Artykuły

Hanuszkiewicz, bój się Boga!

Nigdy nie ukrywałem, że nie jestem zwolennikiem, dezynwoltury scenicznej Adama Hanuszkiewicza. Jednego wszak panu Adamowi odmówić nie sposób - konsekwencji, z jaką realizuje swoją linię repertuarową. Musical goni musical, obojętne: Gombrowicz to, Słowacki czy Zapolska. Warszawski Teatr Nowy pod dyrekcją Hanuszkiewicza zyskał sobie oddaną publiczność - w przeważającej mierze młodzieżową, w części tożsamą z widownią "Metra" i muzycznych spektakli Sceny Buffo, a z pewnością także "Rampy". Nauczycielki, wychowane na słynnej "Balladynie" w Teatrze Narodowym, prowadzą dziś stadka swych podopiecznych na premiery do Nowego, mając świadomość dwóch rzeczy: kontrowersyjności nowego odczytania utworu (co zawsze dodaje "rumieńców" późniejszym wypracowaniem czy klasówkom) oraz braku scenicznej rutyny (ile razy można oglądać wciąż te same lektury w różnych, choć bliźniaczo podobnych, "po bożemu" zrobionych inscenizacjach?).

Hanuszkiewiczowi odpowiada status enfant terrible z najdłuższym stażem polskiego teatru. Pozwala mu to z niezmąconym spokojem wygłaszać (w programie do swego najnowszego dzieła - musicalu "Dulska"), takie np. przemyślenia: "Otóż w wielu dobrych, szlachetnych domach, w których i ja się chowałem, gdy chłopak osiągnął wiek gimnazjalny wymieniano czterdziestoletnią służącą na -szesnastkę-.

To nie był żaden cynizm, ale celowe działanie. Jeżeli potraktować tę sytuację bez uprzedzeń i obłudy, to proszę mi powiedzieć, gdzie młody chłopak w wieku Zbyszka mógł przed ślubem zacząć być mężczyzną? (...) Pozostawał - o zgrozo - dom publiczny, albo po prostu służąca... 1 matki rozstrzygnęły. Wybrały mniejsze zło... i zdrowsze. To była norma obyczajowa przyjęta przez ogół szlachetnych domów. Nikogo to nie gorszyło, tylko nie wolno było o tym mówić. (...) Czy zatem można tak generalnie potępiać Dulską i... nasze matki? Z tamtej epoki".

Chryste Panie! Hanuszkiewicz, bój się Boga!... Toż właśnie dlatego Gabriela Zapolska napisała swoją "Moralność pani Dulskiej", by przerwać zaklęty krąg milczenia wokół obyczajowej obłudy "naszych matek z tamtej epoki". Dom, w którym podmieniano czterdziestoletnią służącą na "szesnastkę" (w wiadomych zamiarach) w żadnym, ale to w żadnym wypadku nie zasługiwał na miano szlachetnego, nie wspominając nawet o dobrym. Będę wdzięczny, gdy reżyser wskaże mi kodeks etyczny, który aprobowałby takie, jak pisze, "celowe działanie". Jeśli to nie jest cynizm, to od którego punktu przekracza się jego granice? Matki, powiada pan, wybrały mniejsze zło... i zdrowsze.

Zdrowsze, chociaż nie dla Hanki... Na mój ciasny rozum mniejszym złem w tamtej epoce były, jednak, domy publiczne. Trzeba było tylko udać się doń w piątek, kiedy panienki były po obowiązkowej wizycie lekarskiej (inna rzecz, że tego dnia taryfa usług szła w górę, ale wiadomo, że burdel nigdy nie był instytucją filantropijną). Mniemam również, że było to per saldo zdrowsze, bo z higieną na naszej wsi nigdy nie było zbyt słodko.

Spektakl Hanuszkiewicza jest konsekwencją przyjętego przez reżysera założenia, że... "nie ma sprawy". Niestety nie ma też spektaklu, bo jak ma być bez konfliktu? Są za to solowe i zespołowe popisy wokalno-taneczne aktorów, które - przyznaję - z premiery na premierę wychodzą im lepiej. Jest niezwykle zabawna i sympatyczna Pani Dulska w wykonaniu Mirosławy Nyckowskiej. Jest Juliasiewiczowa Magdaleny Cwenówny, która nie tyle aktorstwem tu imponuje, ile kolekcją wyszukanych kreacji. Jest - jak przystało na premierę w sylwestrowy wieczór - ognisty kankan w aksamitnych draperiach i finałowa piosenka do mikrofonu w wykonaniu Mistrza Adama. Jest Mistrz - zabrakło mistrzostwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji