Artykuły

Dulska przed telewizorem

Kiedy przed laty Adam Hanuszkiewicz posadził postacie z "Balladyny" Słowackiego na motocyklach, tylko spokojniejsi krytycy próbowali budować (karkołomne) uzasadnienie dla tego pomysłu.

Kiedy reżyser Grzegorz Mrówczyński aktorów do "Łyżek i Księżyca" Emila Zegadłowicza ubrał w stylu punk i wprowadził na scenę młodzieżowy zespół "Lombard", to prócz dużej frekwencji młodzieży niczego nowego to do sztuki nie wniosło, a nawet zaciemniło wymowę tekstu.

Kiedy Hesia i Mela Dulskie pojawiają się na toruńskiej scenie w swetrach typu "patchwork" i getrach aerobic, Zbyszko w kurtce i z kolczykiem w uchu, a senior Dulski tkwi niemo przed telewizorem - zaskoczenie jest tylko chwilowe. Uśmiech na widok dyskotekowe ubranej służącej Hanki po sekundzie już ustępuje śmiechowi wywołanemu satyrycznym wydźwiękiem tekstu. I może tylko pojawiające się od czasu do czasu przestarzałe słowo (dzisiaj pewnie nikt nie powiedziałby "kokota", lecz nieco inaczej) przypomina, że sztuka powstałą jeszcze przed obiema wojnami światowymi. Poza tym wszystko jest . w harmonii ze współczesnością.

Może więc zbyt mechanicznie powtarzana jest szkolna interpretacja "Moralności Pani Dulskiej" i twórczości Gabrieli Zapolskiej w ogóle, jako satyry obyczajowej na ówczesne mieszczaństwo? Bo gdyby tak było, to wyjątkową aktualność tej sztuki trzeba by złożyć na karb istnienia w niezmienionym stanie owego mieszczaństwa i jego obyczajowości. A przecież w układzie warstw społecznych i w obyczajowości zmiany jednak zaszły.

Tymczasem Dulscy istnieją! Istnieje i władcza pani domu, hipokrytka Dulska (w toruńskim przedstawieniu gra ją Grażyna Korsaków) i jej mąż Felicjan (Wojciech Szostak), bezwolny mężczyzna, zredukowany do roli domowego sprzętu. Istnieje Zbyszko (Ryszard Balcerek) mocno już wyrośnięty synalek, swoją samodzielność i buntowniczość wobec pokolenia rodziców demonstrujący głównie poprzez dowolne dysponowanie czasem i pieniędzmi, ale gdy przychodzi do poniesienia odpowiedzialności za swoje postępowanie, bez żalu zrzucający ją z siebie na rodziców. Istnieje Juhasie wieżowa (Marzena Tomaszewska-Glińska), kobieta niby wyzwolona, zbuntowana, a jednak to właśnie ona podpowiada rozwiązanie konfliktu, tuszuje naruszenie obyczajów, umacnia dotychczasowy fałsz, dotychczasowe postawy Dulskich.

A może zresztą konfliktu nie było? Może tak naprawdę przeżyła go tylko Mela Dulska (Monika Dąbrowska), naiwna, mająca o życiu idealistyczne wyobrażenie - także produkt fałszu dorosłych? Nie było konfliktu, bo... nie było ofiary Hanka, uwiedziona (jak sugeruje ta inscenizacja, nie tak znów wbrew własnej woli) służąca, szybko wyciera łzy i oblicza, ile może na swojej krzywdzie zarobić.

Zarabianie na krzywdzie, kupowanie sobie spokoju, pozorny bunt, droga przez życie z moralnymi zasadami na ustach, a zimną kalkulacją na dnie postępowania - czy to tylko obyczajowość mieszczańska? Zdaje się. że "Moralność Pani Dulskiej" jest tragikomedią psychologiczną, komedią postaw istniejących niezależnie od czasu i miejsca. Dlatego getry i telewizor przestały być po chwili dostrzegalne.

- Świetny tekst - mówili w kuluarach widzowie, których trudno by posądzić o to, że z lekturą dla szkół podstawowych stykają się po raz pierwszy. Świetny tekst, wyraziście i prawdziwie przekazany przez zespół toruńskiego teatru pod reżyserską wodzą Krystyny Meissner. Co prawda przed premierę K. Meissner na naszych łamach wypowiedziała się, że u Zapolskiej dostrzega początki teatru absurdu (przerysowanie postaci, krytyczny dystans do rzeczywistości są zapewne bardzo podobne), a jednak najprawdziwiej w toruńskiej inscenizacji wypadły postacie Juliasiewiczowej w wykonaniu Marzeny Tomaszewskiej-Glińskiej i Zbyszka w wykonaniu Ryszarda Balcerka, zagrane w przeciwieństwie do wskazań Witkacego, naturalistycznie, głęboko psychologicznie. Przekonująca jest Grażyna Korsaków jako Pani Dulska (już bliższa przerysowaniu rodem z teatru absurdu), nie z tych Pań Dulskich o obejściu kucharek, ale z tych hipokrytek ze świadomego wyrachowania Zastrzeżenia można mieć do Grażyny Sulikowskiej (Hesia), która jest za mało zróżnicowana. zwłaszcza nie podoba się w scenie wyrzucenia Hanki z salonu.

Największe kontrowersje budzi wszakże scenografia Krzysztofa Pankiewicza. Owszem, stosy domowych sprzętów - to oddaje atmosferę mieszczańskiego domu, domu ludzi nastawionych na posiadanie Ale scenografia jest niefunkcjonalna! Aktorzy co prawda radzą sobie dobrze z kluczeniem pomiędzy stertami przedmiotów i pokonywaniem różnic poziomów; ale to chyba w wyniku wielu ćwiczeń: Wie mówiąc już o tym, że najniższy poziom scenografii jest poniżej normalnej sceny W związku z tym nawet wstawanie z miejsc części publiczności nie pomaga dojrzeć, co też cię tam dzieje

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji