt grafomanki, poruszającej własne problemy i nie mniej zakłamanej niźli sceniczni bohaterowie - należało konsekwentnie przyjąć konwencję rozrywkową i autorski tekst potraktować z należnym w takim przypadku dystansem.

Tymczasem Jarek Wierzbicki ożenił obydwie, skrajne przecież możliwości, tworząc spektakl niespójny, niekonsekwentny i tym I samym nie wnoszący żadnej nowej wartości do wiedzy o Dulskiej, Zapolskiej i całej dramaturgii.

Wyznam, że Hanna Wolicka występująca w roli tytułowej podobała mi się niesłychanie. Z jakże wielką łatwością, jakże jednoznacznie i przekonywująco poprowadziła niełatwą przecież rolę. Była to w pełni dojrzała i konsekwentna kreacja. Koncepcja Hanny Wolickiej nie pozostawiła żadnych złudzeń co do tego, że moralność mieszczańska w ogóle jest czymś wysoce odrażającym.

Także Ryszard Machowski w niemej roli Pana Dulskiego był od początku do końca konsekwentny i jego milczenie było milczeniem znaczącym. Hesią i Melą były Elżbieta Czerwińska i Maria Meyer, Zbyszkiem Andrzej Byś, Juliasiewiczową Danuta Markiewicz, Lokatorką Iwona Kotzur i Hanką Danuta Lewandowska.

Wszyscy wymienieni, zacni i znani aktorzy, walczyli dzielnie ze ścierającymi się w nich samych skrajnymi koncepcjami i dobrze odzwierciedlali niezdecydowanie reżysera. Wyłamała się znacznie z reżyserskiego niezdecydowania Barbara Baryżewska jako doskonała Tardachowa. Jedna jaskółka nie czyni jednak wiosny.

Para scenografów Maria Janczarska-Bogucka i Tomasz Bogucki również nie mogli się zdecydować. Wielka, arcymieszczańska kanapa zajmująca niemal całą scenę miałaby tylko wtedy sens, gdyby była jedyną dekoracją. Tymczasem inne, równie dobrze obrzydzające mieszczańskie gusta elementy scenografii sprawiają, iż jest ona przeładowana.

Wśród realizatorów spektaklu znaleźli się jeszcze Lucjan Marzewski jako autor muzyki i Piotr Galiński - autor układu tańca.

Niewiele ponad to, co powiedziałem można dodać, niewiele więcej wyjaśnić. Być może czwarta Dulska to pomost między dwiema koncepcjami, o których była mowa? Wierząc, że nie ma pracy zmarnowanej, wierzę także w sumowanie doświadczeń i postęp. Rozmyślam więc po północy, że na obecnym etapie świadomości społecznej dulszczyzna zaistnieć nie może, a tym samym najlepszą sztukę Zapolskiej będzie można grać z przymrużeniem oka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji