Artykuły

Kartka z dziennika podróży do skażonej zony

Jedziemy do martwego miasta Prypiat' (Prypeć). Kiedyś luksusowe, wzorcowe miasto Sowieckowo Sojuza, teraz betonowy szkielet. W budynku przedszkola zdjęcia dzieci, zabawki, łóżeczka, maleńkie maski gazowe. Kilkunastopiętrowe bloki mieszkalne ograbione ze wszystkiego, to, co się dało oderwać, odłupać, wytaszczyć wyjechało w świat na sprzedaż - Marta Strzałko z Teatru Biuro Podróży relacjonuje dla e-teatru podróż poznańskiego zespołu do zony Czernobylskiej. Efektem tej wyprawy będzie nowy spektakl Biura pt. "Czernobyl Trademark".

Na początek dane, których znajomość jest niezbędna przy poruszaniu się po zonie i korzystaniu z dozymetrów. Norma tła promieniowania gamma na Białorusi i północnej Ukrainie wynosi od 0,14 - 0,25 mikrorengtenów na godzinę. Powyżej 0,25 mikrortg/h tło promieniowania uważa się za podwyższone. Im więcej mikrorentegenów, tym bardziej niebezpieczny staje się skażony teren.

9 października rano pojechaliśmy do Homla, ok 350 km na południowy wschód od Mińska. Odebraliśmy pozwolenia na wjazd do skażonej zony. Przyjechaliśmy do miejscowości Wietka ok 15 km od Homla, gdzie tło radiacyjne wynosi ok 0,25-0,30 mikrorengt/h. Wietka leży na granicy terenu najbardziej skażonego na Białorusi. Powodem tego skażenia był sztucznie wywołany deszcz, po to aby chmura radioaktywnego pyłu nie poleciała nad Moskwę. Ludzie mieszkają tam, jak to potem określił urzędnik Komitetu ds Czernobyla, warunkowo - to znaczy na swoje własne ryzyko, ale mieszkają nawet z dziećmi. Z Wietki pojechaliśmy do Bartołomiejki, wysiedlonej wsi. Przy wjeździe do lasu - punkt kontrolny. Potem pojawia się wieś - przepiękna, zarośnięta chaszczami, pusta. Przyroda pochłonęła to, co stworzył kołchoz. Na środku zarośniętej asfaltowej drogi (0,40 mikrorentg/h) stado kóz, psy i para staruszków. Dziadek ma ok. 80 lat i trzyma się świetnie. W czasie likwidacji wsi nie ruszył się z domu. Potem do wsi wróciło jeszcze kilka rodzin. Żyją prymitywnie, bez prądu, z tego co sami sobie wyhodują, zbiorą czy napędzą. Dziadek zaprosił nas do domu: stara, drewniana białoruska chata. Na ścianach zdjęcia rodziny oraz Stalina. W drugiej izbie śpi syn, pijany. Alkohol to największe przekleństwo tego miejsca - piją wszyscy. Dziadek ma przygotowane grzyby na obiad, te z lasu obok, na dozymetrze 0,80 mikrorentg/h, drewno w piecu: 0,150 mikrorentg/h. A w sadzie jabłka, śliwki, chmara szerszeni. Po ziemniaki i grzyby przyjeżdża do niego córka z Homla.

Nagle na drodze pojawia się samochód. Kierowca widząc strażnika, który z nami przyjechał, zaczyna uciekać, ale zatrzymuje się po chwili: samochód jest wypełniony grzybami - na handel? Strażnik spisuje kierowcę, grzyby zostają w aucie i odjeżdżają. My też. Po drodze widzimy ciężarówki wywożące radioaktywne drewno z zony na handel. Grzybiarzy też sporo.

Następny dzień, obiad w Wietce, zupełnie bez entuzjazmu: podejrzewamy, że wszystko miejscowe. Wyjeżdżamy do wysiedlonej wsi Biesied`. Kiedyś była to bardzo duża wieś - kołchoz. Teraz mieszka tam tylko jedna kobieta z synami i stadem 10 przybłąkanych krów. Ogrodzenie ogródka zrobione z ram łóżek metalowych, na studni portret Lenina. Obok grzyby kanie - wielkie jak patelnie, 0,160 mikrorentg/h. Strażnik mówi, że przyjeżdżają do niego Polacy i zamawiają kilkaset kilogramów grzybów. Potem wywożą je do Polski, sobie tylko znanym szlakiem, gdzie pakują je w słoiki i paczki. Jego zdaniem część tych grzybów potem wraca na Bialoruś jako marynaty.

We wsi jest czynny cmentarz, bardzo zadbany - jedyne żywe miejsce w tej części zony.

Podejmujemy decyzję, żeby jechać na Ukrainę, do zony Czernobylskiej. Przed wjazdem do 30 kilometrowej strefy wokół elektrowni bardzo dokładna kontrola. Bez pozwoleń wjechać nie wolno. Jesteśmy w Czernobylu ok godziny 15. W mieście żyją tylko pracownicy elektrowni.

Spotykamy naszego Stalkera - młody chłopak, jego ojciec był likwidatorem, matka była pracownicą elektrowni. Po katastrofie została Stalkerem. Teraz robi to jej syn. Stalker wsiada z nami do samochodu, jest małomówny, trzeba go o wszystko wypytywać. Jedziemy do elektrowni. Kilka przystanków po drodze: tu zakopana, bardzo radioktywna wieś, tam pole, a tam siedzi na drzewie orzeł. W elektrowni duży ruch - to pracownicy różnych firm zarejestrowanych w zonie. W zbiorniku wodnym służącym kiedyś do chłodzenia reaktorów pływają 1,5 metrowe sumy. Stalker mówi, że niektórzy je jedzą - tylko ości nie wolno, bo bardzo radioaktywne.

Wartości na dozymetrze rosną, w odległości kilometra od Bloku 4 - czyli tego co wybuchło, 0,400 mikrorentg/h. Podjeżdżamy bliżej - pod sam Blok 4, aktualnie betonowy sarkofag - na dozymetrze 0,800 mikrorentg/h (normalne tło powinno wynosić ok 0,14 mikrortg/h).

Sarkofag wzmocniony jest stalowym rusztowaniem, bo zaczyna pękać. A w środku znajduje się masa radioaktywnych resztek; sporo plutonu i najniebezpieczniejszy ameryk, pierwiastek powstający z rozpadu plutonu - i pluton i ameryk charakteryzują się promieniowaniem alfa - śmiertelnym dla człowieka nawet w małych dawkach.

Obok nas przy Bloku 4 stoi autobus i dwaj ochroniarze w pracy. Jedziemy do martwego miasta Prypiat (Prypeć). Kiedyś luksusowe, wzorcowe miasto Sowieckowo Sojuza, teraz betonowy szkielet. W budynku przedszkola zdjęcia dzieci, zabawki, łóżeczka, maleńkie maski gazowe. Kilkunastopiętrowe bloki mieszkalne ograbione ze wszystkiego - to co się dało oderwać, odłupać, wytaszczyć wyjechało w świat na sprzedaż. W miejscowym lunaparku stoi diabelski młyn, wraki gokartów, przy nich w jednym miejscu 2000 mikrorentg/h, a zaraz obok 0,100 mikrortg/h - loteria, nie wiadomo gdzie stanąć. Na szczęście Stalker wie.

Gdy przechodzimy przez zarośnięte krzakami miejsce Stalker staje i zaczyna nasłuchiwać. W mieście panuje martwa cisza, ale on coś słyszy. - Wilki - mówi. Jest ich tu dużo. I niedźwiedzie też są.

Robi się ciemno, musimy jechać. Droga powrotna, to ta którą wyjeżdżali stąd ludzie - na zawsze . Prowadzi przez tzw "Rudy Las", miejsce gdzie uderzył podmuch w czasie eksplozji i pod jego wpływem las momentalnie zrobił się czerwony. Potem las zakopali. Na jego miejscu rośnie już nowy - zielony, ale promieniowanie stale potworne. Stalker zatrzymuje samochód, wychodzimy na szosę. Sielanka - zachodzące słońce, spokój, przyroda, w sam raz na odpoczynek na świeżym powietrzu. Na skraju drogi Stalker wyciąga rękę z dozymetrem w stronę lasu poza granicę drogi. Dozymetr szaleje. 10.000 mikrortg/h. Kończy się skala. Wszyscy uciekają do samochodu. Stalker też. Pracował kiedyś w tym lesie z ekipą BBC przez 40 minut w specjalnych ochronnych ubraniach. Potem miał od razu objawy popromienne i musiał wyjechać z zony na jakiś czas. Dla profesjonalistów pracujących w zonie roczna dawka promieniowania jaką mogą przyjąć wynosi 2 rentgeny na rok. Roczna dawka dla nieprofesjonalisty jest kilkadziesiąt razy niższa. Dawka 6 rentgenów jest śmiertelna dla człowieka. W czasie eksplozji wartości osiągały 30 000 rentgenów. Ile my przyjęliśmy w czasie tej wyprawy, tego nie wiemy.

Na koniec kolacja w Stacji kontroli strefy. Jemy razem z pracownikami - podobno czyste jedzenie. Mamy tyle wrażeń, że nie chce nam się zastanawiać.

Wracamy do Mińska. Spotkanie z Tamarą Biełaoką, szefową niezależnej Fundacji Dzieci Czernobyla, której biuro mieści się na peryferiach miasta, w pawilonie handlowym, w małym pokoiku do którego wchodzi się przez szewca. Jak ktoś nie wie, to nie znajdzie. Tamara Biełaoka jest lekarzem. Skutki katastrofy są jej doskonale znane, bo od 1986 roku pracuje z dziećmi i już wnukami poczernobylskimi. Administracja Łukaszenki z nią nie współpracuje. Ma za to swój sztandarowy komitet ds Czernobyla, zajmujący 2 piętra w wielkim gmaszysku w centrum. Dla pracowników komitetu największym problemem są fobie, bo przecież skutki, ich zdaniem, nie są takie straszne. Na pytanie o mutacje genetyczne powstałe w wyniku promieniowania - pan odpowiada, że natura sama sobie z tym poradzi, bo przecież mężczyzna bez rąk nie znajdzie sobie kobiety i się nie rozmnoży!!!

Na zdjęciu: Lunapark w mieście Prypiat'

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji