Artykuły

Rozmowy o teatrze - Dama Pikowa

Wiele tu zależy od reżysera i od odtwórcy czołowej roli. Autor libretta nie zgodził się z Puszkinem, którego Herman jest. egoista i obłudnikiem opętanym żądzą pieniędzy, a Liza tylko środkiem do celu. W operze wszystko to wygląda romantyczniej. Do pewnego przynajmniej momentu celem jest Liza i żądza satysfakcji. Ale i tak motywy te, w szkicowym ujęciu bardzo proste, mogą zyskać wiele interpretacji.

A więc ta pierwsza - reżyserska. W wywiadzie, jakiego sam udzieliła reż. Lia Rotbaumówna ("DŁ", W.XI.), wyszły na pierwszy plan akcenty społeczne. Herman miał być człowiekiem wyobcowanym, jak się to dziś mówi "wyalienowanym" z arystokratyczno-wojskowego środowiska, poprzez swe niskie urodzenie, brak majątku i odmienność struktury psychicznej. Po obejrzeniu premierowych spektakli z przyjemnością stwierdzam, że reżyserskie oświadczenie nie pozostało na papierze. Zamysł inscenizacyjny w pełni potwierdza tę koncepcję, nadaje jej kształt sceniczny. Jest to pierwsze chyba w Teatrze Wielkim przedstawienie, w którym scena obrotowa wykorzystana została tak celowo. Tu technika służy uwypukleniu idei przedstawienia, widać, że szło nie tylko o sprawny przebieg spektakli i efekty wizualne. Wtopienie chóru w całość przedstawienia, stylowy balet, może tylko rosyjski taniec jest zbyt "miękki" (opracowanie Witold Borkowski), umiejętność zwracania uwagi widzów na poszczególne plany, szybkie przechodzenie od scen kameralnych do zbiorowych i odwrotnie, dynamizują akcję, wystawiają dobrą legitymację reżyserowi. Herman jest to pionkiem, niewiele znaczącym, osaczonym przez reguły gry arystokratycznego światka. Scenografia Aleksandra Jędrzejewskiego, elegancka, a przy tym gdzie trzeba powściągliwa, gdzie trzeba bardzo malarska (scena u Hrabiny, finał i mniej przylegający do stylu przedstawienia akt I), jest ściśle związana z koncepcją ruchu scenicznego, funkcjonalna. (Na tym tle razi dość tandetny chwyt z' kartami, którymi oficerowie "kuszą" Hermana oraz, z tzw. efektów, "magnetofonowy" śmiech przy końcu sceny w koszarach. To jednak drobiazgi, nie mające większego znaczenia.)

Muzycznie "Dama Pikowa" jest przygotowana i prowadzona przez dr Zygmunta Latoszewskiego. Widać tu pełne porozumienie z inscenizatorem, umiejętność cieniowania nastrojów. Począwszy od uwertury, orkiestra brzmi pięknie, dobrze podkreśla rytm i koloryt poszczególnych scen. Chwilami tylko, jak przy końcu aktu I, nieco zbyt silne forte połączone z efektami burzy przygłusza śpiewaków.

Oglądałem dwie obsady, obie w ramach koncepcji przedstawienia diametralnie różne. Herman Jerzego .Orłowskiego jest od początku osobnikiem histerycznym. Przez to samo konflikt przeniesiony zostaje raczej na płaszczyznę psychologiczną, aby nie rzec - psychiatryczną. Nieprzystosowanie jakby tkwiło w nim samym, w jego nie-zrównoważeniu. Jeśli chodzi o stronę wokalną, J. Orłowski dysponuje dobrym dźwięcznym, chwilami może tylko nazbyt ostrym i nieco zbyt mało skupionym głosem. Odniosłem wrażenie, że taki, a nie inny kształt sylwetki scenicznej Hermana w jego ujęciu związany jest także z niedoskonałym jeszcze warsztatem aktorskim. Bardziej przekonuje mnie Herman Jerzego Nowińskiego. Pierwszą na łódzkiej scenie rolę przygotował J. Nowiński bardzo starannie: konflikt narasta. nie jest "gotowy", motywy działania są wyrazistsze i zarazem bardziej skomplikowane, bliższe chyba zamierzeniu reżysera Jeden słaby punkt, to scena nad Newą; powód odejścia Hermana jest niejasny, uwarunkowany tylko przebiegiem... libretta. Dysponuje Nowiński dobrze wyszkolonym* interesującym w brzmieniu głosem; to dobry nabytek Teatru Wielkiego.

Partie Lizy śpiewają Halina Romanowska-Wojtyra i Lidia Skowron. Pierwsza Liza interesująca była w "święcie zaręczyn" i w pierwszym spotkaniu z Hermanem, druga najlepiej wypadła w rozegranej w półtonach scenie nad Newą. Kapitalną, charakterystyczną postać Hrabiny stworzyła Maria Narkiewicz; w równoległej obsadzie Hrabinę śpiewa Izabela Strzałkowska.

I wreszcie panowie. Tomski - Eugeniusza Nizioła, to typ prawie ludowy, nieco zawadiacki; Zdzisław Krzywicki poprowadził tę rolę inaczej, chciałoby się rzec szlachetniej, zaimponował zwłaszcza świetnie śpiewaną (i zagraną!) balladą w ostatniej odsłonie. Jeleckiego śpiewają Jerzy Jadczak, którego głosu rekomendować nie trzeba oraz Krzysztof Hartwig, debiutujący jeśli się nie mylę, w większej roli, i to debiutujący w sposób, który rokuje duże nadzieje.

W drobniejszych partiach uwagę zwracają Alicja Pawlak, (Paulina Miłowzór) oraz bardzo stylowa w intermedium Ewelina Kwaśniewska (Prilepa).

W sumie jest to przedstawienie na pewno ciekawe inscenizacyjnie, utrzymane na niezłym poziomie wokalnym. Szczególnie cieszą dobre głosy nowo pozyskanych śpiewaków. Szwankuje jednak opanowanie warsztatu aktorskiego. Większość śpiewaków a odnosi się to bez mała do wszystkich, nie panuje dostatecznie nad dykcją i ciałem - gestyką i mimiką. Psuje to odbiór przedstawienia. To ostatnia bariera, którą teatr będzie musiał przekroczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji