Artykuły

Zapiski ze szkłem w tle

- "Pacjent" opiera się na moich dramatycznych wspomnieniach ze Szpitala Praskiego, w którym przeleżałem nieruchomo dwa tygodnie - mówi ADAM SAJNUK, aktor i rezyser Teatru Konsekwentnego w Warszawie.

Z Adamem Sajnukiem, liderem Teatru Konsekwentnego, rozmawia Iza Natasza Czapska.

"Pacjent", którego premiera odbędzie się jutro w Starej Prochowni (godz. 19), to chyba najbardziej osobisty z Twoich spektakli?

Tak, opiera się na moich dramatycznych wspomnieniach ze Szpitala Praskiego, w którym przeleżałem nieruchomo dwa tygodnie. Podnosiłem się tylko na widok kaczki. To, co się tam działo, opisywałem w zeszyciku skrupulatnie dzień po dniu.

A co się takiego działo?

Każdy przynajmniej raz odwiedzał kogoś w szpitalu albo sam w nim leżał, więc mniej więcej może sobie wyobrazić, jak wygląda doba w takim miejscu. Sposób, w jaki personel zwraca się do pacjentów, warunki, w jakich się dochodzi do zdrowia. Ja na przykład leżałem w malutkiej sali przerobionej ze starej łaźni. W ścianach tkwiły jeszcze stare kurki.

Jak trafiłeś do Praskiego?

Zraniłem się w łydkę kawałkiem rozbitej antyramy. Na ostrym dyżurze zaszyto mi ranę, nie usuwając szkła. Przy każdym ruchu podcinało mi ono tętnicę, powodując straszny ból i krwotok. Kiedy wreszcie lekarze zorientowali się w czym rzecz, groziła mi już amputacja nogi. Ale to drobny epizod w całej tej budzącej grozę opowieści.

Zrobiłeś jednak z tych zapisków monodram, który jest bardziej satyrą na służbę zdrowia niż horrorem. Dlaczego sam w nim nie grasz?

Zagrałbym samego siebie. Co to za zadanie aktorskie? Przeżyłem to i wystarczy. Napisałem tekst, wyreżyserowałem, scenografię też sam wymyśliłem. To miała być taka skromna praca na boczku, między jednym a drugim projektem, a zrobiła się nagle poważna premiera. Na ten spektakl uparł się Arek Wrzesień, któremu mój tekst bardzo się spodobał, więc chodził za mną, namawiając, żebyśmy to zrobili. Mam nadzieję, że ludzie będą przychodzić na "Pacjenta", żeby się pośmiać. A ja mam już pomysł na inny monodram, na podstawie tekstu, który mnie oszołomił. Jesteś pierwszą osobą, której to mówię. Szykuję go na wiosnę, a na razie trzymam szczegóły w tajemnicy.

Wróćmy zatem do "Pacjenta". Dla Arka Września, aktora z niedużym doswiadczeniem monodram musi być sporym wyzwaniem.

No, nie ma łatwego zadania. Siedzi i gada. Ponad godzine. Jestem z niego bardzo zadowolony. Zdolny chłopak. Z dużą intuicją. Kilka razy podczas prób naprawdę mnie zaskoczył, tym jak wyczuł moje intencje. Spektakl jest w porządku.

Ani Szekspir, ani Dostojewski, ale co?

Dla ludzi. Z nurtu teatru społecznego.

Jaki pomysł znalazłeś na opowiedzenie tej historii ze sceny?

Konwencja jest taka, że główny bohater relacjonuje swoje przeżycia ludziom, którzy przychodzą do niego w odwiedziny. Jego sytuacja przypomina nieco przypadek doktora Fleischmana z "Przystanku Alaska". On też wszystko uważnie obserwuje i dziwi się temu, co dla jego otoczenia jest zupełnie naturalne. Nie ma w tej historii śladu fikcji. W czasie spektaklu Arek Wrzesień pokazywać będzie nawet szkło, które wyjęto mi z nogi.

Na zdjęciu: Arkadiusz Wrzesien i Adam Sajnuk w spektaklu "Zaliczenie. Lekcja".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji