Artykuły

"Trzy siostry" w Teatrze im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie

Żeby pokazać, że klasyka jest wciąż aktualna, nie trzeba przebierać aktorów we współczesne stroje i sadzać na kanapach z Ikei. Udowadnia to Magdalena Miklasz w spektaklu "Trzy siostry" Antona Czechowa. Dopracowana reżyseria, efektowna scenografia i udane kreacje aktorskie współtworzą współcześnie brzmiącą całość. Choć "Trzy siostry" rozpoczynają się i toczą zaskakująco... konwencjonalne. Mamy czas, żeby podziwiać efektowną scenografię, z biblioteką od podłogi po sufit. Wszystko jak należy: XIX-wieczne meble i stroje, niespieszne dialogi. I kiedy widz z niejakim rozczarowaniem skonstatuje, że jest świadkiem bardzo tradycyjnej realizacji znanego dramatu, znienacka pojawia się, niczym błysk flesza lub rażenie prądem, łącznik z naszym, współczesnym światem: mocna rockowa muzyka lub nagły paroksyzm. Atmosfera zagęszcza się, ale bombę reżyserka odpala w ostatnim akcie. Następuje dekonstrukcja dobrze znanego, oswojonego świata i znanej widzowi historii. Postacie poruszają się jak w dziwnym tańcu, narracja rwie się, zapętla. Wszystko, co do tej pory wydarzyło się w "normalnym" świecie sióstr, zostaje wzięte w cudzysłów. Zwariowana karuzela życia toczy się nieprzerwanie, świat zmienia się, ale problemy pozostają takie same. Postacie dramatu zastanawiają się, jak świat będzie wyglądał za kilkaset lat. My już wiemy - podobnie. Aktorsko błyszczą młodzi: Joanna Baran i dwaj gościnnie występujący Mateusz Mosiewicz i Adrian Budakow. Wnoszą świeżość i energię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji