Artykuły

Nie widzę siebie w lustrze. Rozmowa z Jolantą Janiczak

- Chodziłam do kliniki chirurgii kosmetycznej i gadałam z osobami, które wyglądały najbardziej sztucznie. Szukałam przyczyn takiej "pracy na sobie". Wydaje mi się, że problem ma dwie strony: jedna jest oczywiście mocno chorobowa, ale druga w zasadzie jest pozytywna, bo ci ludzie traktują swoje ciało jako najintymniejsze i najintensywniej wypracowane dzieło- Jolanta Janiczak w rozmowie z Justyną Jaworską.

Justyna Jaworska: Sztuka o Elżbiecie Batory po "Joannie Szalonej; Królowej" i "Carycy Katarzynie" domyka twoją trylogię historyczną. Chyba że to jeszcze nie koniec?

Jolanta Janiczak: Sama nie wiem, trochę mnie już zmęczyło pisanie o kobietach uwikłanych w Historię, choć jest jeszcze jedna tajemnicza, nieodkryta kobieta, o której napiszę na pewno, była ważną postacią rewolucji francuskiej. Kobieta i Rewolucja Francuska tworzą bardzo namiętną relację. Myślenie historyczne to taka polska przypadłość, te ciągłe dyskursy, demontaże mitów, wojny przeżyte i wyobrażone. Trochę mnie już te sprawy wyczerpały. Wydaje mi się, że powoli moje pisanie przestaje żyć tak intensywnie dyskursami. Potrzebuję więcej powietrza, eksperymentu, doświadczenia, dotykania rzeczy, których się boję i których nie rozumiem.

Skoro o tym mowa - dobrze mi się wydaje, że Elżbieta doświadcza głównie strachu i nudy?

Tak, zaplątała się w swoje wizerunki, niezrealizowane wrażenia. Nie może się odnaleźć w żadnym wizerunku przypisanym kobiecie. Nie ma siły ani narzędzi, by stworzyć czy zobaczyć się w jakiejś wyzwalającej perspektywie. Nie doświadcza swojego ciała, nie doświadcza innych ludzi, nie czuje smaków, tylko mocne bodźce na chwilę ją budzą.

Wreszcie słyszy, że w wieku trzydziestu trzech lat kobiety powinny umierać.

"Albo się przebudzić", dopisałam w końcu.

Ty masz trzydzieści trzy lata. Pisałaś tę sztukę "do lustra"?

Dosłownie do lustra, ale ja nie widzę siebie w lustrze. W lustrze widzę pole działań i fantazji, niezliczonych manipulacji. Lustro zależy od tematu. Nieważne, jaki temat poruszam, ile lektur, filmów, badań i przygód do tego używam, zawsze efekt finalny jest wynikiem przepuszczenia wszystkich materiałów przez lustro. Przeglądam się w tematach a tematy są we mnie. W  jednym z ostatnich zdań Batory mówi: "Jestem tym, czym się staję". Ciągle się staję.

Ale "stawanie się" twojej bohaterki to też po prostu jej ucieczka przed starością. Myślisz, że przemysł kosmetyczny ma w sobie coś wampirycznego?

Totalnie tak. To jest największy nałóg dwudziestego pierwszego wieku. Choć mało ludzi ma odwagę o tym wprost powiedzieć. Spotkałam dziewczynę, która robi sobie coś z twarzą raz na dwa tygodnie; ma obsesję, że jej twarz jest smutna. Ma wszystko ogromne i sztuczne, i nie widzi tego. Powiedziała mi, że na poprawki twarzy wydała tyle, co na dwa świetne samochody, i że nie wie, co by zrobiła, gdyby nie miała pieniędzy. Chodziłam do kliniki chirurgii kosmetycznej i gadałam z osobami, które wyglądały najbardziej sztucznie. Szukałam przyczyn takiej "pracy na sobie". Wydaje mi się, że problem ma dwie strony: jedna jest oczywiście mocno chorobowa, ale druga w zasadzie jest pozytywna, bo ci ludzie traktują swoje ciało jako najintymniejsze i najintensywniej wypracowane dzieło. To ciekawe, że traktują siebie funkcjonalnie: ciało musi odpowiadać na wymagania wizerunku, nie na własne potrzeby. Są w stanie umrzeć dla kilku kilogramów mniej, dla biustu, tyłka. Po raz pierwszy można mieć praktycznie nieograniczoną kontrolę nad wyglądem, nie ma już dziś części, której nie możesz poprawić. To piękne i straszne, obiecujące i potworne. Pragnienie kontroli dopada każdą sferę życia, jednocześnie pożerając doświadczenie.

A naprawdę "o czym mówimy, kiedy mówimy o pięknie"?

O spełnianiu swoich fantazji, o czymś, co się przeżywa, nie wiedząc tego nawet, o takich chwilach intensywności, które potem nazywamy szczęściem. O czymś, czego nie możemy uchwycić, czego szukamy po omacku i doświadczamy przelotem. W kulturze piękno jest nierozerwalnie związane z miłością, wszystkie kochane księżniczki są piękne, Helena Trojańska jest piękna, Julia jest piękna, Dama Kameliowa też, opowieść o miłości jest piękna. Piękno goni piękno, piękno stwarza piękno...

Widziałaś film Borowczyka "Opowieści niemoralne"?

Tak, kiedyś, ale nie inspirowałam się nim. Nie pamiętam go za dobrze, widocznie mnie nie poruszył specjalnie. Bardziej inspirujące były dla mnie filmy "Mordercza opona" Quentina Dupieux czy "Brzuch architekta" Greenawaya, z książek "Polityka natury" Bruno Latoura, "Historia urody" Vigarello, "Mit urody" Naomi Wolf i szkice "Saturn i melancholia".

"Hrabina Batory" miała właśnie premierę w Kielcach, a kilka tygodni przedtem byliście z Wiktorem Rubinem w Nowym Jorku. Co nowego szykujecie?

Robimy z Joanną Krakowską i Magdą Mosiewicz projekt "Kantor Downtown". W Nowyn Jorku przeprowadziliśmy kilkanaście wywiadów z odchodzącą już powoli awangardą lat siedemdziesiątych. Te wywiady, niesamowite zresztą, posłużą nam do stworzenia częściowo multimedialnego przedstawienia - instalacji, którą rozwiniemy może w jakieś jeszcze zdarzenia. Pierwszy pokaz wyników naszej pracy zobaczymy w Bydgoszczy w listopadzie. Zapraszamy.

A jakie masz wrażenia po premierze?

Na razie były grane dwa spektakle, dwa bardzo różne. W dużej mierze od widzów zależy ciężar spektaklu, mogą się kilka razy weń zaangażować, jeśli poczują, że chcą. Hrabina Batory nie wdzięczy się, nie chce się podobać i wyzwala się od spełniania jakichkolwiek oczekiwań, my także.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji