Artykuły

Tragiczna miłość bez emocji

"West Side Story" w reż. Laco Adamika w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Realizatorzy przedstawienia dostosowali nowojorski musical do naszych realiów. Stał się dzięki temu bardziej aktualny, ale ma też typowo polskie braki.

"West Side Story" Leonarda Bernsteina to już klasyka. Od prapremiery minęło prawie pół wieku, co więcej, tamta wersja z genialną choreografią Jerome'aRobbinsa, utrwalona w nagrodzonym w 1961 r. dziesięcioma Oscarami filmie Roberta Wise'a, stała się niedościgłym wzorem. Dynamiczne układy baletowe Robbinsa, niebędące jedynie tanecznym ozdobnikiem, ale istotną częścią akcji, są wciąż nie do podrobienia.

W chorzowskim Teatrze Rozrywki reżyser Laco Adamik i choreograf Jarosław Staniek nie powielają broadwayowskich wzorów. Próbują udowodnić, że tragiczna historia kochanków należących do dwóch walczących ze sobą gangów jest nadal aktualna, zresztą sami autorzy "West Side Story" zaczerpnęli ją z "Romea i Julii" Szekspira. Znacznie ciekawszy jest pomysł, że chłopcy z nowojorskich slumsów, tworzący gang Jetów, upodobnili się do mieszkańców dobrze nam znanych wielkomiejskich blokowisk. I choć ich przeciwnikami w chorzowskim spektaklu są nadal - jak w oryginale - egzotyczni Portorykańczycy, sama istota konfliktu jest bliższa widzowi niż w czasach prapremiery "West Side Story". Walki na tle etnicznym czy kulturowym w cywilizowanej Europie zdarzają się obecnie znacznie częściej niż dawniej.

A jednak chorzowskie przedstawienie nie wywołuje większych emocji. Nie jest to wina samego "West Side Story", lecz raczej braku porozumienia między realizatorami. Choreograf chciał stworzyć dynamiczne, brutalne widowisko, podkręca zatem akcję efektownymi układami opartymi na tańcu współczesnej ulicy. Reżyser potraktował musical Bernsteina jak tragedię, zwalnia tempo, próbując pogłębić psychologiczne portrety bohaterów i wypunktować niuanse dialogów. Na dodatek muzyka Bernsteina, a zwłaszcza znane przeboje ("Maria" czy "Somewhere") nie przystają do uwspółcześnionej, adresowanej głównie do młodszej widowni, wersji. Za bardzo naznaczone są piętnem czasu, w którym powstały.

"West Side Story" to nadal trudny musical nawet dla profesjonalnego polskiego teatru, jakim jest chorzowski Teatr Rozrywki. Jego dyrekcja szukała młodej obsady w ogólnopolskim castingu. Wybrano kilkadziesiąt osób, wszyscy z zapałem wykonują powierzone im zadania, ale ich umiejętności aktorskie są niewielkie, wokalne tylko nieco lepsze, jedynie w układach tanecznych udało się zaprezentować kilka talentów. Na takim tle Anna Sroka błyszczy jak gwiazda, bo też jej Anita to jedyna naprawdę świetna rola. O palmę pierwszeństwa konkurować z nią może jedynie Roman Kołakowski, autor nowego, uwspółcześnionego przekładu musicalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji