Żenada na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie. Kultura sięgnęła bruku
Intelektualny bełkot i manifest artystyczny zamknięty w haśle „Siusiamy na kodeksy". Do tego żenująco niski poziom artystyczny niegodny jakiejkolwiek, nawet najmniej wymagającej publiczności. Nazywające się feministkami artystki z grupy Teraz Poliż wystawiły gościnnie na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie „Apetyty w dzień egzekucji". Za pieniądze m.in. z warszawskiego ratusza - pisze Sylwia Krasnodębska w Gazecie Polskiej.
Teraz Poliż opisany jest na stronie Teatru Powszechnego jako pierwszy profesjonalny teatr kobiecy. Tymczasem „Apetyt w dzień egzekucji" w reżyserii Barbary Wiśniewskiej, na podstawie tekstu „Człowiek i gwiazdy" Anny Świrszczyńskiej, pokazuje dobitnie, że nie ma w tym projekcie ani szacunku do kobiet, ani tym bardziej teatralnego profesjonalizmu.
„To pogrążona w absurdzie opowieść o sądach, osądach, systemie kar i nagród, ale też odpowiedzialności, której brak staje się bezpośrednią przyczyną powstania tyranii" - czytamy w opisie artystek. W przełożeniu na ich spektakl jednak mamy do czynienia z niecelną próbą wykorzystania historii Edypa do postawienia fundamentalnych pytań o prawa człowieka albo szerzej prawa, którymi rządzi się świat. Próba wplecenia w opowieść zaczerpniętą z „Człowieka i gwiazd" żywotu autorki Anny Świrszczyńskiej jest jeszcze większą klęską. Jedyna prawda, która bije ze sceny, może dotyczyć fragmentów, w których aktorki recytują swoje wnioski o dotacje do różnych urzędów, powtarzając, że chcą realizować cele literackie. Szkoda, że nie były w stanie zaprezentować realizacji tak istotnego w założeniu celu. Intelektualny bełkot ograniczyły do myśli: „Vivat siedem grzechów głównych!". Feminizm sprowadziły do hasła: „Nie chcę być samicą, lecz człowiekiem". Manifest artystyczny zamknęły w haśle: „Siusiamy na kodeksy". Do tego zaprezentowały żenująco niski poziom artystyczny, nie potrafiąc iść za swoim bohaterem i kpiąc z powagi spraw, których dotykały. Byliśmy na pierwszym popremierowym spektaklu. Nikłe brawa publiczności zakończyły się, zanim artystki zeszły ze sceny...
Spektakl jest elementem całorocznego programu artystycznego realizowanego przez Grupę Artystyczną Teraz Poliż pt. „Córy warszawskie, kobiety robią dramaty". Jak dowiedziała się „Gazeta Polska", miasto stołeczne Warszawa dofinansowało program kwotą 125 tys. zł. Artystki zdobyły dotację głosami komisji konkursowej „Warszawskie kalendarium kultury" pod kierownictwem Artura Jóźwika. „Komisja doceniła konsekwencję, różnorodność i oryginalność działań artystycznych Grupy oraz jej wieloletnie doświadczenie" - poinformował nas stołeczny ratusz. Wydział prasowy urzędu kierowanego przez Rafała Trzaskowskiego poinformował „GP", że grupa Teraz Poliż w 2019 roku otrzymała dotacje w wysokości 50 tys. zł, a w tym roku dodatkowo w konkursach dotacyjnych 90 tys. zł w ramach programu „Nowe dzieła i wydarzenia", oraz 30 tys. zł na program „Współczesna tożsamość Warszawy w kulturze i sztuce".
W spektaklu „Apetyt..." wystąpili Dorota Glac, Marta Jalowska, Natasza Aleksandrowitch i Krzysztof Sokół. „Gazecie Polskiej" udało się dotrzeć do aktorów. Jedno z naszych pytań dotyczyło symboliki religijnej, która pojawiła się na scenie. Artystki śpiewały m.in. o tym, że Maryja jest Bogiem czarnym, zestawiając Ją z Ozyrysem, o którym chwilę wcześniej mówiły, że jest „bez fiuta". Jedna z aktorek miała na pasku znak krzyża i napis Jesus. Zapytaliśmy, dlaczego. „Skórzany pas nabijany nitami składającymi się w napis »Jesus Rocks« odnosi się do rewolucyjnego potencjału postaci Jezusa, który pojawia się w jednej z naszych piosenek. Jednocześnie chciałybyśmy podkreślić, że nie tłumaczymy jeden do jednego symboli teatralnych - takie znaki z reguły są wieloznaczne, teatr ma to do siebie, że każdy odbiera spektakl na żywo i w indywidualny sposób, ilu widzów, tyle interpretacji, nie ma jednej obowiązującej" - tłumaczą aktorki. Kobiety podkreślają też wdzięczność dla Teatru Powszechnego za przyjęcie ich na swoją scenę.
Teatr Powszechny wsławił się ostatnimi laty spektaklami bluźnierczymi. Przeciwko artystom składane były zawiadomienia do prokuratury o obrazę uczuć religijnych. To tu odbyła się premiera „Klątwy" w reż. Olivera Frljicia, podczas której powieszono figurę św Jana Pawła II; „Diabły" w reż. Agnieszki Błońskiej, w których aktorki onanizowały się krzyżami; i „Neron" w reż. Wiktora Rubina, w którym to spektaklu zachęcano publiczność na tydzień przed Świętem Wielkiej Nocy do zabawy w ukrzyżowanie. - Tym, co nas przede wszystkim łączy z tą wyjątkową sceną na mapie warszawskich teatrów, jest - oprócz pasji i miłości do teatru - idea „feminizm nie faszyzm" oraz motto zaczerpnięte z tekstu Zygmunta Hübnera, patrona tej sceny: „Teatr, który się wtrąca" - mówią na temat Teatru Powszechnego artystki z Teraz Poliż. - Na decyzję o gościnnych pokazach wpływ miał przede wszystkim dotychczasowy dorobek teatru Teraz Poliż, nie tylko spektakle, lecz także liczne koncerty, warsztaty, dyskusje i czytania - uzasadnia w rozmowie z „Gazetą Polską" rzecznik Teatru Powszechnego Mateusz Węgrzyn.
Spektakl „Apetyt w dzień egzekucji" stawia wiele pytań, na które aktorki nie potrafią swoją sztuką odpowiedzieć. Jednym z nich jest: czy istnieją takie wagi, którymi można ważyć człowieczeństwo? Instytucjom finansującym takie projekty i teatrom, które zapraszają Teraz Poliż polecamy zastanowić się najpierw nad tym, czy artysta może upaść niżej, niż zrobiły to wspomniane artystki, i co jeszcze udźwignie zmęczona tanimi prowokacjami scena Teatru Powszechnego w Warszawie.