Artykuły

Nowe szefostwo bydgoskiej sceny: Teatr to ludzie

- Teatr nie może przestać funkcjonować. Pandemia nie jest wymówką. Nie jesteśmy tu, żeby realizować swoje wybujałe programy artystyczne, tylko tworzyć coś dla ludzi, więc musimy nieprzerwanie działać - mówią nowy dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy Wojciech Faruga i jego zastępczyni ds. programowych Julia Holewińska.


Sandra Zakrzewska: Miło powrócić do Bydgoszczy?

Wojciech Faruga: Wspaniale. Od mojego debiutu w tym teatrze minęło osiem lat i od tego czasu trzy razy reżyserowałem w Bydgoszczy, więc nie czuję, że wracam. Cały czas tutaj byłem. To przyjemność debiutować jako dyrektor w teatrze, w którym pokazałem swoją pierwszą sztukę.

Julia Holewińska: Paweł Łysak zorganizował kiedyś spotkanie dla trzech młodych reżyserów i dramaturgów, w którym wspólnie z Wojtkiem uczestniczyliśmy. Nie udało nam się wtedy sparować i wspólnie wystawić sztuki w Bydgoszczy, ale to miasto wciąż krąży nad naszym spotkaniem i po ośmiu latach jesteśmy tu razem.



Dlatego udział w konkursie był naturalnym następstwem tych bydgoskich działań?

W.F.: Naturalne było to, że jestem bardzo związany z tym zespołem. Zawsze ważne było dla mnie traktowanie teatru jako przedsięwzięcia wspólnego. W momencie, kiedy pojawiła się informacja, że Łukasz Gajdzis nie będzie już chciał kontynuować dyrekcji, rozpoczęły się rozmowy z zespołem aktorskim, który wyraził aprobatę.


To był najważniejszy mandat?

W.F.: Gdyby zespół wybrał kogoś innego, to nie widziałbym potrzeby startowania. Od jakiegoś czasu myślałem, żeby związać się z jakimś miejscem na stałe, bo przeszkadzało mi budowanie czegoś, co później podlega wahaniom – głównie dyrektorskim. Wielokrotnie przedstawienia, które uważałem za bardzo dobre, ginęły przez zmiany dyrekcji. Miałem potrzebę pracy z zespołem, która będzie nieprzerwanym procesem i ta decyzja o starcie w konkursie była tego naturalnym następstwem.


Nie przestraszył nawet fakt, jak trudne są okoliczności – pandemia, remont.

W.F.: Teatr to ludzie. Nasz ma wspaniały zespół zarówno techniczny, aktorski, jak i administracyjny. A budynek to tylko przestrzeń. Teatr wytwarza się między widzami a aktorami i taką sytuację można zaaranżować w dowolnym miejscu, jeżeli tylko ludzie są razem, szanują się i mają poczucie wartości tego co robią. Remont dużej sceny temu absolutnie nie przeszkodzi.



Jednak teatr znacząco zmieni swoje funkcjonowanie.

W.F.: O 180 stopni. Za dyrekcji Łukasza Gajdzisa działalność była oparta na dużej scenie, która ma format operowy – 400 miejsc na widowni. To matrycuje model budowania tego teatru, bo jeżeli instytucja ma do zapełnienia 400 miejsc, to będzie budowała inny repertuar niż gdy ma 100, a nawet mniej. W sytuacji epidemicznej będziemy myśleć o mniejszej liczbie. Traktujemy ten trudny czas jako wyzwanie i moment na opracowanie innowacyjnych rozwiązań na budowanie relacji teatru z miastem, widzami czy innymi instytucjami kultury.



Jakie byłyby te innowacyjne rozwiązania?

W.F.: Dla mnie teatr jest medium służącym do pracy na różnych poziomach. Połączenie działania teatru z muzeum, galerią sztuki czy szkołą to formaty wynikające z moich doświadczeń. Wielokrotnie realizowałem projekty na styku teatru i działalności muzealnej. Chcemy zapoznać się z wszystkimi przedstawicielami instytucji kultury funkcjonujących w Bydgoszczy. Wolelibyśmy uniknąć opierania się o przestrzenie komercyjne. Przy trudnej sytuacji finansowej dużo lepiej byłoby precyzyjnie zmapować zasoby miasta, rozpoznać naszych potencjalnych partnerów i ustalić, z którymi statutowo jest nam najbliżej, i połączyć siły. W Bydgoszczy działa wiele świetnych instytucji kultury. Wiem, że były plany współpracy z Operą Nova, które są oczywiście fantastyczne, ale to jest zupełnie inna przestrzeń zaprojektowana do tworzenia opery, a nie teatru. Myślimy też, żeby uruchomić spektakle w formie teatru forum.


Czyli teatru interaktywnego?

W.F.: Wszyscy wiedzą co to jest, ale dotychczas w Polsce żaden teatr nie zainteresował się tą formą pracy jako elementem działalności teatru repertuarowego. W tej formule gramy krótki, maksymalnie półgodzinny spektakl, potem go powtarzamy, ale widzowie w każdej chwili mogą klasnąć, powiedzieć stop i wcielać się w postać głównego bohatera. To jest taka forma, która w przypadku działalności opartej na dużej scenie nie jest możliwa. Myślimy też o formacie teatru, który wejdzie do szkół.


J.H.: Uczniowie przez najbliższy rok nie przyjdą do teatru, więc naszą odpowiedzią byłoby wyjście temu naprzeciw. Teatr Polski w Bydgoszczy ma zespół, który w ostatnich latach doświadczył bardzo wielu estetyk, ma dużą świadomość społeczną, nie boi się ryzyka artystycznego i wchodzenia w nowe formy. Teatr dużo bardziej musi wchodzić w dialog z widzem. Chcemy, żeby bydgoszczanie razem z nami tworzyli ten teatr.


W jaki sposób?

W.F.: Chcielibyśmy włączać bydgoszczan w powstawanie niektórych spektakli. Realizowałem kiedyś sztukę opartą na biografii Walentyny Tiereszkowej. Podczas prac nad tym spektaklem powstała grupa warsztatowa „Rówieśniczki Walentyny”. To były starsze panie, mniej więcej w wieku Tiereszkowej. Miały swoje zdarzenie teatralne, które było suportem spektaklu, a jednocześnie były zaproszone do pracy warsztatowej, której efekty zostały włączone w scenariusz spektaklu. Pamiętam taką wzruszającą chwilę – zadaliśmy tym paniom pytanie: O czym marzyły w 63. roku? Jedna powiedziała: O tym, żeby nie było III wojny światowej. Nagle okazało się, że rozumienie Tiereszkowej jest rozumieniem tego momentu w historii, a scenariusz całkowicie się przeformułował przez to, że ludzie, którzy są pewnego rodzaju nośnikiem pamięci, byli w to zaangażowani.

J.H.: W bydgoskim teatrze powstał absolutnie przepiękny spektakl „Faust” Michała Borczucha, który na scenę zaprosił niewidomych. Włączenie ludzi w życie teatru powoduje realne związki z publicznością. Nie chcielibyśmy przyciągać ludzi znanymi celebryckimi twarzami, to miasto zasługuje na to, żeby teatr podjął z mieszkańcami realny dialog.



Bydgoszczanie wiele już w tym miejscu widzieli – wiedzą, jaki był teatr Łysaka, Wodzińskiego czy Gajdzisa. W jakim kierunku nastąpi teraz zwrot?

W.F.: Zrobiłem na tej scenie trzy spektakle i wszystkie starały się łączyć teatr, który nie odstrasza formą, a jednocześnie podejmuje ważne społecznie tematy. Zawsze było dla mnie ważne, żeby spektakl miał formę, która wciąga widza i jest miejscem zadawania pytań.


J..H: Nasz program budowaliśmy na haśle „nowa wspólnota”. Zastanawialiśmy się też, co możemy zrobić my, wspólnie dla świata.

Jako dramatopisarka miałam tu premierę mojego tekstu „Granice” w reżyserii poprzedniego wicedyrektora Bartka Frąckowiaka. Przy użyciu wielu metafor staraliśmy się reagować na to, co nas w tamtej chwili dotykało. Teraz też będziemy starać się łączyć sprawy doczesne i uniwersalne, zawsze w kontakcie z widzem.



W programie konkursowym pojawiły się konkretne zapowiedzi programowe?

J.H.: Bardziej zapowiedzi twórców z którymi będziemy współpracować. Ważną rzeczą był dla nas zwrot ku opowieściom i dramatowi polskiemu. Taka była pierwotna idea Festiwalu Prapremier. Dramat polski został w naszym kraju trochę zapomniany, dlatego chcielibyśmy do niego wrócić.

W.F.: Mamy w naszym programie kilka nazwisk, z których jesteśmy bardzo dumni. Od pewnego momentu dobrym zwyczajem konkursowym jest to, że wpisuje się nazwiska nie na zasadzie koncertu życzeń, ale konkretnych rozmów. Decyzja Łukasza Gajdzisa o nieprzedłużaniu kontraktu była dość późna. Nie obejmujemy teatru nawet od początku sezonu, więc wsiadamy do pociągu, który już jedzie. Ten sezon będzie dla nas dość trudny. Na razie wychodzi na to, że będzie też bardzo kobiecy. Zakontraktowany jest spektakl Mai Kleczewskiej w koprodukcji z Teatrem Powszechnym w Warszawie. Jesteśmy na etapie wchodzenia w znajomość dokumentów, więc nie wszystkie rzeczy są jeszcze dla nas jasne. Nie bardzo chcemy zdradzać nazwiska, ale mamy nadzieję, że dwie albo trzy fantastyczne kobiety reżyserki pojawią się jeszcze w tym sezonie w Bydgoszczy.



A pierwsza premiera?

W.F.: Premiera Mai Kleczewskiej planowana była na marzec, ale musimy wziąć pod uwagę, że sytuacja kultury jest trudna ze względu na pandemię i możliwe cięcia dotacji. Jesteśmy po rozmowach z przedstawicielami w ratuszu i mamy poczucie zrozumienia i deklaracje pomocy. Mamy nadzieję, że we ścisłej współpracy uda nam się przejść przez ten trudny okres. A o planach będziemy mogli powiedzieć więcej pod koniec listopada, kiedy zapoznamy się ze stanem finansowym instytucji i podpiszemy z reżyserkami wiążące umowy.



Ważnym elementem działalności Teatru Polskiego jest organizacja Festiwalu Prapremier. W tym roku pandemia znacząco zmieniła jego formę. Jak miałoby to wyglądać w przypadku kolejnych edycji?

J.H.: Planujemy z Wojtkiem powołaniem nowej nagrody dramaturgicznej. Nie chcemy jednak zamykać się tylko na polskich twórców, ale otworzyć się też na autorów ukraińskich, białoruskich czy gruzińskich. Powrót na wschód Europy jest dla nas bardzo ważny. Polski teatr przez ostatnie 30 lat spoglądał w stronę Berlina czy Londynu, a teraz nadszedł moment, kiedy to my możemy scalać. Na tej osi chcemy budować międzynarodowość Festiwalu Prapremier i naszych kontaktów koprodukcyjnych.

W.F.: Musimy wypracować nową formułę festiwalu – bliżej rezydencji niż drogiej prezentacji spektakli. Chcielibyśmy, by w ramach nowej nagrody dramaturgicznej najważniejsze były prezentacje pięciu nominowanych dramatów realizowane przez reżyserów we współpracy z dramaturgami i zespołem Teatru Polskiego. Wyobrażamy sobie, że pięć takich działań mogłoby być realizowanych w różnych przestrzeniach w mieście w formie czytań czy prezentacji – byłyby zalążkiem i potencjałem na spektakl. Festiwal powinien być sposobem na budowanie repertuaru naszego teatru.


Zabraknie pokazu spektakli?

W.F.: Nie zrezygnujemy z prezentacji całkowicie, ale większość spektakli pokazywanych w ramach Festiwalu Prapremier odbywała się na dużej scenie, której teraz zabraknie. Budżet festiwalu nie jest z gumy i trudno nam wyobrazić sobie, że płacimy ogromne pieniądze za wynajem innych przestrzeni. Chcielibyśmy, żeby był to festiwal dramatu i spotkań, a prezentacja spektakli była elementem dopełniającym.



Zespół aktorski Teatru Polskiego pozostanie w niezmienionym składzie?

W.F.: Nasze aktorki i aktorzy są w świetnej kondycji. Przede wszystkim musimy skupić się na tym, żeby zapewnić im środki do życia. Chcielibyśmy odejść od praktyki zatrudniania ogromnej liczby aktorów gościnnych. Obejmujemy kierownictwo instytucji, która jest teatrem publicznym opartym na zespole. Musimy tak planować repertuar, żeby ci ludzie mieli możliwość zrobienia w roku chociaż jednej premiery i żeby grali jak najwięcej spektakli. Za poprzedniej dyrekcji te standardy bardzo się zaniżyły. Aktorzy grali mało, a nie wszyscy wiedzą, że dostają bardzo niską podstawę, a później dodatki za każde przedstawienie. Jak ktoś nie gra, to jego podstawa nie pozwala na przeżycie miesiąca. Musimy zapewnić tym ludziom pracę. Myślałam też o ewentualnych wzmocnieniach. Jesteśmy w rozmowach, ale najpierw musimy zorientować się jakim budżetem realnie dysponujemy.



By móc zapewnić aktorom pracę na spektakle muszą przychodzić ludzie. Jak zachęcić widza, by mimo pandemicznego anturażu, nie bał się pojawiać teatrze?

J.H.: Sztabka złota dla tego, kto zna odpowiedź na to pytanie.

W.F.: Działać i nie składać broni. Teatr jest instytucją publiczną i nie może przestać funkcjonować. Pandemia nie jest wymówką. Nie jesteśmy tu, żeby realizować swoje wybujałe programy artystyczne, tylko tworzyć coś dla ludzi, więc musimy nieprzerwanie działać.


***


Oni będą rządzili bydgoską sceną

Wojciech Faruga, dyrektor – reżyser teatralny, scenarzysta, scenograf. Debiutował w 2012 r. w bydgoskim teatrze sztuką „Wszyscy święci”. Później wyreżyserował tu też „Trędowatą. Melodramat”, a w 2018 r. spektakl „Maria Antonina. Ślad królowej”. Pracował m.in. w Teatrze Powszechnym w Warszawie, Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi czy Royal District Theatre w Tbilisi. We wrześniu w stołecznym Teatrze Narodowym premierę miała sztuka „Matka Joanna od Aniołów” w jego reżyserii.

Julia Holewińska, zastępczyni dyrektora ds. programowych – dramatopisarka i dramaturżka. Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. W bydgoskim teatrze wystawiona została jej sztuka „Granice” w reżyserii Bartosza Frąckowiaka. Wykładowczyni Akademii Teatralnej w Warszawie. Jej sztuki grane są w Polsce i zagranicą, przetłumaczone zostały na 13 języków.

Lena Tworkowska, projekty międzynarodowe – pracowała jako selekcjoner i koordynator programowy Festiwalu Filmów Rosyjskich „Sputnik” w Polsce oraz Festiwal Filmów Polskich „Wisła” w Rosji, Uzbekistanie, Tadżykistanie i Azerbejdżanie. Jako kuratorka współpracowała z Festiwalem „Nowe Horyzonty” przy tworzeniu programu „Równoległe kino Rosji”. W latach 2018-20 rozwijała program współpracy teatralnej z krajami Partnerstwa Wschodniego „Polish Plays” w Instytucie Adama Mickiewicza.

Dorota Kowalkowska, działania edukacyjne i partycypacyjne – pedagożka teatru, kuratorka, teatrolożka. Pracując w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, realizowała koncepcję pedagogiczno-teatralną miejsca i działania edukacyjne dla różnych pokoleń widzów. Była kuratorka (z Iwoną Nowacką) trzeciej edycji projektu „Z ogniem w głowie. Polsko-niemieckie spotkania z teatrem dla młodzieży”. Prowadziła młodzieżowe grupy teatralne, współpracuje z Teatroteką Szkolną i Latem w Teatrze.

Małgorzata Wdowik, kuratorka programu dla młodych reżyserów – reżyserka teatralna i dramaturżka. Stypendystka Theater Institute w Giessen na wydziale Choreography and Performance. Reprezentowała Polskę na Prague Quartiennale’15. Pracowała m.in. w TR Warszawa, stołecznym Teatrze Powszechnym, Narodowym Starym Teatrze w Krakowie czy Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi. Swoje prace prezentowała także w Komunie Warszawa, Instytucie Teatralnym, podczas poznańskiej Malty oraz w Darmstad, Monachium, Kolonii i Frankfurcie.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji