Artykuły

Wenecja. Satelitarny Oskar dla TVP Kultura

TVP Kultura i TVN 24 dostały wczoraj w Wenecji telewizyjne nagrody Hot Bird, zwane satelitarnymi Oscarami.

TVP Kultura, wspólnie z włoską Rai Sat Nettuno 1/2, triumfowała w kategorii "Culture/Education". TVN 24 nagrodzono za "produkcyjną i technologiczną innowacyjność oraz rynkowy dynamizm". W innych kategoriach nominacje miały też Ale Kino! i Planete.

O Hot Birds walczyły kanały tematyczne emitowane za pośrednictwem europejskich satelitów. Jury złożone m.in. z dziennikarzy "Le Monde", "La Repubblica", "Daily Telegraph" i telewizji al Dżazira w kategorii "Kultura i edukacja" oprócz niemieckiej Deutsche Welle i włoskiego Rai Sat Nettuno nominowało polską TVP Kultura.

Nominacja dla TVP Kultura jest sukcesem twórców kanału istniejącego zaledwie od kwietnia 2005 r. - dyrektora Jacka Wekslera i dyrektora programowego Jerzego Kapuścińskiego. Obaj zostali zdymisjonowani przez obecną ekipę TVP pod wodzą Bronisława Wildsteina. Zarzuty - hermetyczność i jednostronność.

Od początku istnienia TVP Kultury w obiegowych ocenach wracała też kwestia małego zasięgu stacji. Sekretarz programowy TVP Kultury i jej współtwórca Witold Górka wyjaśnia: Istniejemy na obu platformach cyfrowych i w najważniejszych kablach. Jesteśmy dostępni dla wszystkich mających talerze satelitarne w Europie i dużej części Azji i Afryki. Daje to w Polsce ok. 11 mln potencjalnych odbiorców. Wielu z nich po prostu nie jest świadomych, że ma u siebie TVP Kulturę - tłumaczy Górka.

- Naszym problemem nie jest marketing, tylko informacja. Badania mówią, że średnio dziennie naszą stację włącza już prawie 700 tys. widzów. Francusko-niemiecka Arte przy swoim ogromnym budżecie nie może liczyć na wiele więcej. Brytyjski Channel Four podobnie. To, czy jakiś program będzie miał 1000, czy 10 000 widzów, nie może być wyznacznikiem naszej pracy. Istniejemy przecież nie po to, żeby zarabiać pieniądze. Jesteśmy kanałem skrojonym na potrzeby ludzi zainteresowanych kulturą. Gdyby było inaczej, nie zajmowalibyśmy się Warszawską Jesienią, Konkursem Chopinowskim, wyrafinowanym jazzem, literaturą, teatrem, wideo artem, debatami o kulturze tylko Dodą. Nie stosujemy recepty ze znanego rysunku Mrożka: "Jak uatrakcyjnić muzykę przez sport?", gdzie proponował połączenie recitalu fortepianowego z boksem.

Komercyjne telewizje na całym świecie prowadzą wyścig o widza, nieustannie uatrakcyjniając program i prymitywizując przekaz.

Poza tą grą pozostaje nierozpoznana masa widzów, którym wszechpanująca rozrywka knebluje usta. Twórcy TVP Kultury nie chcą przyczyniać się do dalszego rozwarstwienia widowni - przyświeca im XX-wieczna demokratyczna idea stwarzania równych szans, łączenia centrum i peryferii, otwierania się na polskie małe ojczyzny i na sąsiadów, na obcość i na sacrum, na postacie życia publicznego z lewa i z prawa. Odkryli, że telewizyjne debaty są tym atrakcyjniejsze, im dłuższe. Popkulturze żyjącej dniem bieżącym chcą przywracać pamięć.

W tym przerzucaniu pomostów wielkie znaczenie ma muzyka - szlachetny pop. Znamienne, jak duży oddźwięk miały emisje dokumentu o "Plastic People" z udziałem Vaclava Havla pokazującego korzenie czeskiej rewolucji czy emisje programów wydobytych z archiwum TVP, często nigdy nieemitowanych, ukazujących mało znane oblicze kultury lat 70.: koncert Niemena z zespołem Aerolit, film muzyczny "Korowód z Markiem Grechutą" czy koncert zespołu Anawa z Andrzejem Zauchą, z tak świeżo dziś brzmiącymi tekstami Leszka Aleksandra Moczulskiego: "Jeżeli wierzysz/będziesz szedł/przez wszystkie naraz ulice".

- Nigdy nie lubiłem określenia "salon" - mówi Jerzy Kapuściński, jeden z twórców TVP Kultury. W latach 80. związany z kulturą niezależną, w latach 90. jako szef redakcji artystycznej kształtował oblicze telewizyjnej "Dwójki". Wtedy powstały magazyn kulturalny "Chimera", "Art. Noc", debiuty filmowe "Pokolenia 2000".

Kiedy go pytam, z jakich realizacji jest najbardziej dumny, zarzuca mnie nazwiskami twórców skupionych wokół "Dwójki" i przez nią wspieranych. Są wśród nich: światowej sławy autorzy animacji Piotr Dumała i Marek Skrobecki, reżyserzy Andrzej Kondratiuk, Lech Majewski, Łukasz Wylężałek, Łukasz Barczyk, Magda i Piotr Łazarkiewiczowie. Przypomina produkowane przez TVP 2 dokumenty Marii Zmarz-Koczanowicz, m.in. "Polską ruletkę" - ironiczny film o wyborach, w którym dostało się po kolei wszystkim partiom, emitowany w prime timie, oraz rewelacyjny dokument Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego o pułkowniku Kuklińskim robiony w tajemnicy przed władzami TVP, na własne ryzyko redaktora - film, który stał się potem sensacją medialną.

- To jest właśnie telewizja, którą uwielbiam - mówi Kapuściński. -Oparta na indywidualnym ryzyku i odpowiedzialności. Bez cenzury. Taka, gdzie liczy się raczej wolność niż słuszność, gdzie nawet wątki ideologiczne prezentowane są widzowi w sposób nieideologiczny.

Dekada lat 90. ludziom wchodzącym wtedy po raz pierwszy do TVP dawała luksus swobody. Co z tamtego doświadczenia da się ocalić dziś wobec nacisków ideologii i komercji? Bardzo wiele -uważają twórcy TVP Kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji