Artykuły

Prawda jest naga

Opera Narodowa postanowiła włączyć się do Roku Krzysztofa Pendereckiego, więc wznowiła wielkie dzieło kompozytora - "Raj utra­cony". Premiera odbyła się pięć lat te­mu, ale spektakl krótko gościł w reper­tuarze, można go zatem traktować jak rzecz niemal nową. Monumentalna in­scenizacja z udziałem tłumu wykonaw­ców zapadających się pod ziemię lub fruwających w powietrzu jest jednak przede wszystkim sukcesem chore­ografa Emila Wesołowskiego i trójki tancerzy.

Rzadko zdarza się oglądać spektakl tak bogaty i różnorodny. Reżyser i scenograf tworzą wysmakowane plastycznie wizje świata niebiańskiego, rajskiego i diabel­skiego, co pewien czas przenosząc się w wiek XVII, by przypomnieć, iż opera po­wstała na kanwie poematu Johna {#au#}Miltona{/#}. I jakby tego wszystkiego było mało, spek­takl wieńczy niezwykła scena wszelkich plag i nieszczęść, jakie będą nękały ludz­kość z powodu grzechu pierworodnego Adama i Ewy.

Ta inscenizacja momentami przytłacza widza swym rozmachem i monumentali­zmem - napisałem pięć lat temu po pre­mierze "Raju utraconego" i dziś można je­dynie dodać parę innych zastrzeżeń. Nie­które symbole zatraciły swą świeżość, powtarzane po wielekroć w innych reali­zacjach. Monumentalizm inscenizacyjny stał się także anachroniczny, ten rodzaj es­tetyki może dziś fascynować jedynie na wschód od Odry, tym bardziej że ze sceny wieje, niestety, pustką. We wspaniałych de­koracjach i wysmakowanych kostiumach, które muzyce dodają niepotrzebnego pa­tosu, nie ma prawdziwych postaci, drama­tów i dylematów, bo w gruncie rzeczy nikt i na scenie nie umie do nich dotrzeć.

Prawdziwie poetycki wymiar spektakl osiąga jedynie wówczas, gdy pojawiają się tancerze: Beata Grzesińska (Ewa), Marek A. Stasiewicz (Adam) oraz Karol Urbański (Szatan-Wąż). Bardzo dobry pomysł insce­nizacyjny, by pobyt w raju Adama i Ewy opowiedzieć przede wszystkim tańcem, choreograf Emil Wesołowski wykorzystał do zakomponowania pięknych scen i co najważniejsze, robi to prostymi środkami. Na tle bogatego tła troje tancerzy eksponu­jących swą nagość wygląda niezwykle atrakcyjnie, a przede wszystkim prawdzi­wie. Dla nich przede wszystkim warto ten "Raj utracony" obejrzeć.

Kilka dni wcześniej "Raj utracony" za­prezentowano w wersji koncertowej na Fe­stiwalu "Wratislavia Cantans" i niestety, od strony muzycznej oba wykonania dzieli różnica klas. Oczywiście, łatwiej osiągnąć precyzję w śpiewie chóru, gdy stoi on na estradzie, a nie jest rozmieszczony na wi­downi, na jeden koncert można też zapro­sić wspaniałych solistów, teatr zaś korzysta z tych, których ma do stałej dyspozycji. Pa­rę zasad jest jednak nienaruszalnych. Ewa musi śpiewać sopranem mocnym, dźwięcznym i czystym, inaczej kluczowa scena jej snu z II aktu traci sens. Adam po­winien dysponować mocnym barytonem o ładnej barwie, nie można więc tej roli powierzać artyście przeżywającemu kry­zys wokalny. Bas Szatana musi mieć odpo­wiednią moc i siłę. Śmierć to rola dla kon­tratenora, a nie dla rozwibrowanego false­tu, a pojawiającej się w finale postaci Archanioła Michała nie wolno powierzać emerytowanemu tenorowi, bo w ten sposób dzieło pozbawione jest puenty. Tym­czasem spośród licznych śpiewaków obecnych na scenie z pewną przyjemno­ścią czeka się jedynie na pojawienie się Agnieszki Zwierko (Grzech). Może nowa dyrekcja Opery Narodowej znajdzie inne role dla jej młodego i ładnego głosu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji