Artykuły

Zobaczyłam bezradność w oczach Jerzego Treli

Poczekalnia przed gabinetem lekarskim. Starszy mężczyzna, który - jak widać na pierwszy rzut oka - nie najlepiej się czuje, pokornie czeka w kolejce. Jest z nim córka, trochę znudzona, trochę zdenerwowana sytuacją. Ale gdy trzeba, skoczy do automatu po wodę, przyniesie ojcu drożdżówkę. Z gabinetu wychodzi lekarz i zwraca się do kobiety, tłumacząc gdzie ma z ojcem podejść i jakie jeszcze wykonać badania. Na starego mężczyznę nawet nie spojrzy, jakby nie istniał albo był niedorozwiniętym dzieckiem, które nie jest w stanie zrozumieć komunikatów dotyczących jego zdrowia. W końcu lekarz się mityguje i przez ramię rzuca tylko protekcjonalnie do starego mężczyzny "Pan pójdzie tam". Starzec ciężko wstaje, a ja dostrzegam w jego oczach rozpacz podszytą bezradnością.

Sytuacja z poczekalni wróciła do mnie podczas spektaklu "Kto wyciągnie kartę błazna, kto wisielca?" w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. W twarzy grającego w nim Króla Leara Jerzego Treli przez moment dostrzegłam dokładnie taką samą starczą bezradność. Szekspirowski bohater został tu od początku odarty z królewskiego dostojeństwa. On nie przeżywa dramatu utraty władzy, ale całkiem osobistą, rodzinną tragedię. Świat mu się wali, bo ukochane córki nie mają cierpliwości opiekować się starcem. A nie jest to łatwe. Ojciec potrafi być uparty, złośliwy...

Kiedy Goneryla (Dorota Godzic) ścieli mu łóżko, domaga się natychmiast kolacji. Gdy ją dostaje, wybrzydza, a na dodatek nie może jeść, bo ręce się trzęsą, bo łyżka jakoś nie tak jak kiedyś układa się w dłoni. Trzeba ojca nakarmić, za chwilę będzie trzeba zająć się jeszcze gorszymi fizjologicznymi przypadłościami. Goneryla nie jest na to gotowa. Podobnie jak Regana (Dominika Bednarczyk), która jest przerażona faktem, że też będzie musiała wziąć ojca do siebie. Ona nie chce tak żyć i jeszcze na dodatek znosić jakichś rycerzy, jedyny łącznik starca z przeszłością. To fantastyczne role obu aktorek, podobnie jak Moniki Frajczyk grającej Cordelię, odklejonego od rzeczywistości elfa, który z młodzieńczą bezczelnością nie obawia się mówić ojcu prawdy.

Reżyser Paweł Miśkiewicz stworzył przedstawienie będące kompilacją tekstu Szekspira i Becketta, stawiając bohaterów w intrygującej przestrzeni autorstwa Barbary Hanickiej. Można dyskutować, czy niektóre zabiegi twórców były słuszne czy nie. Dla mnie jednak najważniejszy w tym spektaklu był dramat rodzinny i bezradne oczy Jerzego Treli, którymi spoglądał na córki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji