Artykuły

Felicjan tańczy kankana

Do tego spektaklu trzeba podejść na absolutnym luzie i z przymrużeniem oka. Najgorsze co można zrobić, to potraktować całą rzecz na serio i poważnie. Gdyby wziąć pod uwagę tylko względy estetyczne i podstawowe poczucie dobrego smaku, rzeczywiście należałoby "zjechać" całą sztukę od początku do końca, wyszydzić niewybredne żarty, "burdelową" scenografię i rapującą Hesię. A w scenie zakrapianego wódeczką dialogu Juliasiewiczowej (Kinga Ciesielska) i Tadrachowej (Hanna Boratyńska) po prostu wyjść z teatru trzaskając mocno drzwiami. Ominąłby nas wtedy kolejny szok w postaci nieszczęsnej Hanki (Katarzyna Głąb) w białej bieliźnie, z wiankiem na głowie i czerwonych lakierowanych kozaczkach oraz scena przekonywania Zbyszka o poronionym-pomyśle ożenku ze służącą. Błyszcząco-czarnej kuzyneczce o rubensowskich kształtach brakuje w zasadzie tylko pejcza, by stworzyć idealny wizerunek sadystki.

Spektakl w ogóle ocieka niewybrednym seksem, no ale w końcu w sztuce chodzi właśnie o "moralność". Tę, w której wszystko jest dozwolone, byleby tylko nie wydało się. Zapolska opowiada historię typowego mieszczańskiego domu, i chociaż czyni to dość dosadnie, przecież w jakiś sposób kamufluje swoje postaci. Hanuszkiewicz stawia kropkę nad "i". Juliasiewiczowa paraduje w strojach (wszystkie kostiumy są dziełem Xymeny Zaniewskiej) nie pozostawiających żadnej wątpliwości z kim mamy do czynienia. Felicjan (Andrzej Lipski) nie jest wcale takim znowu pantoflarzem, Zapolska daje nam tylko do zrozumienia, że wychodzi on codziennie do kawiarni. Hanuszkiewicz pokazuje wprost, że przecież nie udaje się tam po to tylko, żeby napić się "małej czarnej...". W epilogu Felicjan tańczy kankana i śpiewa o swoim drugim życiu.

Musical "Moralność pani Dulskiej" wyreżyserowany przez Adama Hanuszkiewicza jest karkołomnym przemieszaniem wszelkich możliwych stylów. Zabrzańska inscenizacja w Teatrze Nowym nie jest pierwszą, takie same spektakle zrealizował już w Olsztynie i Teatrze Nowym w Warszawie. I tam również opinia podzieliła się na dwa wrogie obozy. Widownia za każdym razem była pełna, a więc ludzie jakoś niewiele robili sobie z krytycznych recenzji. Sam Hanuszkiewicz powiedział: "To nie jest sztuka realistyczna, to jest zamaskowany kabaret. A stąd blisko do musicalu. Wszystkie piosenki wyrastają wprost z tekstu Zapolskiej - niektóre są parafrazą fragmentów skreślonych, a niektóre - poszerzają tekst Zapolskiej o to, co my dzisiaj wiemy na ten temat, mocniej osadzają go we współczesności".

Niezależnie, czy komuś "Pani Dulska" podoba się, czy nie, w Zabrzu powstały dwie świetne kreacje. Najlepszą jest bez wątpienia Dulski w interpretacji Andrzeja Lipskiego. Do tej pory pan Felicjan na scenie żył w zupełnym cieniu, przemykał się chyłkiem, wzbudzając rozbawienie co najwyżej podczas swoich "spacerów" na Kopiec Kościuszki. W tym spektaklu Lipski teoretycznie robi to samo, co jego poprzednicy kreujący tę postać. Ale jak on to robi! Wypowiada tradycyjnie zaledwie trzy słowa, ale jedno spojrzenie wystarcza za sążnisty monolog. Zwraca też uwagę postać Hesi (Adrianna Janota), ta dziewczyna nie gra Hesi, ona nią po prostu jest. Nie znaczy wcale, że reszta zespołu jest słaba. Bardzo dobra jest musicalowa pani Dulska (Oksana Szyja). Wszyscy realizują z żelazną konsekwencją zamysł autora, nie ma wyraźnie słabych punktów, najwyżej na niektóre postacie możemy patrzeć z zażenowaniem, niektóre mogą nas denerwować, ale taka ich rola i uroda.

Musical "Moralność pani Dulskiej" nie jest przedstawieniem, po którym wyjdziecie bogatsi o wysublimowane doznania artystyczne, ale nie powinniście się nudzić, po prostu bawcie się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji