Artykuły

Piosenka o starym facecie Rozmowa z Jarosławem Jakubowskim

- Nie ukrywam, że chciałem się tutaj zastanowić nad zagadnieniem dla chrześcijan zupełnie podstawowym, mianowicie nad zmartwychwstaniem ciała. To pojęcie tak trudne do ogarnięcia umysłem, że szuka się tutaj rozmaitych metafor, tymczasem to jest przecież podstawowe źródło wiary: przekonanie, że śmierć można pokonać - Justynie Jaworskiej opowiada Jarosław Jakubowski.

Justyna Jaworska: Drukowany przez nas "Incydent" jest w finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, a niedawno wygrałeś konkurs Polskiego Radia na słuchowisko o Bitwie Warszawskiej.

Jarosław Jakubowski: Tak, tekstem "Ryngraf". To jest opowieść o chłopaku spod Włocławka, który oszukuje rodziców, że jedzie na obóz skautów, a tak naprawdę zaciąga się do służby ochotniczej. Przechodzi cały szlak bojowy, łącznie z Bitwą Warszawską, aż po granicę z Prusami, bo tam polska armia popędziła bolszewików. Rzecz dzieje się w okopach, w koszarach, chciałem to pokazać z perspektywy zwykłego żołnierza.

Czyli fresk historyczny. Roboczo podzieliliśmy twoją twórczość na dwa nurty: szerzej zakrojone utwory historyczne i polityczne oraz nurt kameralny, liryczny, do którego należy właśnie "Incydent". Zgodzisz się z tym podziałem?

Faktycznie, zajmowałem się sporo historią, zwłaszcza dwudziestowieczną, w ujęciu rozliczeniowym. "Generał" traktuje o Jaruzelskim, z kolei "Buława", napisana na konkurs Teatru Polskiego z okazji stulecia niepodległości, to portret marszałka Rydza-Śmigłego w ostatnich dniach jego życia. Interesuje mnie to, co w dziejach się powtarza: na przykład czy powielamy błędy naszych przodków (a powielamy, co dobrze widać na przykładzie dwudziestolecia). Historia wydaje mi się najciekawsza wtedy, gdy można odnieść ją do współczesności. Ale zauważyłem ostatnio, że robię się tą tematyką zmęczony: nie mogę cały czas pisać o Polsce...

Oraz, wejdę ci w słowo, dialogować z wieszczami: Wyspiańskim, Mickiewiczem...

Nie ukrywam, że jestem zafascynowany romantykami. Oczywiście ważny jest dla mnie Mickiewicz, ale i Krasiński. Wyspiański jako "późny wieszcz" też, zdecydowanie. Jednak po tych rozmowach z duchami zaczęły do mnie przychodzić, jak to nazywam, "małe dramaty". Intymne, prywatne, czasami bardziej poetyckie, czasami psychologiczne. Tu mam większą swobodę ekspresji, mogę pofolgować wyobraźni, przypomnieć sobie, że jestem przede wszystkim poetą i ten żywioł poetycki mnie ponosi. Ostatnio piszę raczej teksty, które nie uczestniczą w wielkiej polskiej debacie, polska rzeczywistość występuje w nich gdzieś w tle - na pierwszym planie są relacje między kobietą a mężczyzną, albo w ramach trójkąta, czworokąta... Interesują mnie konstelacje międzyludzkie. Mam też głęboką potrzebę pisania o ludziach samotnych, niezrozumianych, nie chciałbym używać dość zużytego słowa "wykluczonych", ale powszechnie nazywanych freakami.

Często bohaterowie twoich "małych dramatów" to także artyści, na przykład pisarz i żona pisarza, albo iluzjonista z drukowanego przez nas "Magika" (nr 10/2012). Tymczasem w "Incydencie" piszesz o ludziach do bólu przeciętnych, tak się przynajmniej wydaje.

Zależało mi na tym, by nie wyróżniali się niczym szczególnym, by nie byli nawet "reprezentatywni", cokolwiek to znaczy. Widuję takich ludzi, mam ich, że tak powiem, pod ręką.

A daleko masz do apteki?

Nie. Tu jest parę aptek, do każdej mam niedaleko i to też jest miejsce, w którym można pewnie przeżyć jakieś namiętności. (śmiech) Więc szukałem zwykłych bohaterów, zwłaszcza postać Siwego skonstruowałem jako kogoś bez twarzy, kim świat się nie interesuje, kto nie jest atrakcyjnym "targetem" i ma poczucie, że go już nic ciekawego nie spotka.

"Nikt nie pisze piosenek o starych facetach"?

Właśnie. Dlatego z przekory postanowiłem napisać o kimś takim piosenkę dramatyczną.

Wyszło ci trochę jakby o sobie, przynajmniej czyta się to w poetyce wyznania. Daj spokój, nie jesteś jeszcze taki stary!

Zawsze się pisze trochę o sobie, a trochę nie o sobie. (śmiech) Mam wrażenie, że ludzi znam już dość dobrze, coraz mniej mnie potrafi zaskoczyć i coraz łatwiej przychodzi mi wcielenie się w bohatera, którego sobie wymyślę. Choć to nie może być w stu procentach o mnie - to byłby absurd.

Zwłaszcza że bohater nie żyje. Albo, jak mówiły polonistki przy omawianiu "Dziadów" jego status ontologiczny jest niejasny.

To prawda. Z wyznania Czarnej wynika, że Siwy oddał za nią życie, ale przecież on istnieje i wciąż próbuje coś ugrać. Może zabrzmi to przeciwko mnie, ale narracja prowadzona jest raczej z jego perspektywy, zdaję sobie z tego sprawę. Dziewczyna przedstawiona jest trochę od zewnątrz, jak obiekt z wystawy, a on jej pożąda, choć to jego pożądanie też skażone jest brakiem wiary w siebie, rezygnacją... To taki romans niemożliwy.

A może romans metafizyczny? To się kończy prawie ekstatyczną nadzieją na życie pozagrobowe. Takich sztuk się teraz nie pisze: historia zaczyna się dość konwencjonalnie, ale potem mamy przewrotkę i szansę na dogrywkę na tamtym świecie!

Nie ukrywam, że chciałem się tutaj zastanowić nad zagadnieniem dla chrześcijan zupełnie podstawowym, mianowicie nad zmartwychwstaniem ciała. To pojęcie tak trudne do ogarnięcia umysłem, że szuka się tutaj rozmaitych metafor, tymczasem to jest przecież podstawowe źródło wiary: przekonanie, że śmierć można pokonać. Nie chciałem dociskać tego do końca, ale zawieszam takie pytanie: co będzie? Wszystkie te nasze perypetie, rozczarowania, samotność bledną i zmieniają sens w obliczu zmartwychwstania. Może więc za bardzo się sobą przejmujemy? Ale chciałem też napisać o innej rzadko poruszanej kwestii, czyli o ofierze. Chociaż nie wiemy, czy Siwy zginął przypadkowo, czy to był akt jego woli, to tak czy owak ocalił życie kobiecie, która z tym została i musi się z tym uporać. To jest fakt, który wszystko wprawia w ruch - kawałeczki rzeczywistości zaczynają drgać i układać się w inną całość.

Bohaterka wcale się o to wybawienie nie prosiła, ma bardzo mieszane uczucia.

I o to chodzi. Nie ukrywam, że moim zamiarem było napisanie dramatu o wymiarze religijnym. Obracamy się w sferze pytań o dogmaty, a przyznam, że trochę mi tego w teatrze brakowało.

Powiem więcej: jesteś mistyk, bo do tajemnic wiary docierasz przez erotykę... Mieliśmy tylko wątpliwości, czy to jest sceniczne, bo do radia się nadaje. Czytanie zdalne w reżyserii Piotra Ratajczaka w ramach Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej wyszło statycznie, za to miało w sobie ciekawą intensywność.

To rzeczywiście wydaje się niesceniczne. Miałem takie marzenie, by napisać poemat dramatyczny, rozpisany na dwa głosy. Pisałem monologi, ale cały czas widziałem obie postaci. Zrezygnowałem z didaskaliów, szkicuję jednak sytuacje, które można zainscenizować. I gdyńskie czytanie moim zdaniem pokazało, że ten potencjał sceniczny tam jest. Dodam, że "Incydent" miał jeszcze jedną realizację - kilka miesięcy temu, w warszawskim klubie Brawo Bis. Tam działa założony przez Sebastiana Konrada Teatr Z Dostawą, w którym tekst został przeczytany performatywnie. Aktorzy podczas prób postanowili przetasować, poszatkować monologi, żeby powstał z nich klasyczny dialog. To się okazało możliwe, chociaż mnie bardziej interesowały odrębne byty, które dopiero w pewnym momencie się spotykają, już w innym wymiarze.

Grzegorz Wolf jako Siwy w wersji gdyńskiej mówi "Umarłem" tak lekko, jakby spotkało go największe szczęście.

To wyszło bardzo dojrzale, chociaż aktorzy nie mieli wiele czasu na przygotowanie. Jakoś mnie to czytanie uspokoiło, zdałem sobie sprawę, że da się z tym tekstem wiele zrobić.

Mam nadzieję, że zobaczymy się we wrześniu w Gdyni na festiwalu, który się szczęśliwie odbędzie. A teraz opowiedz jeszcze o swoim chodzeniu po lesie. Na stronie facebookowej zamieszczasz atlas botaniczny, fotografie różnych ziół i chwastów, o których nazwach nie miałam często pojęcia...

Też nie miałem pojęcia, dopiero je sprawdzam. Przyroda to jest dla mnie cały czas nieprzeczytana księga. Mieszkam w Koronowie, gdzie wszędzie dookoła są lasy i fascynujące jest to, że nawet w tak zwanym lesie gospodarczym, przeznaczonym przecież do wycinki, wszystko się nieustannie zmienia, faluje niczym ocean z "Solaris" Lema. Te ziółka, które fotografuję, kwitną jednego dnia, a następnego już ich nie widać, wyrastają inne. Mają też niesamowite nazwy: piękne albo śmieszne, a często zdroworozsądkowe. Można po nazwie zgadnąć, do czego służą, co leczą. Na świat nazwany patrzy się inaczej. Nie uznaję w ogóle pojęcia "chwast", dla mnie każda roślina jest piękna, a poznawanie i nazywanie mocniej mnie z nimi łączy.

Powiedz jeszcze kilka słów o powieści "Hejter", która dopiero się ukazała.

Jakiś tydzień temu, tak. Od razu powiem, że nie ma nic wspólnego z filmem Jana Komasy, bo wszyscy o to pytają. Zacząłem pisać tę powieść pięć lat temu i od razu miałem tytuł. To jest historia pisarza, który zaczyna jako nadzieja prawicy, potem przechodzi na pozycje bardziej mainstreamowe, jest poczytny, robi karierę. Jednocześnie stacza się w otchłań w sferze prywatnej: nie układa mu się życie rodzinne ani erotyczne, za dużo pije, jest samotny. Nie chciałbym streszczać, ale dochodzi do sytuacji przełomowej, która wszystko zmienia. A wszystko opowiadam z perspektywy dość odległej przyszłości, obraz naszych czasów sklejany jest z różnych źródeł. Dzięki temu zabiegowi patrzymy na bohatera, Adama Niewiadomskiego, jak na postać historyczną.

Czyli wracamy do początku, do pytania o historyczny nurt w tym, co piszesz.

Szczególnie powieść wydaje mi się teraz, poza dramatem, najciekawszą formą do opowiadania o rzeczywistości.

Nie masz ich na koncie zbyt wiele.

Napisałem jeszcze młodzieńczą "Cyryl, dlaczego to zrobiłeś?", a kilka lat temu wydałem "Rzekę zbrodni", kryminał z akcją osadzoną w Bydgoszczy. Zapytaj mnie jeszcze, czy uważam się za nadzieję prawicy. (śmiech)

Obawiam się, że nie masz tu dużej konkurencji. Chyba jesteś nadzieją prawicy i musisz to udźwignąć.

Będę dźwigał, chodząc po łąkach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji