Artykuły

Romans pani Curie

- Surowa moralność tłumi nasze pragnienia, uczucia i nic dziwnego, że potrafią one wybuchnąć z niezwykłą siłą. Wiem coś o tym, bo wychowałem się na północy Szwecji w Ewangelickim Ruchu Ojczyźnianym, bardzo fundamentalistycznym - mówi Per Olov Enquist, szwedzki dramaturg, pisarz, autor "Opowieści o Blanche i Marie", której bohaterką jest polska noblistka.

Co uczynił pan wcześniej: zainteresował się Marią Curie-Skłodowską i skandalem, jaki rozpętał się po jej romansie z Paulem Langevinem, czy też zwrócił uwagę na postać Blanche Wittman, pomocnicy noblistki, której w wyniku napromieniowania amputowano dwie nogi i rękę?

Per Olov Enquist: Najpierw zaciekawiła mnie Blanche, i to ponad 40 lat temu, gdy interesowałem się wpływem Freuda na Strindberga. Często ją opisywano jako "królową histeryczek", najsłynniejszą pacjentkę profesora Jeana Martina Charcota, piękną, inteligentną, a przy tym będącą niesamowitym medium. Na seanse z nią przychodzili bracia Goncourt, Strindberg, Broca. Książkę o niej napisał, między innymi, norweski noblista Björnsen.

A później padła ofiarą napromieniowania. Nie chce się wierzyć, że jeszcze w 1929 roku używano 80 opatentowanych specyfików ze składnikami radioaktywnymi: soli kąpielowych, past do zębów, pralin, sprzedawano "wodę Curie do włosów".

Niewiele wiedziano wtedy o radioaktywności, nie zdawano sobie sprawy, jakie będą jej ostateczne skutki. Ciekawe, że uważano również, że promienie słoneczne leczą raka skóry. Nawet pewien duński uczony do spółki z amerykańskim dostał za to Nobla. Okazać się jednak miało, że promienie ultrafioletowe częściej są przyczyną raka skóry niż lekiem na tę chorobę.

W końcu XIX stulecia nie tylko w paryskim szpitalu Salpetriére kobietę - jak pan pisze - "do pewnego stopnia rozpatrywano jako maszynę, u której poprzez mechaniczne oddziaływanie wywołać można stany emocjonalne". Odnoszę wrażenie, jakby wcześniej kobieta była dla nauki tworem całkowicie nieznanym!

Naukowcy badali kobietę jak Stanley Czarny Ląd. To był nieznany kontynent. Paryski szpital wyróżniał się tym, że grupowano tam i kobiety chore psychicznie, i prostytutki, i panie z wyższych sfer cierpiące na niedobór miłości. Uważano, że wszystkie one chore są na histerię.

Wydaje się aż nieprawdopodobne, że żyło tam w zamknięciu sześć tysięcy kobiet.

Istne miasto! W dalszym ciągu jest to największy szpital w Paryżu. To tam po wypadku zawieziono księżną Dianę. A czasy Blanche i profesora Charcota dokumentują liczne pamiątki zgromadzone w tamtejszym muzeum.

W "Opowieści o Blanche i Marie" stawia pan pytanie: czy żądza nie jest największą siłą napędową wiary? Jak należy je rozumieć?

Surowa moralność tłumi nasze pragnienia, uczucia i nic dziwnego, że potrafią one wybuchnąć z niezwykłą siłą. Wiem coś o tym, bo wychowałem się na północy Szwecji w Ewangelickim Ruchu Ojczyźnianym, bardzo fundamentalistycznym.

Romans Marii Skłodowskiej-Curie, po śmierci męża, z młodszym od niej Paulem Langevinem, żonatym, ojcem czworga dzieci, połączono we Francji ze sprawą Dreyfusa. I z noblistki zrobiono Żydówkę tylko dlatego, że na drugie imię miała - po babce - Salomea, nie zważając na to, że imię to w Polsce było chrześcijańskie, nie tak jak we Francji. Polską szlachciankę uznano za Żydówkę.

Pani Curie była kobietą, cudzoziemką i uczoną. Dość, by uznać ją za wroga. Gdy dołączono do tego podejrzenie o żydostwo, stała się wrogiem znienawidzonym.

A propos, wie pan oczywiście o tym, że wiele lat później Michel Langevin, wnuk Paula, kochanka Marii, ożenił się z jej wnuczką Hélene Joliot?

Wiem, to taki późny happy end.

Cytuje pan list Svante Arheniusa, członka Królewskiej Akademii Nauk, który namawiał Marię Curie-Skłodowską do nieprzyjęcia nagrody, jako że "zważywszy na okoliczności, lepiej byłoby, gdyby Pani nie przyjeżdżała tu 10 grudnia 1911 roku". Na szczęście, podwójna laureatka Nagrody Nobla nie ulękła się, a jej pobyt w Skandynawii był wielce udany.

Maria otrzymała tylko ten jeden list, a archiwa zawierają cały plik korespondencji wymienianej wtedy między ambasadami. Obawiano się, że król Gustaw V, jeśli zostanie poinformowany o wydarzeniach, jakie miały miejsce we Francji, odmówi wręczenia nagrody pani Curie.

Niedawno byłem w Muzeum Polskim w Rapperswilu. Zwiedzający muzeum turyści, przede wszystkim z Francji, dziwią się, widząc gablotę poświęconą podwójnej noblistce, i pytają: co tu robi pani Curie? W 1995 r. jako pierwszą kobietę pochowano ją pod kopułą paryskiego Panteonu, stała się więc po śmierci arcy-Francuzką. Czy to nie paradoksalne?

Zgadzam się. Francja, która ją wyklęła, po latach zaanektowała. I to skutecznie: cały świat ją zna jako Marie Curie, nie jako Marię Skłodowską-Curie.

"Opowieść o Blanche i Marie" odebrałem jako pieśń na cześć miłości. Czy prywatnie też pan uważa, jak bohaterka pańskiej powieści Blanche, że "amor omnia vincit" (miłość zwycięża wszystko)?

Wszyscy racjonalnie myślący ludzie wiedzą, że to nieprawda. Z drugiej strony to świetna hipoteza robocza.

Per Olov Enquist, "Opowieść o Blanche i Marie", tłum. Iwona Jędrzejewska, Jacek Santorski & Co, Warszawa 2006.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji