Wokół Wesela
29 listopada 1944 roku o godzinie 14.30, w środę Teatr Wojska Polskiego dał w gmachu Teatru Miejskiego premierę "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Przedstawienie reżyserował Jacek Woszczerowicz. W obsadzie: Gospodarz - Władysław Krasnowiecki, Pan Młody - Jan Świderski. Poeta - Jan Kreczmar, Radczyni - Irena Ładosiówna. Gospodyni - Irena Horecka, Panna Młoda - Ryszarda Hanin, Kasper - Czesław Wołłejko, Rachel - Halina Kossobudzka.
29 listopada 1984 roku o godz. 14.30, w czwartek Teatr im. J. Osterwy w tymże gmachu Teatru Miejskiego, wszedł z premierą "Wesela". Przedstawienie reżyserował Ignacy Gogolewski. Na sali zasiadło pięć osób z tamtej, historycznej, pierwszej obsady. Między sceną a widownią, wśród której znalazły się synowa i wnuczka Stanisława Wyspiańskiego, grono wybitnych artystów, przedstawiciele najwyższych władz partyjnych i państwowych, krytycy i recenzenci - nawiązało się serdeczne porozumienie, współuczestnictwo w niecodziennym wydarzeniu.
Jubileusz zorganizowano na skalę znaczenia czterdziestej rocznicy wydarzenia, sygnalizującego natychmiastowe odrodzenie się życia artystycznego na terenach, które opuściła wojna. Przybyli z całej Polski aktorzy, dyrektorzy teatrów, ludzie, którzy byli i są nadal związani z teatrem lubelskim.
W gmachu, stanowiącym przed czterdziestu laty siedzibę władz, minister kultury i sztuki, Kazimierz Żygulski zwrócił się do zebranych z serdecznymi słowami uznania, podnosząc szczególnie wartość teatralnych dokonań w tamtych, jakże trudnych warunkach życia codziennego. Mówiąc o mecenacie państwa, minister podkreślił, iż przygotowywana ustawa o instytucjach artystycznych stanie się swoistą konstytucją, stojącą na straży praw ludzi teatru.
Sala kolumnowa Urzędu Wojewódzkiego nieczęsto bywa chyba miejscem takich spotkań: uroczystych, a przepełnionych wzruszeniem, podniosłych, a swojskich. Jak "Wesele".
Połączone z sesją, uroczyste posiedzenie Zarządu Głównego ZASP, w siedzibie Lubelskiego Towarzytstwa Naukowego w pałacu Czartoryskich. Referaty: czterdziestolecie ZASP (prof. Henryk Szletyński), teatru w Polsce Ludowej (Jerzy Sokołowski), teatru lubelskiego (Leszek Gzella). Już historia, ale ciągle jakże żywa, wchodząca w dzień dzisiejszy. Dzieje powojennej edukacji społecznej i wielkich artystycznych osiągnięć scen polskich i sceny lubelskiej po wojnie.
Kolejny punkt obchodów: odsłonięcie tablicy pamiątkowej wmurowanej w kamienicę, w której urodził się Aleksander Zelwerowicz. Wreszcie wieczorem - nieśmiertelna "Zemsta" w reżyserii Jana Świderskiego, gościnnie występującego w roli Cześnika.
Wszystkie te wydarzenia dzieją się wśród wspomnień i rozmów, przywołujących atmosferę tamtego ,, Wesela". Próby prowadzone przez Woszczerowicza "do upadłego", kostiumy szyte z szyneli i... sukien przywiezionych w kufrach z pałacu Radziwiłłów; wystąpienie z szeregu Batalionu Żeńskiego na scenę; powrót Zelwerowicza; łzy publiczności przez półtora roku "Wesela", wystawianego po Lublinie, i w Krakowie i w Łodzi, gdy na Panny Młodej stwierdzenie: "Serce" pada kwestia Poety: "A to Polska właśnie"...
Marysia, Zosia, Isia i Rachela z czterdziestego czwartego fotografowane są na tle fotosów z owego roku i owej inscenizacji, wystawionych w foyer teatru. Za rogiem miał, taką budkę fotograficzną Edward Hartwig. Wszyscy aktorzy do niego, biegali.
I oto są teraz zdjęcia o charakterze dokumentu. Młodziuteńka Halina Kossobudzka jako Rachela z dużym lokiem sczesanym z czoła, po to, by wyostrzyć rysy Rachel. "A wyglądałam przez to trochę chłopakowato i strasznie się wstydziłam. Bałam się spojrzeć w oczy Janowi Kreczmarowi, który grał Poetę... Iluż rzeczy wtedy po prostu nie rozumiałam! Każda inscenizacja "Wesela"' przynosi nowe doświadczenia. Im dłużej żyję - tym lepiej rozumiem tę sztukę, bardzo, bardzo polską..."
Sabina Chromińska, aktorka teatru katowickiego, wówczas Isia solennie zapowiada, że będzie płakała i rzeczywiście ociera łzy, gdy aktorów pierwszej obsady, na scenie, zakrywają kwiaty. Spomiędzy nich Halina Kossobudzka przekazuje dyrektorowi Gogolewskiemu... pierwszy sceniczny egzemplarz "Wesela" z czasu ich wszystkich pracy nad sztuką. I dzisiejsza Rachela także otrzymuje książeczkę w różowej wstążce.
A Radczyni - Maria Karchowska - wzdycha: - "to było pierwsze przedstawienie teatralne, na którym byłam w życiu. Przeżyłam wstrząs i olśnienie. Czy mogłam przypuszczać, że na tej samej scenie, w czterdzieści lat później, tym występem będą obchodzić także moje prywatne święto teatralne..."
Tak też się dokonuje przymierze między dawnymi - a nowymi laty.