Artykuły

Smak opery

"Wielka gala operowa" w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Dla takich momentów warto żyć. Kiedy Kaładi Kałudow w "Nessun dorma", arii z "Turandot" Pucciniego zagrzmiał: "All ba vincero! Vincero! Vincero!", a orkiestra Teatru Muzycznego kapitalnie prowadzona przez Jacka Bonieckiego zakończyła ją monumentalnym fortissimo, widownia oszalała. Owacje trwały, a właściwie wzrastały aż do chwili, gdy artysta zgodził się zaśpiewać bis "Wielkiej gali operowej", której premiera odbyła się w sobotę w Teatrze Muzycznym.

Wielki - choć mikrego wzrostu - bułgarski tenor zaiste zwyciężył tego wieczoru. Uniósł z foteli niewdzięczną zazwyczaj, pełną wysztywnionych oficjeli premierową publiczność. Chwilę wcześniej - przy całej urodzie widowiska - wydawało się niemożliwe, że to Kałudow stanie się najjaśniejszą gwiazdą pierwszej w historii Teatru Muzycznego składanki operowych przebojów. W pierwszym wyjściu, w arii Rademesa z "Aidy" Verdiego omsknął mu się na zakończenie głos i rozminął z zaskoczoną orkiestrą. Potem było już tylko lepiej. Druga gościnna gwiazda Izabela Kłosińska, chociaż wciąż jest we wspaniałej dyspozycji i jej sopran brzmi jak dzwon, śpiewała niewiele i trudno było się rozsmakować w jej mistrzostwie.

Dlatego do rangi primadonny gali urosła Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak, absolutnie bezbłędna w arii Azuceny z "Trubadura" Verdiego czy Dalili z "Samsona i Dalili" Saint-Saensa. Możemy być dumni, że ta bodaj najlepsza dziś w kraju mezzosopranistka na stałe jest związana z Lublinem. Tercet Aidy, Rademesa i Amneris z "Aidy", wyśpiewany razem z Kłosińską i Kałudowem był jednym z najgoręcej przyjętych punktów pierwszej części programu gali, złożonego - z wyjątkiem uwertury z "Halki" Moniuszki - wyłącznie z fragmentów oper Verdiego. Drugi hit nad hity to "Va, pensiero" z "Nabucco". Prowadząca chór TM Zofia Bernatowicz słusznie przed premierą odebrała odznaczenie Gloria Artis. Przygotowała tak zespół, że ten chwytał swym kunsztem za gardło, a dla finałowego wybrzmienia pianissimo trudno znaleźć dość superlatywów. Pozostali soliści, Karolina Kanak (szczególnie w arii z "Rusałki" Dvoraka), Leszek Skrla (kuplety torreadora z "Carmen" Bizeta!), Mieczysław Milun (aria Skołuby ze "Strasznego dworu" Moniuszki!), a nawet dysponujący głosem o ładnej barwie, ale słabej mocy Adam Sobierajski (najlepszy w arii Cavaradossiego z "Toski" Pucciniego), też dowiedli, że można w Lublinie wystawiać operę.

Rozentuzjazmowana publiczność zmuszała artystów do kolejnych bisów i śpiewała razem z nimi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji