Artykuły

Konstrukcji nie ma i nie będzie. Rozmowa z Michałem Zdunikiem

- Bardzo ważnym elementem muzycznym są dla mnie rytmiczne powtórzenia, bo mają tworzyć efekt może nie tyle hipnotyczny, to złe słowo, ile transowy. To, co robił w muzyce minimaliści Michael Nyman czy wczesny Philip Glass jest dla mnie bardzo mocne - Justynie Jaworskiej mówi Michał Zdunik.

Skąd przyszła panu do głowy kobieta, która przygarnia każdą sierotę?

To potwornie banalne: był wtorek rok temu, dwudziesta trzydzieści, włączony telewizor, akurat nadawano serial "M jak Miłość". Tam jedna z bohaterek adoptowała dzieci z domu dziecka. Pomyślałem, że

mogłaby się w tym rozpędzić i że to kapitalny temat dla teatru. W ogóle tematy teatralne leżą na ulicy. W kolejce WKD podczytuję ludziom gazety przez ramię i znajduje w nich niesamowite historie, wokół każdej można coś zbudować.

"Lalki" to pański debiut dramatopisarski?

Tak o nich myślę. Napisałem coś w gimnazjum, ale chyba wolałbym o tym nie mówić. (śmiech)

Powstały podczas warsztatów dramatopisarskich Pawła Dobrowolskiego.

Warsztaty Pawła odbywały się w ramach całorocznego projektu o Witkacym w Teatrze Studio. To było przed wakacjami, czerwiec. Paweł powiedział nam, że na napisanie tekstów niekoniecznie zresztą związanych z Witkacym mamy wakacje i żeby potem mu je przesłać. Ja "Lalki" miałem już gotowe, więc dałem mu je wtedy, po wakacjach przesłałem jeszcze jakieś drobne teksty. Spotkaliśmy się w listopadzie, porozmawialiśmy o tym tekście, teatrze, dramacie. To było dla mnie bardzo ważne, inspirujące doświadczenie. I tak "Lalki" trafiły do "Dialogu".

Jak to grać? Może śpiewać?

Pisałem to jako monodram dla aktorki, która wchodziłaby w coraz to inne role i tworzyła taką rozbitą formę sceniczną. Słyszałem jednak potem od rozmaitych osób, że dramat zyskałby znacznie, gdyby nie był monodramem gdyby było słychać chóry, całą jego polifoniczność. Teraz myślę, że powinienem był wprowadzić wiele postaci. Zresztą jeśli sam miałbym to wystawić, to nie wiem, jak bym to zrobił. Jestem mało doświadczony jako reżyser i obawiam się, że łasny tekst by mnie przerósł.

Komponuje pan i studiuje muzykologię. Czy to się przekłada na pisanie?

Na pewno chciałbym, żeby tekst teatralny nawiązywał jakoś do partytury. Bardzo ważnym elementem muzycznym są dla

mnie rytmiczne powtórzenia, bo mają tworzyć efekt może nie tyle hipnotyczny, to złe słowo, ile transowy. To, co robił w muzyce

minimaliści Michael Nyman czy wczesny Philip Glass jest dla mnie bardzo mocne. Widzimy to wyraźnie w operze Glassa i Roberta Wilsona (który ją reżyserował) "Einsteinon the Beach", w której powtarza się pojedyncze słowa aż do efektu transu. W myśleniu o całości tekstu też przydaje mi się doświadczenie kompozytorskie.

A skąd tytuł?

Chodziło mi o podkreślenie sztuczności, nienaturalności świata, który się rozpada. Ten świat jest lalkowy, bo umowny, za wątłą

fasadą. Lalki w ogóle mają w sobie coś z fetyszy ludzie kupują własne martwe podobizny i zaczynają nimi grać.

Co drąży pańskie kukły? Obłęd? Popkultura?

Jedno łączy się z drugim, bo chciałem napisać o dzisiejszym odbiorze rzeczywistości. O sytuacji, w której nie można się ani

na chwilę skupić, bo informacje zapętlają się do obłędu. Wchodzimy w powtórzenia, z których nie ma wyjścia: nawet jeśli

zmierzają do jakiejś jednej dominanty, to nie da się ich uporządkować. Nic się nie da zrobić, dezintegracja postępuje. Możemy zaśpiewać kołysankę, ale nie zatrzymamy tego mechanizmu i nie przygarniemy wszystkich porzuconych dzieci. To jest beznadziejne.

A w dzisiejszym teatrze czego pan szuka, za kim by pan poszedł?

Dla mnie największą postacią, inspiracją, całym kosmosem był Grzegorzewski. Za Grzegorzewskim idę cały czas. Dla mnie to

teatr metatekstowy, zanurzony w odniesieniach i bardzo piękny plastycznie. Podziwiam sposób, w jaki prowadził aktorów, jak

pracował z tekstem. Na przykład jego "Nieboska komedia" trwała godzinę dziesięć, a była niesamowicie intensywna, nasycona

treściami i kontekstami. Widziałem jego przedstawień tyle, ile mogłem, bo zacząłem się porządnie interesować teatrem w 2005

- roku śmierci Grzegorzewskiego.

Przyznam się do czegoś nieładnego: przed naszą rozmową sprawdziłam pana profil na Facebooku...

Ja się niczego nie wstydzę.

... i zorientowałam się w pańskich poglądach politycznych. Uważa się pan za neokonserwatystę? Podobno to popularne

w pańskim pokoleniu.

Ludzie się z reguły dziwią, kiedy mówię, kogo popieram. Może w innym środowisku sprawa wygląda inaczej, ja nie widzę żadnej generacyjnej fali, choć nastroje prawicowe wzmogły się pewnie trochę po tragedii w Smoleńsku. Z drugiej strony, nie przesadzajmy, nie jestem aż tak odosobniony w swoich przekonaniach.

Pańska sztuka, choć awangardowa w formie, także jest dość konserwatywna w diagnozie. Broni pan wartości?

Może nie tyle wartości, ile raczej jakiejś hierarchii, konstrukcji świata. Chociaż tej konstrukcji nie ma i nie będzie. Rozpad będzie się pogłębiał coraz bardziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji