Artykuły

Stałam się jedną z bzdur, które wyśmiewałam

DOROTA MASŁOWSKA, zdobywczyni tegorocznej nagrody Nike za "Pawia królowej", mówi, że w książce zawarła doświadczenia, które stały się jej udziałem po wydaniu "Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną".

- Nieoczekiwanie dla siebie - to było dla mnie szokiem - stałam się jedną z bzdur, z których się naigrywałam. Stałam się bzdurą! To był dramat, długo to przeżywałam. Kiedy wchodziłam do świata mediów, zupełnie sobie nie zdawałam sprawy, że trwa produkcja mojego wizerunku medialnego, który okazał się równoległy i niezależny od mojej osoby. Nosił to samo imię i nazwisko, natomiast był zupełnie płaski i zupełnie mi obcy. Byłam wtedy osobą totalnie tego nieświadomą. Nie wiedziałam, czym taka popularność, jaką zdobyłam, grozi. Jakie są jej konsekwencje - przyznała w rozmowie z "Dziennikiem".

Masłowska zaprzecza, jakoby dobrze się czuła w środowisku warszawki. - Po prostu weszłam w to środowisko i ono stało się moim. Nie pchałam się tam, bo nie było moim obsesyjnym marzeniem iść na bankiet. To się po prostu naturalnie stało - tłumaczy. - Chciałam po prostu opisać proces dotyczący człowieka, w którego życiu działy się takie rzeczy. To była sytuacja ciekawa, artystycznie bardzo inspirująca. Nie ukrywam, było to wstrząsające przeżycie. Przy tym jednak nie pragnęłam akcentować własnego dramatu, ale opisać kuriozalną rzecz, która stała się moim udziałem - dodaje.

Pisarka twierdzi, że jej postawa to nie sztuczna poza, ale autentyczne, wewnętrzne przekonanie. - Ja żyję na śmietniku! Sama go sobie wybrałam do życia. Kiedy się na to patrzy z zewnątrz, to jest żałosne życie - opowiada. - Nie piszę niczego z obliczeń "to teraz napiszę to tak", ale z autentycznego bólu, przeżycia. Podczas pisania "Pawia..." miałam bardzo przyjemne poczucie przekraczania granic własnego mózgu - wspomina. - To niesamowite, kiedy rzeczy, które piszę, są mądrzejsze ode mnie - stwierdza.

Masłowska ma teraz dystans do środowiska warszawki, bo, jak sama mówi, "mieszka w slumsach". Jednak opisując go w "Pawiu..." była bezlitosna. Przyznaje, że gdy pewnego razu czytała książkę na głos, była zdumiona jej językiem. - Byłam przerażona, jak bardzo ten tekst jest wulgarny, wstrętny, agresywny. Byłam wstrząśnięta nagłą obcością tego tekstu - mówi. - Jestem osobą dość pogodną, w moim życiu jest dużo jasności, radości, ciepła. W tym momencie życia, w którym jestem, nie mam jednak potrzeby pisania o pięknie, odczuwam silną potrzebę wyładowania ciemnych rzeczy - wyjaśnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji