Artykuły

Błysk i zapatrzenia

Z twórczością Korzeniewskiego zetknąłem się w roku 1993, gdy PIW wydal niewielki zbiór wspomnień jego autorstwa. Zapamiętałem z niego, bardzo dokładnie, jedno zdarzenie... Gdy planowałem pisanie o „Książkach i ludziach", moje poszukiwanie w domowej bibliotece nie dało efektu. Kilka dni później niespodzianka! - dostrzegłem w księgarni nowo wydany tom, którego częścią były tamte, zagubione opowiadania. Tak oto zostałem znaleziony... przez książkę - o książce „Było, minęło... Wspomnienia" Bohdana Korzeniewskiego pisze Marian Sworzeń w Śląsku.


Po jej lekturze mam niezbitą pewność, że jest to dzieło niezwykle ważne. Redaktor prowadzący, Hubert Musiał, tak skonstruował kształt książki, że czytelnik, prócz obcowania ze słowami autora, może również poznać inne jego wypowiedzi. Dzięki temu mamy zapis jego losów z Powstania Warszawskiego sporządzony przez Wacława Borowego, obszerne wspomnienia zapisane przez Rafała Zakrzewskiego, także monolog z filmu dokumentalnego powstałego rok przed śmiercią. Dzięki tekstom Anny Kuligowskiej-Korzeniewskiej, Andrzeja Kruczyńskiego i Sylwii Majcher mogłem zestawić notę biograficzną Bohdana Korzeniewskiego:


Urodził się w roku 1905 w Siedlcach w rodzinie o tradycjach ziemiańskich - jego ojciec był urzędnikiem sądowym, matka nauczycielką. Lata przypadające na I wojnę światową spędził u krewnych w dworku pod Orszą, a po powrocie z Białorusi podjął naukę w szkole średniej w rodzinnym mieście. Po maturze studiował polonistykę w Warszawie; związał się wtedy z ugrupowaniami socjalistycznymi, pozostając przez całe życie wierny postawie człowieka lewicy. Potem była podchorążówka, a od jesieni 1932 praca w Bibliotece Narodowej, gdzie stworzył dział teatralny, doprowadzając go do znaczących rozmiarów przez zakupy archiwaliów i ich pozyskanie z różnych instytucji. Lata 1933-34 spędził na stypendium w Paryżu, wykorzystując pobyt na zapoznanie się z życiem teatralnym i zbieranie materiałów do pracy o Wojciechu Bogusławskim; jednymi ze współstypendystów byli wówczas Czesław Miłosz i Witold Lutosławski. Wróciwszy do kraju, nawiązał współpracę z licznymi pismami jako recenzent teatralny, prowadził również wykłady w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. Po klęsce wrześniowej (w kampanii nie wziął udziału, nie dotarłszy w jej zamęcie do jednostki) pracował fizycznie, jak również włączył się do działalności podziemnej. Zatrzymany w obławie na Żoliborzu 17.9.1940 roku, razem z dużą grupą uwięzionych został wysłany do KL Auschwitz - przebywał tam do 21.10.1940 roku. Po powrocie kontynuował udział w podziemiu w strukturach Kierownictwa Walki Cywilnej, odpowiadając m.in. za opór w środowisku aktorskim oraz uczestnicząc w pracach Tajnej Rady Teatralnej. Od lata 1941 roku był magazynierem w bibliotece zamkniętego przez okupanta Uniwersytetu Warszawskiego. Powstanie przeżył w środku płonącej stolicy, by potem, już po kapitulacji, codziennie dojeżdżać z Pruszkowa z grupą osób uprawnionych do ratowania książkowych resztek. Jeszcze w trakcie działań wojennych, odbył daleki wyjazd, by w miasteczku blisko Odry odnaleźć, a potem przewieźć do stolicy zrabowane przez Niemców archiwalia. Po wojnie był reżyserem teatralnym, wykładowcą, tłumaczem utworów dramatycznych. Należał do szeregu stowarzyszeń zajmujących się sztuka dramatyczną. W sierpniu 1980 roku podpisał apel intelektualistów wzywający do rozmów ze strajkującymi. Uczestniczył w Kongresie Kultury Polskiej, przerwanym przez ogłoszenie stanu wojennego. W połowie lat 80. emigracyjna „Kultura" wydrukowała jego teksty wspomnieniowe: „Pagórek", „Powrót" i „Wyzwolenie". Publikacje jego autorstwa ukazały się również w podziemnej „Krytyce". Inne bezdebitowe wydawnictwo, „Przedświt", w roku 1988 wydało obszerny wywiad Korzeniewskiego udzielony Małgorzacie Szejnert zatytułowany „Sława i infamia", poświęcony m.in. postawom środowiska aktorskiego w GG podczas okupacji. W latach 1988-89 w kolejnych pięciu numerach miesięcznika „Znak" wydrukowano jego mówione wspomnienia „Było, minęło, nie wróci". W roku 1991 telewizja przygotowała film dokumentalny „Drzewa i ludzie" w reżyserii Ewy Karmańskiej (książka zawiera jego wypowiedź spisaną przez Annę Kuligowską-Korzeniewską). Zmarł w roku 1992. Jego osobie i dziełu poświęcono tom 43 „Pamiętnika Teatralnego" (1994).


W opracowaniu Elżbiety Toszy o historii Teatru Śląskiego im. Wyspiańskiego (Katowice 1998) znalazłem kilka odniesień związanych z realizacjami Korzeniewskiego. I tak: w sezonie 1947/48 reżyserował u nas „Szkołę żon" Moliera, w sezonie 1951/52 w jego inscenizacji wystawiono „Grzech" Żeromskiego, a po ćwierćwieczu - w sezonie 1977/78 - wyreżyserował Molierowskiego „Grzegorza Niezgułę" i „Pannę Julię" Strindberga. Krótko po jego śmierci przygotowano poświęconą mu wystawę monograficzną (stało się to za dyrekcji Bogdana Toszy, w roku 1993). Pamiętam, że byłem na spektaklu „Panny Julii" wystawianej na Małej Scenie w nieistniejącym już obiekcie przy ul. Staromiejskiej. Wiem, że manuskrypt „Grzechu" został znaleziony przez profesora Wacława Borowego w styczniu 1945 roku w stercie archiwaliów zniesionych do piwnicy bibliotecznej - był przy tym Korzeniewski, który to opisał: „(...) wydobył z odległych miejsc parę grubych brulionów z Dziennikami Żeromskiego, gdzie indziej podniósł zeszyt z młodzieńczym dramatem tego pisarza. - To zapewne pana zainteresuje - powiedział, wyciągając do mnie rękopis - zupełnie nieznana sztuka". Przejdę teraz do wydarzenia z życia Korzeniewskiego, które przesądziło o napisaniu tego artykułu. Poprzedziły je dramatyczne etapy: łapanka, uwięzienie, transport, pierwsze dni w KL Auschwitz, potem koszmar obozowej codzienności jako numer 4880, a w końcu, niespodziewanie, zapowiedź zwolnienia, kąpiel, wydanie rzeczy z magazynu, poranne wyprowadzenie grupy więźniów - pod strażą żandarma - na ulice Oświęcimia, wykupienie biletu na stacji, zajęcie miejsc w wagonie. Jest jesień 1940 roku... „Jechaliśmy przez pewien czas sami, ale z Oświęcimia jedzie się przez Katowice. Przed Katowicami zaczęli wchodzić do pociągu górnicy, jadący do pracy, z tymi swoimi żałosnymi paczkami z jedzeniem w gazecie. Wchodzili do naszego przedziału, widzieli tych ośmiu mężczyzn siedzących nieruchomo z ogolonymi głowami, patrzyli na siebie i zaczęła się bardzo dziwna sprawa. Mianowicie, każdy brał swoją paczkę i kładł któremuś z nas na kolana. (...) dojeżdżaliśmy do Katowic, płacząc wszyscy. Każdy z nas miał na kolanach kilkanaście paczek z chlebem czy z marmoladą. I to było nasze wejście w świat wolny". I drugi opis, wcale nie odmienny, bowiem te różnice nie dzielą, lecz uzupełniają obraz: „W miarę zbliżania się do miasta coraz częściej w drzwiach przedziału stawał rosły mężczyzna w wyszarzałej kurtczynie, w pomiętym kaszkiecie, w ciepłym robionym na drutach szalu wokół szyi. Wchodzący byli tak bardzo do siebie podobni, jakby praca pod ziemią sama dokonywała wyboru. Każdy z nich rzucał wzrokiem na ławki w poszukiwaniu wolnego miejsca, ale kiedy natykał się na nasze ogolone głowy i nieruchome figury (...) skierował się ku wyjściu. Po drodze jednak kładł na kolana któremuś z nas termos wyjęty spod pachy, a następnie śniadanie zawinięte w gazetę. Musieli znacznie wcześniej od nas, zamieszkałych w Generalgouvernement posiąść wiedzę o państwie, które ich wchłonęło w trakcie paru tygodni, gdyż niemal wszyscy zachowywali się podobnie".


Pierwszy fragment „Powrotu" kończyło zobowiązanie autora: „Wtedy sobie powiedziałem, że jeśli kiedykolwiek jeszcze będę coś robił w teatrze, to chciałbym przede wszystkim robić dla górników, robić dla ludzi, którzy człowieczeństwo rozumieją w sposób niezmiernie prosty i taki, który ludziom przynosi zaszczyt". Czy Korzeniewskiemu udało się je spełnić? W jednej z wypowiedzi stwierdził, że nie podołał, bo czasy, nawał pracy... Tak jednak nie było. Obietnica została spełniona. Solennie, przykładnie, w środku Śląska. Kiedyż to? W roku 1985, gdy warszawski aktor Józef Duriasz odczytał „Powrót" (właśnie wydany w paryskiej „Kulturze") wobec górników i ich rodzin zgromadzonych w salce parafialnej przy bazylice NMP w Piekarach na spotkaniu Duszpasterstwa Ludzi Pracy. Przyjazd aktora został wówczas przygotowany przez Gintera Kupkę, nękanego przez SB solidarnościowca, górnika kopalni „Julian", później - twórcę Radia Piekary, rozgłośni działającej po dziś dzień. To też jest częścią historii. Takiej, która ludziom przynosi zaszczyt.


Bohdan Korzeniewski, „Było, minęło... Wspomnienia", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2020, str. 494.


O Śląsku: str. 8, 119, 190-1, 228, 234, 455-6, 480.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji