Artykuły

Sztuka powstaje dla przyjemności

W niedzielę, 6 września, o godz. 19 w Dworze Artusa Dariusz Wójcik, ceniony trójmiejski artysta, animator kultury, założyciel gdańskiego Teatru Otwartego, odbierze najwyższą nagrodę w dziedzinie kultury: "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Uroczyste uhonorowanie będzie połączone z widowiskiem "Zimny Drań", sentymentalną podróżą muzyczną do lat 20. i 30.


Wiele lat na scenie


Podczas swojej długoletniej przygody ze sceną Dariusz Wójcik występował m.in. jako solista Teatru Muzycznego w Gdyni, gdzie grał zarówno role pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe. Artysta zdążył przez ten czas wypracować swój własny styl, który zaowocował założeniem gdańskiego Teatru Otwartego, gdzie organizowane są koncerty i widowiska z muzyką sprzed lat.


Zafascynowany muzyką 20-lecia międzywojennego artysta od dłuższego czasu ją popularyzuje. Za to otrzymał wiele wyróżnień, m.in. "Złoty Liść Retro" z rąk Michała Fogga - praprawnuka samego Mieczysława Fogga.


"Zimny Drań" już wkrótce


Sentymentalne piosenki z lat 20. i 30. zagoszczą na scenie 6 września podczas widowiska "Zimny drań". Publiczność usłyszy m.in. piosenki z repertuaru ikony przedwojennej muzyki i filmu - Eugeniusza Bodo. Gościnnie wystąpią wokaliści, tacy jak: Bogna Forkiewicz, Aga Skawińska, Jacek Szymański, Trio Fogg w składzie: Andrzej Wojciechowski - klarnet, Katarzyna Rogalska - skrzypce, Rafał Lewandowski - fortepian oraz tancerze Klubu Tańca Towarzyskiego AKAT w Łomży. Koncert poprowadzi Stanisława Grażyńska. Tego dnia Dariusz Wójcik zostanie także uhonorowany medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".


Z okazji zbliżającego się wydarzenia postanowiliśmy porozmawiać z artystą na temat jego pracy oraz najbliższych planów scenicznych.

"Sztuka powstaje dla przyjemności"

Mateusz Groen: Jest pan na scenie od wielu lat. Skąd czerpać inspiracje i nie stracić pasji?


Dariusz Wójcik: Sztuka powstaje, bo jest naturalną potrzebą człowieka oraz sprawia przyjemność twórcy i innym. To są te źródła inspiracji. A z inspiracją bywa różnie. Czasami czekamy długo, aż się pojawi, a czasami bierze się nie wiadomo skąd. W mojej twórczości inspirują mnie tematy, które są niewyczerpane. Często znajomi pytają mnie, dlaczego w swojej pracy twórczej wracasz do przyszłości? Bez wahania odpowiadam im, że wracam do tego, co jest piękne, ponadczasowe i godne przypominania. Nie lubię chłamu i nie jestem populistą. Chciałoby się rzec, że odbiór sztuki zależny jest od inteligencji człowieka i jego wykształcenia. Nic bardziej mylnego - liczy się wrażliwość.

Jakie wydarzenie dotychczas najmocniej zapadło panu w pamięć i uważa je pan za najważniejsze?

Przez lata doświadczeń jako artysta, animator kultury, założyciel gdańskiego Teatru Otwartego wypracowałem swój własny styl i profil działalności ukierunkowany m.in. na spektakle muzyczne, widowiska i koncerty inscenizowane. Wśród nich, od wielu lat, prym wiodą widowiska z muzyką 20-lecia międzywojennego, widowiska z muzyką żydowską, a także widowiska z muzyką patriotyczną, bliską serc wielu Polaków. W pamięci zapadło mi wiele moich inscenizacji, ale największy sentyment mam do widowiska "Białystok is majn hajm", które odbyło się w Centrum św. Jana w Gdańsku w piątą rocznicę śmierci mojego Mentora Efraima Kislera, publicysty, strażnika kultury yiddish, uczestnika Powstania w Getcie Białostockim, który zaszczepił we mnie ogromną miłość i szacunek do kultury żydowskiej. To pod jego skrzydłami zgłębiałem tajniki kultury yiddish i zdobyłem umiejętność dokładnego odtwarzania języka yiddish i treści zawartych w wykonywanych pieśniach.

Wygląda na to, że jesienią wróci wiele wydarzeń artystycznych. Jakie ma pan plany na ten czas?

Moje plany artystyczne na najbliższy czas są bogate. Już wkrótce, bo 6 września, podczas widowiska "Zimny drań" odbędzie się promocja mojej najnowszej płyty z muzyką 20-lecia międzywojennego, w której prym wieść będą szlagiery z repertuaru Eugeniusza Bodo - największej ikony przedwojennego kina i estrady. 12 września w Sopocie ruszam z jubileuszową XX edycją Międzynarodowego Festiwalu "Kalejdoskop Form Muzycznych im. Marii Fołtyn", który potrwa do 27 września. Z uwagi na trudne czasy dla kultury, w wersji nieco skromniejszej. W następnym miesiącach czekają mnie liczne wydarzenia na terenie całej Polski, które z uwagi na pandemię koronawirusa zostały przeniesione przez organizatorów na jesień. A co będzie dalej, to się okaże.





Ma pan duże doświadczenie sceniczne. Jaką zatem najważniejszą radę chciałby pan przekazać młodym artystom?

W zawodzie artysty trzeba być odważnym. Zatem życzę młodym artystom odwagi w podejmowaniu wyzwań, ponieważ brak odwagi na ogół działa przeciwko nam.

Sztuka ma wiele twarzy. Co jest w niej według pana najważniejsze?

Prawda i szczerość przekazu, jeśli mamy trafić do wrażliwości odbiorcy, to nie ma innej opcji. To, co prezentujemy, powinno przekonywać widza, a nawet wpłynąć na jego egzystencję. Sztuka uczy, kształtuje osobowość oraz ukierunkowuje myślenie.

Ma pan wiele zajęć, a jednym z nich jest Teatr Otwarty. Jak doszło do jego powstania?

Inspiracją do powstania Teatru Otwartego był rok związany z jubileuszem 1000-lecia miasta Gdańska. W roku 1996 zafascynowałem się postacią św. Wojciecha. Przeczytałem wiele artykułów i książek opisujących jego żywot. Wówczas wpadł mi do głowy pomysł stworzenia dramatu muzycznego ukazującego jego życie w porządku chronologicznym, od narodzin aż do męczeńskiej śmierci. Stworzyłem libretto, kompozytorka gdańska napisała muzykę i tak powstał utwór pod nazwą "Sic itur ad Deum, czyli Tak idzie się do Boga". Jego prawykonanie odbyło się na deskach Teatru Wybrzeże w Gdańsku, w roku Millennium Grodu nad Motławą. Wziąłem na siebie trud reżyserii i wykonawstwo głównej roli, ale zamysł był inny. Rolę św. Wojciecha miał grać Jacek Szymański, znany gdański tenor, który podczas koncertu w Dworze Artusa również będzie odznaczony medalem "Zasłużony kulturze Gloria Artis". Do dzisiaj nie wiem, jakie były powody rezygnacji, ale zagrał w spektaklu, wykonując m.in. odpowiedzialną partię pustelnika "Nila". Podczas jednego z wywiadów dziennikarka telewizyjna spytała mnie, co to właściwie jest ten Teatr Otwarty? Bez chwili namysłu odpowiedziałem - to taki teatr, którego nie można zamknąć. Teatr Otwarty działa już ponad 20 lat i ma się dobrze.

Zdarzają się panu gorsze momenty, gdy weny brak? Jak sobie radzić z kryzysem twórczym?

Najważniejsze to wiedzieć, czego się chce. Nie zrażać się chwilowymi trudnościami i niepowodzeniami, zawsze patrzeć przed siebie i iść do przodu, małymi kroczkami, ale do przodu. Gdyby nie determinacja i upór, niewiele bym zdziałał. Jestem pacyfistą, a muszę walczyć. Bez tych cech trudno byłoby mi osiągnąć choćby najmniejszy sukces. Ważne jest odpowiednie zaangażowanie, ono pozwala nam osiągnąć cel.

Wkrótce zobaczymy widowisko "Zimny drań". Czego widzowie mogą się spodziewać?

Widowisko będzie rodzajem muzycznej sentymentalnej podróży w przeszłość, do lat 20. i 30. XX w. Kiedy to Polska, po wielu latach nieobecności na mapach świata, budziła się do życia, a ludzie otrząsnąwszy się z głębokiego letargu, zapragnęli żyć pełnią życia. Euforia spowodowana odzyskaniem niepodległości miała ogromny wpływ m.in. na rozwój przemysłu filmowego i płytowego. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu kompozytorów i tekściarzy polskich żydowskiego pochodzenia powstawało wiele szlagierów, których wykonawcami byli znakomici artyści tamtych czasów. Obecnie nastała moda na piosenki 20-lecia międzywojennego. Podczas widowiska w Dworze Artusa przypomnimy zarówno te bardzo dobrze znane, jak i te, które uległy zapomnieniu.



Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji