Artykuły

Warto dla finału

"Zbrodnia i kara" w reż. Barbary Sass w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Przed premierą Barbara Sass zapowiadała, że interesuje ją sprawa kary, a nie zbrodni. I pod tym kątem dokonała wyboru wątków (choć niektóre można by pominąć, jak ten z Marmieładowem w nieprzekonywającym wykonaniu Jerzego Kamasa). Chodzi tu nie o karę wymierzoną przez sąd na podstawie kodeksu karnego, ale o karę w postaci wyrzutów sumienia, które dręczą bohatera z powodu ciężkiego grzechu. Bo, przypomnijmy, wybitnie inteligentny, pochodzący z dobrej rodziny student, Rodion Raskolnikow zabija siekierą starą lichwiarkę i - zupełnie niezamierzenie - jej siostrę Lizawietę, która niespodzianie pojawiła się w miejscu zbrodni.

Nie jest to zabójstwo na tle rabunkowym, lecz eksperyment, praktyczny sprawdzian wyznawanej przez Raskolnikowa idei filozoficznej, według której ludzie dzielą się na zwykłych i niezwykłych. I tu jest właśnie sedno sprawy. Niezwykli to tacy, jak na przykład Napoleon. Według Raskolnikowa, to oni posuwają świat do przodu i oni są powołani do uszczęśliwienia ludzkości. Muszą czuć się wolni pod każdym względem. Na drodze prowadzącej do celu wszystkie "chwyty" są dozwolone. Opętany przez fałszywą ideę Raskolnikow uważa się za takiego "niezwykłego" człowieka, wybrańca, Napoleona. Kim zatem jest owa lichwiarka? Według Raskolnikowa bezwartościową istotą ludzką, nic nie znaczącą "wszą". Jej życie nic nie wnosi do społeczeństwa. Lecz Raskolnikow nie przewidział jednego: kary, jaką wymierzy mu jego własne sumienie. Ta kara skonfliktuje go z samym sobą i doprowadzi do obłędu. A ponadto, owa wolność Raskolnikowa okazała się złudą. Bo poddając się opętańczej idei, utracił wolność, stał się zakładnikiem owej chorej idei. W swej samowoli, zabijając drugiego człowieka, doprowadził do całkowitej destrukcji własnej osobowości. Miota się, czuje się zagubiony i nie może uciec przed lękiem metafizycznym, nienawidzi siebie za tę "słabość", której się poddaje, za to, że po morderstwie nie okazał się żadnym Napoleonem, że ten nitzscheański nadczłowiek po prostu nie istnieje. Raskolnikow jest w konflikcie z samym sobą. U Dostojewskiego bohater budzi nasze współczucie. A jak jest w przedstawieniu Barbary Sass?

Tutaj nie tylko nie żałujemy, ale wręcz go nie cierpimy. Bartosz Opania wyposażył Raskolnikowa w tak silny ładunek agresji wobec otoczenia i gra go z tak ogromną nadekspresją, że staje się to nie tylko męczące w odbiorze, ale w ten sposób aktor zakrzykuje głębszy sens, cierpienie duszy swego bohatera. W kluczowych scenach spotkań z sędzią Porfirym bywa tak niedorzecznie agresywny, że toczący się między nimi spór o granice wolności człowieka, o prawo do przekraczania norm moralnych, o motyw i usprawiedliwienie zbrodni - schodzi na dalszy plan. Porfiry w wykonaniu Piotra Fronczewskiego jest tu nie tyle ścigającym, sprytnym sędzią, ile człowiekiem współczującym Raskolnikowowi. Fronczewski gra na pewnym wyciszeniu, jakby w opozycji do rozbuchanej nadekspresji Bartosza Opani. Dziwię się, że ten wrażliwy i dobry przecież aktor nie został powściągnięty przez Barbarę Sass w tak przesadnym wyrażaniu agresji swego bohatera.

O tym, że niełatwo wejść w partnerską grę z tak pomyślanym Raskolnikowem świadczą też sceny z Sonią, w wykonaniu Sylwii Zmitrowicz, która chwilami też niepotrzebnie operuje przerysowaniem swojej bohaterki zbyt agresywną kreską, co czasami prowadzi do histerii. Ponadto ważna scena Raskolnikowa u Soni, kiedy on rzuca się do jej stóp mówiąc: "nie tobie się pokłoniłem, a cierpieniu", mogła być bardzo piękna, ale nie jest. Zaś scena z przypomnieniem przez Sonię ewangelicznej przypowieści o wskrzeszeniu Łazarza niestety wypadła prawie groteskowo, a to tylko z jednego powodu, że aktorka zamiast czytać "na biało" tekst, próbuje go interpretować aktorsko głosem, "grając" postaci. Zaciera w ten sposób swoje głębokie przeżywanie tej przypowieści.

Z tym docieraniem do głębi, do duszy bohaterów w przedstawieniu Barbary Sass jest niestety bardzo kiepsko. Jest to sfera właściwie tutaj nieistniejąca. Jedyny wyjątek stanowi Halina Łabonarska w roli matki Raskolnikowa. Te zaledwie parę scen, w których się pojawia, to właściwie najlepsze sceny tego przedstawienia. Najgłębiej sięgające do wnętrza postaci. Począwszy od odwiedzin syna w jego mieszkaniu, gdzie wprawdzie niewiele ma kwestii mówionych, ale wystarczy spojrzeć na twarz aktorki, na jej sposób poruszania się, na niepokój, który ogarnia matkę, bo czuje instynktownie, że jej syn jest zagrożony. Nie wie jeszcze czym i dlaczego, ale wyczuwa, że on się boi. Matka pragnie przejąć na siebie lęki syna, kocha go przecież, więc współodczuwa z nim, współcierpi z nim za jego winę. To wszystko prowadzi do choroby, gorączki, w końcu do obłędu, który współprzeżywa z nim, co znajduje swoje apogeum w finale. Bardzo mocnym finale, do zapamiętania na długo. Z odrealnionej przestrzeni wyłania się postać matki. To sen czy raczej wyobraźnia Raskolnikowa kochającego matkę i wiedzącego, że jego morderstwo, przyczynia się do jej cierpień. Ostatni monolog matki Halina Łabonarska mówi już jako osoba owładnięta obłędem. Stąd te sprzeczności w treści kwestii, które wypowiada, zmiany modulacji głosu wskazujące na gwałtowne zmiany emocji i nastrojów od bólu rozpaczy po śmiech, ale nie śmieszny, lecz będący wyrazem tragizmu i stąd ta dramatyczna gra jasno oświetlonych rąk. Z tyłu stoi jej syn, ale nie spotykają się ze sobą ani wzrokiem, ani w dialogu. Wysunięta na przód sceny matka jest przecież projekcją jego już chorej psychiki. Piękna, wzruszająca scena. Halina Łabonarska po raz któryś udowadnia, że jest aktorką wybitną i że nawet z niewielkiej, drugoplanowej roli potrafi zrobić wielką sprawę. A brawa, jakie tylko ona otrzymała od widzów na premierze tuż po swoim monologu, dowodzą gustu artystycznego i wrażliwości, która na szczęście jeszcze nie zanikła wśród widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji