Artykuły

Wszędzie dobrze, ale we własnym piórniku najlepiej

Głównym bohaterem najnowszego spektaklu Teatru Polskiego w Bydgoszczy jest stworzenie o dziwacznej fizjonomii, pomieszkujące w drewnianej skrzynce i spisujące swoją biografię na strzępkach związanego sznurkiem papieru.

Jakieś skojarzenia? Pudło! I to drewniane, z przegródkami, bo najnowsza produkcja bydgoskiej sceny to wbrew pozorom wcale nie adaptacja prozy Elfriede Jelinek, lecz przeniesiony na sceniczne deski "Plastusiowy pamiętnik" Marii Kownackiej. Czyli przygody retro uroczego i nadzwyczaj giętkiego ludzika w zielonych gatkach.

Powiedzmy sobie szczerze, z perspektywy współczesnych opowieści dla dzieci (a najczęściej są one wielowątkowymi, postmodernistycznymi, przygodowo-sensacyjno-fantastycznymi historiami, które zaczynają się obowiązkowo od trzęsienia ziemi, a później napięcie tylko rośnie) piórnik Plastusia obrastają pajęczyny nudy. Jak w takim razie doszło do tego, że w przeciągu półtorej godziny fajtłapowaty Plastuś i jego przyjaciele zdobyli serca widzów premierowego spektaklu, zarówno tych małoletnich, jak i dorosłych? Powodów było co najmniej kilka.

Oglądając przygody Plastusia, widzimy wyraźnie, że twórcy spektaklu, z reżyserką Leną Frankiewicz na czele, uwierzyli, iż napisana ponad osiemdziesiąt lat temu historia obroni się sama, bez żadnych unowocześniających ją wątków czy choćby wtrętów. I że, o dziwo, będzie dla współczesnego młodego widza nie tylko zrozumiała, ale i bardzo atrakcyjna. Ta wiara to duża część sukcesu Frankiewicz, kolejną stanowi bardzo przemyślana i sprytna (w najlepszym znaczeniu tego słowa) struktura spektaklu.

Zaczyna się intrygująco. Prawie całą scenę zajmuje pochyła konstrukcja (blat ławki Tosi), na niej wielkie drewniane pudło - lokum Plastusia i jego kompanów. Drewniane pudło wyraźnie interesuje najmłodszych widzów. Nie jest kompozycją statyczną, a jego wnętrze jest z perspektywy widowni mało widoczne. Bohaterowie kolejno wynurzają się z przestrzeni pudła, a później w miarę upływu akcji ujawniają jego wnętrze, które kryje w sobie sporo niespodzianek. Dla dorosłych widzów będą to proste przedmioty (kiedyś) codziennego, szkolnego użytku, ale już dla najmłodszych widzów - ich przeznaczenie nie jest tak oczywiste.

Twórcy "Plastusiowego pamiętnika" dobrze wiedzą, że aby zaintrygować najmłodszego widza, trzeba się naprawdę mocno postarać, dlatego po prezentacji nietypowej przestrzeni następuje szybki skok w kolejno przechodzące jedna w drugą przygody wielkouchego ludzika. Atak kleksów z kałamarza, nowa kumpela Tosi czy poczynania klasowych łobuzów - cóż, pewnie nie brzmi to zbyt porywająco, jednak w spektaklu Frankiewicz zyskuje naprawdę ciekawą i wciągającą wykładnię. Przede wszystkim - mało efektowne przygody Plastusia zyskały nowe, ekscytujące życie dzięki naprawdę wyśmienitej grze bydgoskiego zespołu. Dzięki niej ekipa retro w postaci Plastusia, grubej Gumki Myszki, Ołówka, Scyzoryka czy Pióra jest drużyną w swej istocie bardzo zróżnicowaną, każdy z bohaterów stanowi oryginalny, a przede wszystkim inny od pozostałych charakter.

Magdalena Łaska, która gra rolę tytułową, przez cały spektakl pracuje systematycznie nad zdobyciem bezgranicznego uwielbienia dziecięcej widowni (co w finale spektaklu skutkuje spontanicznym wręczaniem Plastusiowi laurek!). Plastuś w jej wykonaniu to nieco zagubiony, nieporadny marzyciel, wcielenie optymizmu, serdeczności i czułości wobec innych, nawet nie do końca przyjaznych mu istot. Aby jednak nie było zbyt słodko, przeciwwagę dla uroczego Plastusia stanowią w spektaklu jego współlokatorzy, których gra, wcielając się w kilka ról jednocześnie, fantastyczne aktorsko trio: Alicja Mozga, Artur Krajewski oraz Jakub Ulewicz. Bohaterowie w ich wykonaniu prezentują całą barwna plejadę osobowości: nieco uszczypliwych, rywalizujących ze sobą w zabawny sposób, spierających się, ale w sytuacji zagrożenia - wspierających się wzajemnie.

Podzielony na dwie części spektakl Leny Frankiewicz zdecydowanie bardziej żwawy jest po przerwie. Twórcy spektaklu zręcznie korzystają z raz przyciągniętej uwagi najmłodszych i w drugiej części "Plastusiowego pamiętnika" serwują im coraz to bardziej emocjonujące przygody małego niezdary, z mrożącym niemal krew w żyłach porwaniem w finale. Co ciekawe, emocje, które pojawiają się na scenie pod wpływem ostatniej, bardzo sensacyjnej przygody Plastusia, nie gasną wcale w końcówce spektaklu. Przeciwnie, w bardzo przewrotny sposób - bo poprzez wprowadzenie na scenę nowych postaci - są one podtrzymane, a nawet zintensyfikowane.

W bardzo klarownej, czytelnej dla młodego widza strukturze spektaklu Leny Frankiewicz nie ma miejsca na przypadkowość. Każdy element spektaklu wpisuję się w przyjętą konwencję. Kostiumy Melanii Muras (jest ona również autorką scenografii) stylizowane są nieco na gałgankowe prace z ZPT. Animacje Natalii Bucior przypominają z kolei kartki z zeszytu pierwszoklasisty. A choreografia (jej autorką jest Iza Chlewińska) chwilami bliska jest bardzo dziecięcym wygibasom, które można zaobserwować na szkolnych korytarzach.

Twórcy spektaklu nie boją się używania słów czy nawet fraz niedzisiejszych, mało zrozumiałych dla współczesnych dzieci. A mimo to obserwując najmłodszą widownię ma się naprawdę silne wrażenie, że nie zaburza to w żaden sposób rozumienia tego, co dzieje się na scenie.

Dobrze się stało, że twórcy "Plastusiowego pamiętnika" tak rygorystycznie podeszli do obranej przez siebie konwencji przedstawienia opowieści sprzed ponad osiemdziesięciu lat. My, dorośli widzowie, możemy się sprzeczać o to, czy rzeczywiście najlepiej jest nam tylko i wyłącznie we własnym, znanym dobrze piórniku. Najmłodsi widzowie Plastusiowego pamiętnika jeszcze mają czas na takie rozmyślania, a póki co otrzymują od kulfoniastego fajtłapy i jego kolegów przyjemną lekcję na temat - po prostu - przyjaźni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji