Artykuły

Zapolska w sosie własnym

"Moralność pani Dulskiej" to wymarzony materiał na spektakl o współczesnych hipokrytach, którzy pouczają innych o tym, co moralne, a potem stają się bohaterami głośnych obyczajowych skandali. Inscenizacja Adama Orzechowskiego podąża nieco innym, bardziej tradycyjnym tropem.

Scenograf, Sławomir Jan Lewandowski obudował scenę półkolistą ścianką, parawanem, który wyznacza gra nice mieszczańskiego salonu, granice mieszczańskiego świata. W przestrzeni okolonej horyzontem wy tapetowanym w kwiatki rozgrywa się co dzienny rytuał: Dulska strofuje męża, poszturchuje Hankę, wygłasza maksymy o moralności.

Z tego zaklętego koła głupoty i hipokryzji nie ma wyjścia. Każda próba buntu na potyka opór mieszczańskiej egzystencji: ociężałej. masywnej niczym ów mieszczański kredens, wokół którego koncentruje się życiowa aktywność Dulskich.

Adam Orzechowski wystawił nieśmiertelny dramat Zapolskiej bez "aktualizujących domieszek". To zaleta czy wada spektaklu? Trudno tu o kategoryczną odpowiedź. Być może bardziej śmiała ingerencja w scenografię i kostiumy (w "Moralności pani Dulskiej" wystawionej przed kilkoma miesiącami w Teatrze Nowym w Zabrzu Dulski czytał Urbanowe "Nie" na tle drobnomieszczańskich meblościanek) przydałaby spektaklowi nowych, bardziej dobitnych znaczeń. Z drugiej strony - ta łatwość, z jaką sztuka Zapolskiej podda je się aktualizacji jest pokusą niebezpieczną. Wolę jednak oglądać Za polską "w sosie własnym" niż w postaci, przysposobionej na użytek antyaborcyjnej krucjaty spod znaku Barbary Labudy.

Spektakl Adama Orzechowskiego nie wywołuje gwałtownych emocji, nie poraża nowatorskimi interpretacjami. Powoduje za to inny rodzaj estetycznej przyjemności pozwala smakować w Zapolskiej to, co znane, oswojone. O dziwo - poddajemy się tej teatralnej degustacji bez sprzeciwu, gotowi jesteśmy nawet przymknąć oko na przebrzmiałe już bunty przeciwko filistrom. "Moralność pani Dulskiej" to teatr solidny - solidnością, która nie budzi agresji krytyków teatralnych i, jak wynika z re akcji premierowej publiczności, zawsze może liczyć na życzliwe przyjęcie widowni.

Solidnym fundamentem tej, w dobrym tego słowa znaczeniu, solidnej inscenizacji jest, oparte na jasnych, klarownych zasadach porozumienie między reżyserem i aktorami. Wanda Neumann, obsadzona pozornie wbrew swoim aktorskim predyspozycjom buduje postać Dulskiej na złośliwym tiku-grymasie, który powoli staje się maską głupoty i za kłamania. Świetna jest Elżbieta Goetel w roli, hebanowej od stóp do głów, Juliasiewiczowej, zabawni Jerzy Łapiński (Dulski) i, dawno nie oglądana na scenie, Barbara Patorska (Tadrachowa). Naszym zdaniem jednak, najciekawszą kreację stworzyła Joanna Kreft-Baka w roli Hesi, dziecka okrutnego, cynicznego do szpiku kości. W tej sztuce, w której każda z postaci jest dość jednowymiarowym "typem", Hesia dziwnie niepokoi. Ten podlotek jest przewrotny, ale i błyskotliwy, przenikliwy, jest szpiclem, wyrafinowaną dręczycielką Meli i Hanki i bystrym obserwatorem życia. Brrr..., ciarki przechodzą na myśl o spotkaniu oko w oko z takim "dzieckiem, które wie więcej"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji