Artykuły

Żywotność dulszczyzny

Krzysztof SOWIŃSKI: Czym Pańska "Moralność pani Dolskiej" będzie różniła się od innych inscenizacji tej sztuki?

Wiesław HOŁDYS: Trudno mi powiedzieć. Przez pokorę nie chcę się z nikim porównywać, a spektakl będą oceniać widzowie.

A dlaczego warto po raz kolejny pokazać widzowi to przedstawienie?

- Przecież słowo "dulszczyzna" weszło do języka potocznego i to świadczy o żywotności tego świetnie napisanego dramatu. Ciekawe dla współczesnego widza może być także to, że jest to rzecz

o ludziach na dorobku, ludziach, którzy - tak jak Aniela Dulska - w znoju i pocie czoła budują kapitalizm w czterech ścianach swoich uroczych mieszkań. A przecież budowanie kapitału to teraz jedna z najważniejszych wartości, a Dulska to naprawdę świetna bizneswoman i myślę, że znakomicie odnalazłaby się w dzisiejszych czasach. I jeszcze w dodatku jej główną zasadą jest to, aby brudy prać we własnym domu. O ile sobie przypominam, to ostatnio pewien minister stracił stanowisko za sprzeniewierzenie się tej zasadzie. Ale w mojej inscenizacji nie chodzi o taką natrętną aktualizację, tylko o kawałek gorzkiej prawdy o człowieku, który zapisała Zapolska, po-sługując się przy tym ironią ostrą jak brzytwa.

Sporo w Pana dorobku klasyki. Twierdzi Pan, że nie znosi jej uwspółcześniania.

- Wielu reżyserów niezbyt dokładnie czyta tekst, oferując w zamian swój reżyserski pomysł, który często z tematem spektaklu ma niewiele wspólnego. To jest w moim odczuciu niepotrzebne i niekiedy prymitywne. Moim zdaniem, jeśli materiał literacki ma być punktem wyjścia do stworzenia spektaklu teatralnego, to należy mu być wiernym: to znaczy dokładnie go przeczytać i starać się zrozumieć konwencję, w jakiej został zapisany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji